15

488 19 6
                                    

Z uśmiechem wsiadłam do samolotu i czekałam na początek lotu. Chciałam tam wrócić i pokazać tym, którzy uważali mnie za śmiecia, to na co mnie stać. Myślałam o tym co powiem Jiminowi, jak wytłumaczę mu moje zniknięcie. Niestety Weronika nie pojechała ze mną, chociaż liczyłam na jej wsparcie.

Parę godzin później stałam pod wielką bramą, przyszłam po tą część siebie, którą wcześniej zostawiłam. Mój prawdziwy śmiech, dystans i pożądanie. Na metalowym wysokim płocie był zawieszony karton z napisem na sprzedaż.

- Jimin! - wrzasnęłam - Okradłeś mnie z marzeń. - kopnęłam niewidzialny kamień, wsiadłam do wypożyczonego samochodu i odjechałam. - Nic, już nie ma sensu. - powtarzałam sobie - Jedyną nadzieją jest moje dziecko. - westchnęłam - Jeszcze trzy miesiące.

Zastanawiałam się po co ja tu wróciłam, skoro wiedziałam że wszystko już nie ma przyszłości. Mężczyzna wiele razy wspominał o tym, że zamierza sprzedać dom. Ja natomiast potrzebowałam domu. Zawróciłam i szybko spisałam numer z ogłoszenia.

- Chciałabym kupić ten dom. - rzuciłam bez zastanowienia

- Dzień dobry. Z tej strony biuro nieruchomości. Jeżeli jest Pani zainteresowana domem, zapraszam do rozmowy osobiście. Salony otwarte są od dziewiątej do szesnastej. - w słuchawce usłyszałam głos staruszka

- Jasne. Do widzenia. - rozłączyłam połączenie i ruszyłam wprost do biura nieruchomości, rozpoznałam je po logu na ogłoszeniu

Wyszłam z podpisanym aktem notarialnym i kluczami. To był jedyny dobry aspekt. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że wejdę w posiadanie mieszkania Jimina. Czułam, że ten dom, kryje w sobie wiele tajemnic, w końcu mieszkali tutaj bogaci ludzie. Zaparkowałam na podjeździe i wysiadłam z samochodu.

Ogród znów nabrał barw, mnóstwo motyli latających przy kwiatach. Kwitnące wiśnie i rozwiewające płaczące wierzby. Chmury zniknęły, a zza nich pojawiło się słońce. Ponownie westchnęłam i wzięłam głęboki wdech. Czyste powietrze i lekka bryza napływająca z nad morza, które znajdowało się parę kilometrów stąd.

- No, proszę, proszę. - usłyszałam kpiący głos dziewczyny - Któż to kupił nasz dom.

- Bo-jin? - spojrzałam na nią ze zdziwieniem, to była nasza pierwsza konfrontacja

- Rose?! - krzyknął Jimin wychodząc ze środka, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam

- Jak widzisz. Jimin, możemy porozmawiać? - zlustrowałam dziewczynę wzrokiem - W cztery oczy.

- Jasne. Wejdź do środka. - bez słowa weszłam po schodach, mijając ciężarną, weszłam do środka - Skąd pomysł na kupno naszego domu?

- Mówiłeś, że sprzedasz, szkoda tak pięknego domu. - rozglądnęłam się po wnętrzu jak bym dopiero poznawała się z wnętrzem.

- To niesamowite, przenosisz biznes tutaj? - spytał i wszedł do kuchni

- Tak, masz dobry gust. Ale gdy byłeś sam to nie potrzebowałeś tak dużego domu, a teraz kiedy masz dziewczynę i dziecko w drodze chcesz się go pozbyć?

- To zdanie Bo-jin. Sam zostawiłbym go dla siebie.

- Pantofel. - rzuciłam pod nosem

- Mówiłaś coś? - chłopak uśmiechnął się zalotnie, a po chwili spojrzał w stronę wyjścia i posmutniał

- Nic. - przygryzłam wargę i odwróciłam się do wyjścia - Jesteś z nią szczęśliwy? - wyszeptałam

- Jestem z nią, bo tak rozkazał mi rozsądek, nic do niej nie czuję.

BAD THINGS  [PARK JIMIN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz