23

305 18 2
                                    

Przewróciłem oczami i wróciłem do pomieszczenia.

- Czy ty musisz wszystko sam oglądnąć?

- Jak myślisz kto to zrobił? - wyminął moje pytanie, wzruszyłem ramionami

- Nie mam pojęcia. Ale to pewnie jakiś psychol.

- Wygląda na to że ktoś tylko ćwiczył. - podniósł z biurka dziennik i wskazał na ostatnie nazwisko - Ostatni jesteś ty.

- Co wy tutaj do chuja robicie? - ktoś wziął nas z zaskoczenia, światło które padało zza pleców zbira sugerowało, że mierzy w nas bronią

Sięgnąłem pod koszulkę i wyciągnąłem spluwę. Trzymałem ją przed twarzą i zacząłem zbliżać się do typa. Jungkook odwrócił się, tym samym oślepił gościa latarką. Ten syknął i zasłonił oczy przedramieniem.

- Jesteście pojebani.

- Boisz się światła? - rzucił Kook i podszedł do niego stanowczo, czułem że ponosi go fantazja - Kim ty jesteś? - wrzasnął - Współpracujesz z tym dupkiem?! Nie masz sumienia? Ona jest niewinna.

- Kurwa, ale z was niedojeby. - w jego głosie czułem irytacje - Nie robię tego, bo chce. - pchnął mojego kompana do tyłu, a ten wpadł na ścianę - Możemy porozmawiać. Bo już i tak mam dosyć tego samolubnego kutasa. Zejdźmy na dół.

Spojrzałem na kolegę i podniosłem go z ziemii.

- Chodź. - szepnąłem - Zgoda.

Zeszliśmy na dół i usiedliśmy przy stole.

- Sugas, obiecał mi lepsze życie i pieniądze. Jak myślicie, co zrobił potem? - wymieniliśmy szybkie spojrzenia i milczeliśmy - Oczywiste jest że mnie wyruchał i zostawił tutaj.

- To znaczy że nie ma go w kraju?

- O tym mówię. Chuj nawet nie powiedział dokąd jedzie. A te zwłoki, należą do mieszkańców jakieś stadniny pod Seulem. Zabijał dla zabawy. Ostatni raz widziałem go właśnie w stadninie z jakąś dziewczyną. Była totalnie zmasakrowana. Wyglądała jakby ostro ćpała. Nie było z nią kontaktu. Ale nie sądzę żeby chciał ją zabić. Pewnie była mu potrzebna do dillowania dragami. Nie znałem go za długo, a wiem że to niezły psychol.

- Kiedy ją widziałeś?

- Jakieś dwa lata temu? Od tamtego czasu nie widziałem ani jej, ani jego. Mieszkam sobie w piwnicy, bo nikt tu nie zagląda.

- A kto pytał? - zaśmiał się Jungkook, a ja posłałem mu piorunujące spojrzenie

- Może chciałbyś nam pomóc. Nie oferujemy tego co Min Yoongi, ale mógłbyś się zemścić.

- Oferta nie do odrzucenia. - uśmiechnął się łobuzersko

- Gituwa. Zabierzesz nas do tej Stadniny?

- Jasne. - podskoczył i skierował się do wyjścia

Wsiedliśmy do jego samochodu, ówcześnie zabierając wszystkie rzeczy z naszego. Po krótkiej ciszy przerwałem.

- Po co Ci obraz?

- Chcę go sprzedać.

- Masz świadomość, że na nim nie zarobisz? - spojrzałem na niego krótko

- Jak to nie? Nie znasz ich? To światowi projektanci mody. Na starość oddali majątek swoim dzieciom. - rzucił - Wiele o nich pisze w internecie.

- A ciała, wiesz jak długo się tam znajdują?

- Ciała Państwa Bong znajdują się tam od trzech lat. A o pozostałych nie mam pojęcia.

- Nie chciałeś ulżyć im w cierpieniu? Może zakopać ich zwłoki? - wtrącił Jungkook

- Nie mam do tego nerwów i psychy. Przerażają mnie takie widoki, dlatego zastawiłem przejście szafką, a drzwi zakluczyłem. - westchnął

- Mhm...

- Jesteśmy. - rzucił i wyciągnął kluczyk

Dobrze znałem to miejsce. Mieszkałem obok niego kiedyś, ale nie miałem pojęcia kto go dogląda. Jeśli Mina była u mnie to znajdowała się niebezpiecznie blisko tego psychola. Trzasnąłem drzwiami i pchnąłem furtkę nogą, wyciągając broń przed siebie. Z daleka było słychać rżenie koni. Spojrzałem krzywo na Jungkooka i zmarszczyłem brwi.

- Ktoś karmi konie? - wyszeptałem do niego, a ten wzruszył ramionami

- Ja je dokarmiam. - nasz kompan wtrącił swoje dwa grosze - Razem z Yuri. - zieleniałem - Znacie ją? - dodał

- Szkoda gadać.

- To moja dziewczyna, poznaliśmy się przez Suge.

- Jeśli tak było to jesteś szpiegiem. - bez wahania strzeliłem do niego - Jesteście siebie warci. - upadł na ziemię, a krew wylała się z jego klatki piersiowej, na kostkę brukową i powoli spływała w moją stronę

- Musiałeś?! - wrzasnął Jk - Co my z nim zrobimy teraz?

- Zostawimy go tu. To nie nasz problem.

- Chcesz też postrzelić Yuri?

- Możliwe. - podszedłem do niego, wyciągnąłem dokumenty i kluczyki do vana - Jeśli tylko była by w kraju. Suka wyjechała rok temu, więc nie możliwe by nadal byli razem. Chciał nas wyruchać i donosić o postępach, otóż nie tym razem. - wybrałem numer zapisany jako ''Boss'' - Witaj, Suga. Masz coś co nie należy do ciebie. A więc ja chce to odzyskać. - rozłączyłem się nie dając dojść mu do słowa. - Wracajmy możemy namierzyć jego numer z komputera.

----------------------------------------------------------------------------------------------------
Pov. Mina

-----------------------------------------------------------------------------

Był poranek, więc jeszcze w miarę kontaktowałam, bo codziennie do śniadania mój ex podawał mi dawkę leków psychotropowych, prosto w żyłę. Gdy patrzyłam na siebie w lustrze czułam obrzydzenie, od ogromnych dawek narkotyków, włosy wylatywały mi garściami, a oczy stały się podkrążone, moja skóra była sucha i blada, a na dodatek miałam niedowagę. Od trzech lat, widziałam tylko swój pokój. Nie wiedziałam dlaczego, Suga tak się mną bawi. Po za tym wielokrotnie wykorzystywał mnie seksualnie bez mojej zgody, po prostu gwałcąc. Przez trzy lata wielokrotnie byłam w ciąży, parę razy poroniłam, ale udało mi się urodzić chłopca, którego widziałam tylko przy porodzie. Cały czas liczyłam na to że zjawi się Jimin, bądź ktokolwiek inny kto pomoże mi się wydostać. Nie wiele pamiętałam z czasów bycia szczęśliwą, a no tak nigdy nie byłam naprawdę szczęśliwa. Moje życie cały czas ktoś zatruwał.

Spięłam się na dźwięk zgrzytania zamka, do środka wszedł blondyn i postawił na stoliku miskę płatków śniadaniowych z mlekiem. Odpiął mi kajdanki i usiadł obok. Spojrzał na mnie i zacisnął palce na moim nadgarstku, wyciągnął strzykawkę i w ciszy odpakowywał preparat.

- Dlaczego? - spytałam - Dlaczego mi to robisz?! - powtórzyłam swoje pytanie głośniej, ten zirytowany zamknął oczy i westchnął

- Należysz do mnie. Będąc z tobą szczery, twoi rodzice podpisali pakt z diabłem. Postawili Cię pod zastaw, kiedy byłaś jeszcze niemowlakiem, potrzebowali pieniędzy, na rozkręcenie jakiegoś interesu.

- Moi rodzice by tego nie zrobili!

- Widocznie ich nie znałaś. A nie znałaś ich na pewno. Bo całe życie byłaś okłamywana. Przykro mi. - przejechał dłonią po moim rozpalonym policzku, a jego telefon zaczął wibrować, widocznie wkurwiony zamknął drzwi od pokoju, zapominając wstrzyknąć mi substancję psychoaktywną i także przykuć mnie z powrotem. Czułam, że to moja jedyna szansa.


BAD THINGS  [PARK JIMIN]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz