-Żałosne- mruknęła Chloe, patrząc uważnie, niemal z politowaniem na dziewczynę, siedzącą parę siedzeń przed nami.
Była to Libby. Gruba Libby, tak przezywała ją Chloe, a co za tym szło, i ja. Dziewczyna rzeczywiście miała parę dobrych kilogramów nadwagi, ale bez przesady. Teraz, gdy o niej myślę, jest mi smutno, że tak ją traktowałam. I nie tylko ja. Cała klasa śmiała się z jej wytartych, tanich ubrań, okrągłych okularów ala Harry Potter, otyłości i przeciętnej urody.
Właśnie komentowałyśmy jej ubiór. To znaczy, stare, za małe shorty w komplecie z za dużą koszulką. Mysie włosy związane miała w kucyk. Siedziała koło swojej najlepszej- i chyba jedynej- przyjaciółki, Melanie. Melanie była ładną szatynką. Symbol koleżeńskości. Nie przeklinała, zawsze starała się być wyrozumiała i nigdy nie chciała mieć wrogów. No cóż, może z jednym wyjątkiem. Ona i Chloe kiedyś były koleżankami, a nawet przyjaciółkami (Melanie chodziła swego czasu z bratem chłopaka Chloe). Jednak dwa lata temu coś się stało. Nie wiem co, bo Chloe nie chciała mi powiedzieć. To była jedyna tajemnica, której mi nie zdradziła. W każdym razie Melanie i Chloe oficjalnie się od tego czasu nienawidziły.
W naszej klasie było 17 uczniów, z czego czworo nie mogło jechać na wycieczkę. Do elity należało pięć osób. Chloe, ta piękna; Ted (chłopak mojej najlepszej przyjaciółki), ten przystojny; brat bliźniak Teda, Adrian- ten, który zawsze wpadał w kłopoty; Max ten z szalonymi pomysłami; no i ja. Przynależąc do elity uważałam się za lepszą od innych. Dla utrzymania popularności zrobiłabym wtedy wszystko. Dopiero teraz wiem jak głupia byłam.
W czasie podróży zdążyłyśmy wyśmiać pół klasy, pokłócić się z Melanią i "przypadkiem" oblać colą Libby. Długi monolog Chloe na temat spódnicy pewnej dziewczyny imieniem Julie i okularów jej przyjaciółki Mii, został przerwany przez nauczycielkę, która donośnym głosem oznajmiła:
- Już dojeżdżamy do hotelu- głos kobiety był cichy, spokojny, bez tego zwykłego chłodu, z którym się do nas na co dzień zwracała.
- Już nie mogę się doczekać!- powiedziała Chloe z podekscytowaniem.- Słyszałam, że jest tam specjalne pomieszczenie do ping-ponga, a w pokojach łóżka z baldachimem i wielkie telewizory. A poza tym, w tym samym momencie, będzie tam przebywała wycieczka ze szkoły sportowej, co oznacza MNÓSTWO przystojnych facetów!
- Przecież ty masz Teda- syknęłam.- Już chcesz z nim zerwać?
- To się nazywa elastyczny związek, kochanie- powiedziała Chloe tonem znawcy.- A poza tym, tak. Ted zaczyna mnie wkurzać...Ale przecież z nim nie zerwę. Bo to by oznaczało...
-Odejście z elity- dokończyłam ze strachem.
- I totalną śmierć towarzyską- powiedziała moja przyjaciółka blada jak trup.Nawet potem, stojąc z Nim oko w oko, Chloe nie była aż tak przerażona.
***
-Chyba ktoś ci porządnie nakłamał, kotuś- powiedział Ted do Chloe.- Gdzie niby te łóżka z baldachimami, ping-pong i telewizory, co? Przecież to jakaś totalna dziura.
Zapał Chloe szybko ostygł, kiedy tylko wjechaliśmy przez bramę. "Zamek w stylu barokowym" jak pisało na stronie, był raczej ruderą, pamiętającą czasy baroku. "Przytulne pokoje wyposażone w telewizor" okazały się małe, ciasne i niewygodne z małym czarnym pudłem w rogu, które łapało sygnał dopiero gdy się w nie mocno uderzyło. "Przestronna jadalnia" była rzeczywiście duża, ale sterylnie biała i zupełnie pusta. Nigdy nie widziałam tam ani jednej osoby z personelu hotelowego. Tylko na początku, przy zameldowaniu, pojawiła się recepcjonistka. Wydała nam szybko klucze, pokazała pokoje i bez słowa odeszła. Widziałam ją potem tylko raz, w sądzie. Zeznawała przeciwko mnie. "Dziewczyna od razu wydała mi się podejrzana. Ten błysk w oku, wysoki sądzie. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że z nią jest coś nie tak." Ciekawe biorąc pod uwagę, że spędziła z nami jakieś dwie minuty i nawet na mnie nie spojrzała.
-Nawet nie ma tu wifi- płakała przez cały wieczór Chloe.- Zaraz zadzwonię do rodziców, żeby przysłali tu kogoś, by mnie zabrał.
-Raczej do nikogo nie zadzwonisz, bo nie ma zasięgu- powiedział Adrian.
Chloe zaczęła szlochać.
-Tu jest okropnie! Jedzenie jest ohydne, w tym pokoju śmierdzi, w łazience nie ma ciepłej wody...
Siedzieliśmy wszyscy na łóżku Chloe i jeszcze przez długi czas próbowaliśmy ją pocieszyć, ale nie osiągnęliśmy większego skutku.
Pani Smith też była wyraźnie niezadowolona, co tylko wzmogło jej nienawiść do nas.- Do łóżka, ale już!- krzyczała, chodząc po korytarzu.
-Niech ta krowa się już zamknie- powiedział Max ze złością.
Chłopcy dalej siedzieli w pokoju moim i Chloe, w końcu musieli jednak zacząć się zbierać, bo pani Smith zaczęła przeszukiwać wszystkie pokoje w poszukiwaniu "nielegalnie" będących tam uczniów.
- No to życzcie mi szczęścia- powiedział Max uśmiechając się szeroko.
-Szczęścia? A w czym?- zainteresowała się Chloe, nagle zapominając o rozpaczy z powodu braku internetu.- Chyba nie urządzasz bez naszej wiedzy imprezy, co?
-Nasz Maxio idzie na randkę- powiedział Adrian z drwiną.- Zakochał się nasz chłopiec.
Max spurpurowiał i posłał Adrianowi mordercze spojrzenie. Na to ja, Ted i Adrian wybuchliśmy śmiechem.
- Z kim?- zapytała Chloe patrząc uważnie na Maxa.
- Oh, nie bądź zazdrosna, kochanie. Nie wszyscy muszą kochać się tylko w tobie- powiedział Ted.
Uśmiechnęłam się, ale na widok miny Chloe szybko spoważniałam.
- To nie sprawa moja, ale ELITY- powiedziała ze złością Chloe.- Przecież jeśli umówisz się z na przykład taką grubą Libby to będzie wstyd na całą szkołę.
- A ja sądzę- powiedział Max, też rozzłoszczony.- Że boisz się, że to będzie Melanie. Bo wtedy spokojnie dołączyłaby do nas, a ty byś tego nie zniosła.
Odwrócił się na pięcie i otworzył drzwi na korytarz. Tuż zanim wyszedł, odwrócił się i powiedział:
-Żeby było jasne. To nie Melanie, tylko Mia Donavan.
- Ta z ohydnymi okularami?- zapytała Chloe z przekąsem.
-Mi się one podobają. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Możecie się śmiać, ale to nie zmieni faktu, że dziś idę z nią na te błonia niedaleko hotelu. Romantyczna randka o północy na łące. Jestem pewny, że Ted nigdy cię na coś takiego nie zabrał.
I wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
Mię i Maxa znaleziono dopiero tydzień później. Ich rozkładające się ciała leżały na błoniach. Mii poderżnięto gardło, a Max został uduszony.
Do tego momentu moja historia zgadza się z tymi z policyjnych akt. To co będę pisać w kolejnych rozdziałach może wam się wydać niedorzeczne, przerażające czy całkowicie wymyślone. Ale musicie mi uwierzyć.
Nie ja ich zabiłam. Nie jestem szalona.
CZYTASZ
Hotel we mgle
HorrorPozornie zwyczajna klasa. Pozornie zwyczajna wycieczka. Pozornie zwyczajny hotel. Pozornie... *** Przygotujcie się, na niezapomnianą noc w hotelu. Hotelu we mgle...