Rozdział 2

4.1K 182 26
                                    

Szłam powoli w stronę wielkiego, niebieskiego autokaru. Upał był straszny, choć dopiero dochodziła dziewiąta. Dotarłam  do pojazdu, z którego dochodził gwar rozmów. Niska, szczupła kobieta o końskiej twarzy lekko zdziwiła się na mój widok.

-A więc panna Brown może jechać na wycieczkę?- zapytała kąśliwym głosem.

-Tak- odpowiedziałam z uśmiechem.

-I tata się zgodził?- zapytała ponownie ze złośliwym uśmieszkiem.

-Tak- powtórzyłam.

-A tata panny może tu przyjść, bo chciałabym go o coś spytać?

Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. 

-Oczywiście. Już tu idzie.

I rzeczywiście. Po chwili zauważyłam wysokiego, wysportowanego mężczyznę, o idealnie ułożonych włosach, idącego w naszą stronę.

-Witam- powiedział tata, uśmiechając się do naszej nauczycielki.- Jestem Samuel Brown, ojciec Rose. 

Na twarzy kobiety było widać szok.

-Eeee..aaa...No bo..... Jaa myślałam, żeee... No ten... No, że pańska córkaaa.... nie może.... jechać....

-Po raz pierwszy się zgodziłem, by pojechała na wycieczkę. I mam nadzieję, że nie będę tego żałował - spojrzał na mnie uważnie, a ja zrobiłam się czerwona jak burak. 

-Rose ma być w łóżku o dziesiątej. Żadnych imprez...

-Tato- mruknęłam z niezadowoleniem.

-I pod żadnym pozorem w jej ręce nie może trafić ani alkohol, ani papierosy, a tym bardziej narkotyki.. No i oczywiście ŻADNYCH CHŁOPCÓW!

Nauczycielka pokiwała głową. Super, teraz mnie będzie cały czas obserwować! Wspaniale! 

Tata podszedł do mnie i przytulił mocno.

-Tato... 

-Hmm?

-Mogę pójść choć na jedną imprezę? Proooszę...

-Nie- ojciec spojrzał na mnie uważnie.- Już o tym rozmawialiśmy. Żadnych imprez, alkoholu..

-Tak, wiem.

-Narkotyków, papierosów i chłopców...

-Ale...

-Albo to, albo żadnych wycieczek aż skończysz 18 lat!

Opuściłam głowę zrezygnowana. 

-Dobrze, tato...

-Grzeczna dziewczynka- pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się.

-Pa, pa...

-Pa. 

I poszedł. A ja odwróciłam się w stronę autokaru i z uśmiechem na ustach, wmaszerowałam do środka.

Wszystkie rozmowy ucichły, a niektórzy zaczęli szeptać. Po chwili lekko napiętej atmosfery, podeszła do mnie wysoka blondynka i spojrzała z pogardą na klasę.

-Na co się gapicie, co?

Wszyscy odwrócili wzrok i wrócili do swoich rozmów. 

-Nie spodziewałam się tak... dziwnego powitania- powiedziałam niepewnie.

Blondynka, która pełniła również rolę mojej najlepszej przyjaciółki, przytuliła mnie mocno i zaprowadziła na tył autokaru. Siedziało tu znacznie mniej ludzi, nie było nawet tak strasznie gorąco. Nic dziwnego, że każdy wolałby tu być. Ale na samym końcu były specjalne, wyjątkowe miejsca, do których dostęp miała tylko nasza klasowa elita. Tak się szczęśliwie złożyło, że do niej należałam, głównie przez moją znajomość z tą właśnie blondynką, której na imię było Chloe. Przyjaźniłyśmy się od pierwszej klasy podstawówki i dzięki niezwykłej urodzie i okrągłych kształtach mojej najlepszej przyjaciółki, szybko zyskałyśmy popularność.

Dotarłyśmy na tył autokaru i usiadłyśmy na dwóch wolnych miejscach na samym tyle, zarezerwowanych specjalnie dla nas. Chloe spojrzała na mnie uważnie, oceniając mój ubiór, to znaczy: krótkie shorty, które prawie całkowicie zasłaniała biała bluzka na ramiączka; do tego  naszyjnik, jeansowa kurteczka i czarne conversy. Potem spojrzała na moją twarz, na której widać było lekki makijaż. 

-Nieźle- mruknęła. 

Teraz ja zaczęłam skanować jej strój. Była to czerwona bluzka odsłaniająca pępek, w który pobłyskiwał śliczny kolczyk; naszyjnik w kształcie smoka i kolczyki koła (oba chyba ze szczerego srebra- po Chloe można się było wszystkiego spodziewać); czarna spódniczka, która ledwo zasłaniała pośladki; do tego czarna, skórzana kurtka i glany tego samego koloru. 

-Nie jest ci gorąco?- zapytałam, patrząc sceptycznie na kurtkę i glany. 

-Czego się nie robi, by dobrze wyglądać...- powiedziała z uśmiechem.

Spojrzałam na jej twarz, widząc idealny makijaż. Usta, pomalowane szminką koloru wiśni, przyciągały chłopców na kilometr. 

Jak zawsze, Chloe wygrała naszą codzienną rywalizację o lepszy ubiór. Spuściłam głowę, choć byłam przyzwyczajona do przegranej. Chloe zawsze ubierała się lepiej, bo miała więcej pieniędzy na ciuchy i  mogła ubierać się jak chciała, a jej rodzice mieli to gdzieś. Obydwoje pracowali po parenaście godzin dziennie, nie bo musieli- po prostu obydwoje to kochali. Pracoholicy.

Potem zaczęłyśmy rozmawiać o czymś innym. O moim tacie. 

-On naprawdę się zgodził?- wykrzyknęła Chloe z podekscytowaniem.

-Na to wygląda...- powiedziałam zamyślona. 

-Nad czym się tak zastanawiasz?- Chloe dała mi przyjacielskiego kuksańca, żebym wróciła do rzeczywistości. 

-Dlaczego ojciec zabronił mi iść na JAKĄKOLWIEK imprezę...- mruknęłam niezadowolona.

-I ty będziesz go słuchać?!- blondynka spojrzała na mnie tak, jakbym zwariowała.

Wzruszyłam ramionami.

-Powiedział pani Smith, żeby miała na mnie oko.

-A to świnia... Ale spoko- mruknęła do mnie- coś się wymyśli. 

-Tak uważasz?- zapytałam niepewnie.

-Przecież mnie znasz... Zawsze na wycieczkach są imprezy. 

-To mój pierwszy wyjazd.. Jak ojciec się czegoś dowie, to nie wyjdę z domu zanim skończę 18 lat...

-To jest chore- mruknęła Chloe.- Może on powinien pójść do lekarza? A może od razu do wariatkowa, co? Spoko, zamieszkałabyś u nas. Moi rodzice nawet by nie zauważyli, jak byśmy mieli nowego współlokatora. Co ty na to?

Zaśmiałam się cicho.

-Gdyby wszystko było takie proste...

Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, głównie o chłopakach i ubraniach. Gdy autokar był już zapełniony, na środek weszła pani Smith i zaczęła mówić:

-Dziś mamy bardzo ważny dzień. Pierwsza wycieczka w tym roku szkolnym- spojrzała na nas uważnie.- I jeśli nie będziecie przestrzegać reguł, również wasza ostatnia. 

Kobieta zrobiła krótką przerwę.

-Za posiadanie alkoholu, narkotyków i papierosów, automatycznie jedziecie do domów. W łóżkach macie być o wpół do jedenastej. Żadnego spania w nie swoim pokoju i żadnych, ale to żadnych IMPREZ!!!

Wszyscy zaczęli krzyczeć z niezadowolenia. Kobieta uciszyła nas ruchem ręki.

-Jeśli zrobicie jakąkolwiek imprezę, przyrzekam, że to będzie wasza ostatnia wycieczka!

Nikt nie wiedział, a tym bardziej nauczycielka, że jej groźba może się spełnić...

Autokar ruszył. Była luźna atmosfera i wszyscy rozmawiali, jedli lub spali. Było tak beztrosko, że myślę, że nawet taka jedna Sara, która była "emo" i zawsze miała ponure myśli, nie podejrzewała, że za tydzień prawie wszyscy w tym autokarze, będą martwi...

Hotel we mgleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz