part 3

7.4K 364 123
                                    


Adam POV

Ostatni tydzień był pierdolonym koszmarem. Patrick robił się nie do zniesienia. Czułem się jak worek treningowy. Jeśli komuś się wydawało do tej pory, że był „miękki", teraz powinien się dobrze zastanowić nad otwarciem jadaczki. Jeszcze nie ścieliły się wokół trupy, ale byliśmy blisko wielkiego wybuchu.

Obserwowałem jego sparring z Marco. Obaj byli nabuzowani złością. Prawie ze sobą nie rozmawiali, od pamiętnego wieczoru, kiedy go naćpaliśmy. Za to chętnie obijali się na matach. Byliśmy teraz codziennie gośćmi w miejscach takich jak Marcello's i im podobnych. Nie wiem czy na ciele Patricka było jeszcze jakieś miejsce, którego nie pokrywały siniaki. Najwyraźniej obu im sprawiał przyjemność ból.

Doszedł mnie nieprzyjemny dźwięk zderzenia ciał. Marco wyprowadził potężny sierpowy i uderzył Patricka w podbródek. Ten cofnął się chwiejnie. Potrząsną głową. Z rozciętej wargi kapała krew. Znów go będzie trzeba pozszywać.

- Masz dość? – Marco oparł się ciężko o liny.

- Nie. – odwarknął Patrick, nadal nie mogąc złapać porządnie pionu.

- Ma dość! – oznajmiłem kategorycznie im obu. W ręku miałem butelkę wódy na myszach. Tak, kurwa wiem, że picie alkoholu nie jest wskazane po wysiłku fizycznym, ale w dupie to mam. To obijanie mord musi się skończyć. On musi wrócić do normalnej roboty. Jak się upije, spróbuję mu ustawić nieco w głowie priorytety. Zanim zrobi to ktoś inny.

Na szczęście sam wyszedł z ringu. Zdejmował owijki, ale szło mu opornie. Przyniosłem apteczkę. Ta warga będzie musiała być zszyta. Sam sobie może to zrobić. Nie zamierzałem grać dobrego samarytanina, poza upiciem go do nieprzytomności.

Obserwowałem jego nieudolne próby szycia.

- Siadaj. – rozkazałem wyjmując z dłoni igłę. Jeden szew i po sprawie. Przynajmniej na dziś. Nie poszedł pod prysznic, tylko usiał na podłodze. Nalałem mu szklankę do pełna.

Piliśmy w ciszy.

- Muszę się jej pozbyć z mojej krwi. – powiedział mrocznie opierając głowę o ścianę.

- Ona nie jest w Twojej krwi, ona jest w Twojej głowie. – odparłem siadając obok niego na podłodze.

- Nigdy nie myślałem, że będę musiał wybierać pomiędzy lojalnością do rodziny a miłością do kobiety.

Upiłem łyk ze swojej szklaneczki.

- Ty nie wybierałeś. Tobie nie dano wyboru.

Wziął potężny łyk.

- Wiedziałem, że Carlotta chce tronu na bliskim wschodzie, ale chyba nie zdawaliśmy sobie sprawy jak bardzo.

- Po trupach od celu.

- Nie powinienem był jej odsyłać.

Nawet jeśli się z nim zgadzałem, nie bardzo mieliśmy wybór. Giovanni był władzą ostateczną.

- Lepiej to, niż zastanawianie się, która z nich pierwsza będzie usiłowała ją zabić.

- Mógłbym się pozbyć każdej z nich i zwalić na Kubusia Puchatka. – wiedziałem, że ma rację – Alessi nigdy nie lubił Heleny.

Opróżnił swoją szklankę duszkiem. Spojrzałem na butelkę z uniesionym brwiami. Ewidentnie miała 40% ale wchodziła mu jak woda z kranu.

- Giovanni dał Ci wybór. Zrobiłeś to, co uznałeś w danej chwili za najlepsze wyjście.

You own me! - Baleary tom #4 - Premiera Marzec 2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz