2

21 1 0
                                    

George czując się strasznie dziwnie po spotkaniu z Techno wpadł na pewien pomysł, który na początku wydawał mu się świetny, ale teraz, gdy stał pod drzwiami domu wyższego mężczyzny, zmienił się w coś beznadziejnego. Gdy na pukanie nikt nie odpowiedział, miał odchodzić od drzwi, ale nagle drzwi się uchyliły i przez szparę pomiędzy nimi a futryną można było zobaczyć kawałek twarzy różowowłosego. George stał tak kilka chwil, wpatrując się w niego, po czym przypomniał sobie po co tu przyszedł i naprawdę pożałował tej decyzji. Wydawała mu się totalnie bez sensu.

-Przepraszam, że tak nagle przychodzę, ale czy chciałbyś może prowadzić ze mną sklep...? - zapytał drżącym głosem?

-Huh? Czemu ja? - zapytał zdziwiony Techno, bo nie spodziewał się takiego rodzaju propozycji.

-Ponieważ chciałbym cię lepiej poznać i myślę, że dobrze by mi się z tobą pracowało... - powiedział speszony brunet.

-Hmmm... No nie wiem. - odparł zmieszany mężczyzna. - Może wejdziesz? Czy masz zamiar tak stać?

-Ja chyba będę już iść-

W tym momencie bardzo mocno rozpadał się deszcz i George nie miał wyboru jak tylko wejść do domu Techno. Bardzo obawiał się tego, że może nadużyć jego gościnności i zniechęcić go do siebie, czego szczególnie nie chciał, dlatego staranie wytarł buty o wycieraczkę, a następnie podążył za gospodarzem do salonu. Był tam piękny kominek, a obok niego spora kanapa, na której leżał gruby kot.

-O, Toby! - przywitał się ze zwierzęciem.

-Możesz usiąść na kanapie i poczekać na mnie. - powiedział Techno z niechęcią, a następnie ruszył w kierunku swojej kuchni.

-Jak to poczekać na ciebie? - zapytał zdenerwowany George. - G-gdzie idziesz?

-Tak się składa, że przerwałeś mi gotowanie obiadu. - odpowiedział lekko zirytowanym głosem. - Idę skończyć to co zacząłem.

-Uh, przepraszam... - powiedział zestresowany brunet.

Techno wyszedł z salonu, a George przerażony siedział na kanapie obok kota, który wyglądał jakby mógł go zabić w każdym momencie. Tymczasem wyższy mężczyzna kończył właśnie przygotowywanie posiłku i zamierzał nałożyć go na talerz dla siebie oraz niespodziewanego gościa, gdy nagle rozległ się głośny krzyk. Techno przewrócił oczami, wziął oba talerze w dłonie i przeszedł do salonu, gdzie aktualnie rozgrywała się walka na śmierć i życie pomiędzy gościem a kotem. Jak domyślał się gospodarz, kot miał przewagę. Mimo, że widok tej sceny, kota dosłownie siedzącego na twarzy Georga, bawił go na jego własny sposób, postanowił pomóc brunetowi i wrócił do kuchni po kocią miskę, do której włożył kawałki rano złowionej ryby. Postawił ją na podłodze, a po chwili kot był przy niej. Następnie usiadł na kanapie obok swojego gościa i zaczął jeść przygotowany przez siebie obiad. George nadal zaskoczony zaistniałą sytuacją spojrzał na Techno.

-Czemu się na mnie patrzysz? - zapytał zniecierpliwiony mężczyzna, czując na sobie wzrok towarzysza.

Brunet nie odpowiedział, odwracając zamyśloną twarz w stronę jedzącego właśnie kota. Patrzył na niego dopóki tym razem to on nie poczuł wzroku na sobie wzroku mężczyzny siedzącego obok.

-Jesz czy nie? - zapytał Techno znudzonym głosem.

-Mogę zjeść... - mówi lekko przygnębionym głosem.

Czemu jest mi tak smutno? pomyślał George. Chyba spodziewałem się milszego przyjęcia...

Z myśli wyrwał go kot, który wskoczył mu na kolana. George podskoczył, prawie zrzucając zwierzę.

-Boisz się kota? - zapytał widocznie rozbawiony Techno.

-T-trochę - odpowiedział brunet drżącym głosem.

Mężczyzna zabrał Toby'iego z kolan chłopaka i położył go obok siebie.

Nastała niezręczna cisza, która strasznie przytłoczyła Georga, który znowu postanowił powiedzieć, a raczej zapytać o coś, co jako pierwsze przyszło mu do głowy.

-Jak zamierzasz nazwać swojego konia?

-Ehm. Jeszcze nad tym nie myślałem. - odparł Techno po krótkiej chwili.

-Może Carl? - zaproponował brunet. - Nie wiem dlaczego, ale jakoś pasuje mu to imię...

Techno wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał co sprawiło, że George poczuł się jeszcze bardziej niezręcznie. Spojrzał w okno i z ulgą stwierdził, że przestało padać, więc wstał i skierował się do przedpokoju z zamiarem wyjścia. Nie oczekiwał, że gospodarz za nim pójdzie i szczerze tego nie chciał, bo miał już dość niezręczności jak na jeden dzień. Jednak mimo wszystko zrobiło mu się przykro, gdy wychodził z domu po powiedzeniu zwykłego "do zobaczenia".

Tymczasem Techno nawet nie zauważył, że jego gość opuścił dom. Był zatopiony we własnej kłótni z głosami w głowie, które mówiły dziwne i nieprawdopodobne rzeczy.

-Może być Carl... - powiedział po długiej chwili, a dopiero po chwili zorientował się, że towarzyszy mu tylko i wyłącznie kot.

Po Georgu ani śladu...

***

Techno x GeorgeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz