Była około dwudziesta, gdy usłyszeliśmy przekręcanie klucza w drzwiach. To oznaczało tylko jedno: Nowa przybyła! Przysłuchiwaliśmy się, o czym rozmawiała z właścicielem. Momentami byliśmy aż zszokowani jego wysokiego mniemania o nas. Według niego byliśmy cichą, spokojną i ułożoną grupą studentów, którzy nad imprezy preferują książki. Gdyby tylko wiedział, że alkohol leje się w jego mieszkaniu częściej niż jakikolwiek inny napój... Po cichu liczyliśmy, że nikt nie zostawił nigdzie niczego kompromitującego, gdy właściciel pokazywał dziewczynie kuchnię i łazienki. Moje skupienie na nasłuchiwaniu przerwała wiadomość od Martyny na grupie mieszkaniowej.
Tini: Powinniśmy wyjść się przywitać?
Miłek: Niezbyt widzi mi się widzenie z właścicielem. Chcecie to wychodźcie, mnie nie ma...
Kacpr: Chyba tym razem się zgodzę z Miłkiem. Jeszcze zacznie nam wypominać zaległe czynsze i będzie pouczać nas żebyśmy tym razem zapłacili na czas. Pass.
Tini: Ale jesteście... Sama nie wyjdę no!
Kacpr: A kto Ci każe? Później się przywitasz!
Tini: No dobra...
Miłek: Negocjacje były krótkie.
Krótka okazała się także wizyta właściciela. Zazwyczaj zostawał na trochę, żeby porozmawiać z nowymi czy nawet wypić z nimi kieliszek. Na nasze szczęście wypadło mu coś pilnego i zawinął się po szybkim oprowadzeniu.
Tini: To... Teraz?
Kacpr: Czekaj, rundę gramy w CoD'a
Tini: Dziewczynę byście sobie znaleźli...
Miłek: To daj znać, kiedy będziesz wolna.
Tini: NIE.
Kacpr: A może zaczekamy aż wyjdzie do kuchni czy coś?
Miłek: Jestem za.
Tini: Okej, tylko bez wymówek wtedy!
Nie trzeba było długo czekać na jej wyjście. Kiedy tylko usłyszeliśmy otwierające się drzwi od pokoju zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Martyna i Kacper wyszli pierwsi, bo musiałem się jeszcze nieco ogarnąć. Sądząc po głosach i śmiechach szybko wprowadzili wesołą atmosferę, ale im dłużej się przysłuchiwałem, tym bardziej głos nowej lokatorki wydawał się znajomy. Ułożyłem włosy, narzuciłem lepszą koszulkę i wyszedłem z pokoju. Moje domysły okazały się trafne. Spoglądając w stronę kuchni dostrzegłem ją. Zamarłem. Nasze spojrzenia spotkały się ze sobą na dłuższą chwilę, a wyrazy naszych twarzy mówiły wszystko. Mimo, że udawała radosną wiedziałem, że oboje czuliśmy to samo - Czystą nienawiść. Podszedłem do grupy, po czym zwróciłem się do Karoliny, bo tak miała na imię nowa.
- Kopę lat. Nie sądziłem, że jeszcze Cię zobaczę.
- Widzisz, lubię zaskakiwać. -Uśmiechnęła się podle.
- Tak... Widzę. Jak noga? -Spytałem trącając lekko jej kolano swoim.
Nic nie odpowiedziała, a współlokatorzy widząc rosnące napięcie i rosnącą w naszej dwójce potrzebę rozmowy rozeszli się po pokojach. Gdy tylko zamknęli za sobą drzwi, chwyciłem ją mocno za ramię i wszedłem z nią do jej pokoju.
- Mogę wiedzieć, co ty tu kurwa robisz? -Syknąłem.
- Nie dramatyzuj, wiedziałeś, że prędzej czy później Cię znajdę. Wyjechałeś tak bez pożegnania. -Na jej twarzy znów zawitał podły uśmiech.
- Wydawało mi się, że dałem Ci jasny sygnał. -Spojrzałem w stronę jej kolana.
- Tak, to był jasny przekaz. Coś w stylu "znajdź mnie". -Odburknęła.
- Nigdy nie byłaś zbyt inteligentna. To było bardziej coś w stylu "jak jeszcze raz cię spotkam, to kula w kolanie to będzie twój najmniejszy problem".
- Drugi raz ci się to nie uda. Widzisz, spędziłam wiele czasu obserwując cię i wyciągając wnioski z naszego ostatniego spotkania. Powiedz, dalej odwiedzasz jej grób? A może wciąż nie miałeś odwagi tego zrobić? -Zaśmiała się.
Zagotowało się we mnie. Pod wpływem impulsu złapałem ją za szyję i z dużą siłą przycisnąłem do ściany.
- Tak bez gry wstępnej? -Spojrzała wrogo w moje oczy.
- Nie waż się o niej wspominać. Wtedy się zawahałem, tym razem nie będę mieć takiej słabości.
- Musisz się bardziej postarać. -Rozejrzała się po pokoju, po czym mnie odepchnęła.
- Aleś odważna, szkoda, że nie byłaś taka wtedy w Bytowie.
- Bo teraz nie jestem sama. Spróbuj mi coś zrobić to przekonasz się jak długo przeżyjesz.
Rozłożyła ręce w subtelnie zwycięskim geście. Czując uciekające resztki cierpliwości postanowiłem się wycofać, bynajmniej na tamten moment. Wparowałem do swojego pokoju trzaskając za sobą drzwiami. Opierając się o nie osunąłem się na podłogę, aby przywrócić sobie choć trochę opanowania. Powrót Karoliny oznaczał dla mnie ogromne kłopoty. Sama jej przeprowadzka nie była przypadkiem, tego mogłem być pewien. Fakt, że nie była w Poznaniu sama mógł oznaczać powrót całej "cudownej" ekipy. Podniosłem się i zacząłem błądzić po pokoju. Telefon wibrował co chwilę. Reszta ekipy chciała jak najszybciej dowiedzieć się o naszej przeszłości. Nie mogli się o tym dowiedzieć, to miał być zamknięty rozdział mojego życia. Zacząłem planować. W głowie roiło się od przeróżnych scenariuszy, musiałem być gotowy na wszystko... Nie zauważyłem nawet kiedy zegar wybił godzinę trzecią nad ranem. Chwyciłem telefon i z kontaktów wybrałem numer podpisany "F".
- Halo? -Odezwał się zaspany głos.
- Tu Miłosz.
- Zgaduję, że nie dzwonisz o tej porze żeby powspominać dawne czasy... O co chodzi?
- Za dużo by mówić o tym przez telefon. Jutro, Święty Marcin, Dwunasta.
- Jasne, będzie potrzebny sprzęt?
- Nie, jeszcze nie...
CZYTASZ
Może Tak Miało Być [Rework w toku]
Short StoryPrzez ostatnie lata towarzyszyły mu tylko rozczarowania, traumy i żale. Patrząc wciąż w przeszłość nie potrafi dostrzec szans jakie przynosi mu przyszłość. Czy uda mu się odbudować zanim mrok pochłonie go w całości?