12. Istny szatan.

222 8 0
                                    

Ellie's pov:

Niedziela i poniedziałek to była jakaś tragedia. Czułam się, jak nieżywa. Z każdym kolejnym spotkaniem, podwyższam swoje możliwości najebania się i ani trochę mi się to nie podoba. A ciotka z wujkiem to już w ogóle mają mnie dosyć. Nawet doszli do wniosku, że już nie będą mi współczuć, tylko sami mnie trochę pomęczą, dlatego wczoraj po szkole siedziałam z nimi w restauracji. O mało im tam nie padłam. Nie pamiętam, kiedy ostatnio się czułam, aż tak źle. O dziwo pamiętam dość sporo, chociaż były rzeczy, o których się zdziwiłam, bo pierwszy raz o nich słyszałam. Tak naprawdę, chyba nikt nie pamięta całej imprezy w całości. Z tego co też wiem, to nic nie zostało uszkodzone, poza butami Kyle'a, na które zwymiotował Oliver niedzielnego ranka. Nadal nie wiem, jak doszedł do korytarza z wanny.

Dzisiaj było trochę lepiej.

Trochę.

Ollie nadal się źle czuł, ale jakoś specjalnie humor go nie opuścił, co chwilę rzucał innym tematem. Co nowego w naszej szkole, to to, że na najdłuższej przerwie, codziennie gra kapela. Tak samo dzisiaj. Bardzo fajnie to wyszło, jest tak jakoś przyjemniej i milej, a to słońce za oknami to już w ogóle tak poprawia humor, że wow. Na wfie zabrali nas do parku, gdzie spędziliśmy godzinę na konkurencjach. W wielu było trzeba biegać, więc, nie każdemu się to podobało i wielu marudziło. Dla mnie to była sama przyjemność

I've been tryin' to call,

I've been on my own for long enough,

Maybe you can show me how to love, maybe,

I'm going through withdrawals,

You don't even have to do too much,

You can turn me on with just a touch, baby,

I look around and,

Sin City's cold and empty,

No one's around to judge me,

I can't see clearly when you're gone.

– And I said, ooh, I'm blinded by the lights – zaśpiewał mi nad uchem Ollie, uniosłam jedną brew i pokręciłam głową. Lubię, jak śpiewa, ale nie jak robi to nad moich uchem.

– Cieszę się, że masz tak dobry humor – poklepałam go po ramieniu. – Ale chyba zapomniałeś, że masz sprawdzian z chemii – przypomniałam mu, a on momentalnie pobladł, przez co nie powstrzymałam parsknięcia.

– Było miło, ale spierdalam – wstał i pożegnał się z nami machnięciem ręki.

– Miałeś mnie odwieźć! – krzyknęłam za nim, ale nawet się nie odwrócił.

– Zabiorę cię – podziękowałam brunetce, przytulając ją do siebie. Poklepała mnie parę razy, dając do zrozumienia, że mam się odsunąć, ale zamiast tego przyciągnęłam ją do siebie jeszcze bardziej.

Chwilę później obok mnie pojawił się Riley i pociągnął w stronę kapeli, która już pakowała sprzęt, bo za parę minut kończyła się przerwa. Pierwszy raz od wycieczki miałam okazję porozmawiać z Laurą, ich wokalistką. Osobiście chciała podziękować za zastąpienie jej na balu. Dopiero teraz wróciła do szkoły, wyjaśniła, że już po Aspen nie czuła się najlepiej, ale olała wszystkie oznaki i później się nasiliło. Takim sposobem skończyła z zapaleniem płuc. Zaproponowała mi, abym częściej brała udział z nimi, ale odmówiłam. Uwielbiam śpiewać, ale nie chcę się zapętlać w kolejną rzecz w tej szkole, bo wolę się skupić na biegach. Obiecałam, że jak będę w wielkiej potrzebie, to na pewno mogą na mnie liczyć.

Case Or DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz