Był w miarę ciepły, wrześniowy poranek, kiedy Kenma szedł do szkoły z rękoma w kieszeniach swojej czarnej bluzy z Thrasher'a, co chwile zmieniając piosenkę, która leciała mu w słuchawkach, na inną. Stawiał kroki powoli, jakby bez życia, całą drogę wpatrując się w kostkę brukową pod nogami, co chwile zaprzątając sobie głowę niezawiązaną sznurówką. Wyjął telefon z tylnej kieszeni swoich spodni, patrząc na czas jaki pozostał mu do rozpoczęcia pierwszej lekcji w tym roku szkolnym. Po szybkim obliczeniu w pamięci Kenma przeanalizował, że do dzwonka jeszcze tylko 15 minut. Czyli zostało mu jeszcze plus minus 900 sekund cieszenia się beztroskim, wakacyjnym życiem, bez tony zeszytów, połamanych ołówków i kompletnego braku czasu. A na następne wakacje będzie musiał czekać aż 10 miesięcy, spędzając je pewnie w swojej jaskini, po raz enty wkuwając jak najwiecej tylko jego mózg potrafił przyswoić. I chcąc nie chcąc, zapewne znów popadnie w nostalgie, przyglądając się swojemu życiu z boku, powoli tracąc nad tym jakąkolwiek kontrole.
Kenma westchnął głośno, wchodząc przez białe drzwi prowadzące do budynku szkoły.
Podrapał się po głowie, próbując przypomnieć sobie numerek swojej sali lekcyjnej. A nie mając siły dłużej główkować, po prostu sprawdził te informacje na dzienniku, tym samym dobijając się faktem, że pierwszą lekcje mają z wychowawczynią. Schował telefon do kieszeni i po raz pierwszy chyba dzisiaj podniósł wysoko głowę, rozglądając się po korytarzu.Ten rok niczym nie różnił się od poprzedniego, ten sam Bokuto latający za Akaashim, ten sam wyraz twarzy jego nauczyciela od chemii, te same szafki. Po części uspokajała go wiadomość o ciągle trwającym porządku w jego życiu, ale z drugiej strony ta cała nostalgia powoli zaczęła dawać się we znaki. Żadnych znajomych i brak jakiegokolwiek punktu zaczepnego w życiu sprawiły wrażenie, jakby całe jego życie było jedną wielką plątaniną różnych dni połączonych w jedno. Jedyne do czego dążył, to ukończenie liceum z ocenami godnymi uwagi jego rodziców, a później pójdzie na jakiegoś prawnika czy co tam jego matka sobie wymyśli.
Po wejściu do sali usiadł w ławce gdzieś na końcu pomieszczenia, z dala od reszty klasy i, uprzednio wyciągając szkicownik, otworzył zeszyt na losowej stronie i zaczął rysować róże.
Zarysował jakiś nie do końca wyraźny szkic płatków i łodygi z mnóstwem kolców, trochę mocniej podkreślając mały listek, ciągnący się wzdłuż łodygi. Ale gdy listek już cały powstał, Kenma skrzywił się i zmazał go do połowy, dorysowując ostre zagięcia na jego końcu, przez co wyglądało jakby liść został brutalnie przez kogoś zerwany.
A w momencie, gdy miał zaczynać cieniować pierwszy z płatków róży, do klasy wszedł nauczyciel z jakimś chłopakiem, którego Kenma nie kojarzył. Spojrzał się w ich stronę i przeleciał nowego wzorkiem. Wysoki i dobrze wbudowany nastolatek, z czarnymi włosami i luźnymi ciuchami. Typowy fajny chłopak, który na jedno skinienie palcem może mieć każdą. Kenma zmarszczył brwi i znów spojrzał na swój rysunek usychającej róży. Starł z kartki śmietki po gumce i zaczął cieniować płatek, od czasu do czasu przysłuchując się przedstawiającemu się w tle chłopakowi.
Zaprzestał swojej czynności dopiero wtedy, gdy ktoś zasłonił mu dopływ światła niezbędny do dalszego szkicowania. Kenma podniósł głowę i, zauważając tam przyjaźnie uśmiechniętego czarnowłosego, podniósł jedną brew do góry.
— Mogę tu usiąść? - zapytał, wskazując na wolną ławkę obok blondyna.
— Nie - odpowiedział Kenma wracając do rysowania.
Ale Kuroo ignorując krzyki dziewczyn proszących o dzielenie ławki z nimi, bez słowa usiadł obok Kenmy nic sobie z tego nie robiąc. Kenma spojrzał na niego z pretensją. Przecież wyraźnie powiedział, że ma tu nie siadać.
CZYTASZ
Rurze ||KuroKen||
FanfictionA Kuroo wstał, podał mu rękę i pomógł podnieść się z zimnego chodnika, prowadząc go do swojego domu, darząc kocem i ciepłą herbatą, obiecując, że zostanie na zawsze. [luty-kwiecień 2021] ✧art z okładki: my man wonderland on tumblr