Ulica Pokątna. Dobrze znana każdemu czarodziejowi i czarownicy w Londynie. Sklep z różdżkami, krawcowa, bar, lodziarnia, księgarnia, Magiczne Dowcipy Weasley'ów, ogromny bank na końcu i wiele, wiele innych. Gdzieś pomiędzy tym, w witrynie budynku z jedną z najnowszych działalności, lśnił złoty napis.
I żyli długo i magicznie.
Granger&WeasleyPewna kobieta właśnie kierowała się w jego stronę. Pewny siebie chód, elegancka marynarka podkreślająca jej temperament i te bujne loki. Otworzyła zamki i zniknęła w środku. Chwilę później wnętrze rozjaśniły światła, a z bliska można było usłyszeć delikatną muzykę. W środku znajdowały się wysokie regały z katalogami, szafa zamykana zaklęciem z segregatorami poszczególnych klientów, dwa biurka i wysokie schody, które pięły się z dwóch stron pomieszczenia, prowadząc na zaplecze i do głównego biura.
Ta nieduża firma podbijała w ostatnim czasie weselny rynek. Gryfonki zdecydowały się na ten interes po tym, jak obie były druhnami Luny Longbottom na jej ślubie i bardzo im się to wszystko spodobało. Postanowiły spróbować swoich sił w branży na stopie i magicznej i mugolskiej.
Jedna z właścicielek skierowała się na zaplecze. Odłożyła torebkę, zaparzyła sobie herbaty i wróciła do głównego pomieszczenia, gdzie usiadła nad jednym ze zleceń, które niedawno przyjęły. Pani młoda miała bardzo wymyślne wymagania, ale czego się nie robi dla szczęścia innych. Gdyby miała na ten temat inne zdanie, nie prowadziła by obecnie tej firmy. Zajęła się pisaniem listów do konkretnie wybranych punktów usługowych i sklepów.
Jakąś godzinę później drzwi frontowe otworzyły się, a dzwoneczek nad nimi zadźwięczał. Do budynku weszła Ginevra Weasley, druga właścicielka. Jej długie, ognistorude włosy układały się w piękne fale, a usta zostały podkreślone bordową pomadką. Na jej ustach widniał triumfujący uśmiech.
- Cześć, Herm - podeszła do biurka przyjaciółki i postawiła na nim kubek z parującą kawą, udekorowaną bitą śmietaną.
- Cześć, widzę po twojej minie, że Harington podpisał umowę - uśmiechnęła się dumnie.
- Bez zastrzeżeń - ruda wypięła pierś - Jak mu to wszystko przedstawiłam, to stwierdził, że jego narzeczona zasługuje na wszystko, co najlepsze i najwyżej pojawi się dopiero na ślubie, bo będzie siedział w pracy.
- Ta jego laska to się umie ustawić. Owinęła go sobie wokół palca - mruknęła Hermiona. Przywołała zaklęciem łyżeczkę i zaczęła zbierać śmietanę, która przykrywała czarny, aromatyczny płyn.
- Mugolki jednak nie są takie głupie - zażartowała w odpowiedzi Ginny, będąc już na górze schodów. Szatynka pokręciła głową, wracając do pisania kolejnego listu, a niedługo później dołączyła do niej przyjaciółka.
Tego dnia miały do załatwienia wiele rzeczy, tak więc po dwunastej starsza z dziewczyn wyszła i aportowała się po kolei na salę, do sklepu z alkoholami, jubilera i zbierała potwierdzenia. Obrączki, które wybrali młodzi, były najbardziej oryginalnymi, jakie widziała, przeszło jej przez myśl. Do biura wróciła dopiero po piętnastej, mając nadzieję, że wyciągnie rudą na obiad. Przekraczając próg prawie zderzyła się z wychodzącą kobietą.
- Oh, przepraszam bardzo - uśmiechnęła się uprzejmie i zrobiła krok w tył, aby przepuścić wysoką, brązowowłosą piękność.
- Nic się nie stało, panno Granger. Miałam nadzieję, że uda mi się jeszcze dziś panią poznać.
- Nie rozumiem - jej wyraz twarzy zmienił się odrobinę.
- Tracy Higgs bardzo panią zachwalała.
CZYTASZ
Dramione • Miniaturki
Fiksi PenggemarKilka słów wypocin, gdy głowy nie stać na większy pomysł. Zapraszam na miniaturki spod pióra Tyśki. Miłego czytania. • mogą występować wulgaryzmy oraz sceny nieodpowiednie dla młodszych czytelników