POV Kubir
Oparłem się rękoma o umywalkę. Przemyłem twarz zimną wodą i wytarłem w miękki ręcznik. Potargałem włosy dłoń jako tako układając je, blada cera ładnie z nimi kontrastowała. Dotknąłem opuszkami palców piegów które były ledwo widoczne ale jednak. Uśmiechnąłem się delikatnie i poprawiłem czarna bluzę z haftem loga marki. Zamknąłem za sobą drzwi łazienki idąc do pokoju. Sięgnąłem ręką po plecak. Miałem już wychodzić ale cóż.
— kochanie pamiętasz, że jutro masz zajęcia z fortepianu po szkole? — do korytarza weszła schludnie ubrana blondynka. Długie nogi, na których leżała dopasowana spódnica w kratę. Kardigan zarzucony na plecy do białego golfu, a pokręcone włosy opadały jej na ramiona.
— tak mamo, pamiętam — westchnąłem.
Niech ona już pojedzie w tą delegacje
Uśmiechnąłem się sztucznie. Blondynka pocalowała mnie w czoło kazac iść już do szkoły. Opuściłem biały dom rozglądając się po dużym ogrodzie z przodu. Dochodząc do bramki. Zamknąłem ją za sobą wchodząc na chodnik. Założyłem słuchawki puszczając wolniejsza playlistę. Co prawda nie miałem daleko do szkoły. Było ciepło. W końcu dopiero wrzesień.
Słońce przyjemnie muskało moją twarz. Powoli widziałem duży budynek mojej szkoły. Przed budynkiem standardowo stało pełno uczniów w czym jeden był moim przyjacielem. Był o rok starszy, ale uczęszczał ze mną do klasy. Przywitałem się z nim kierując do wejścia.
Wszedlismy na ostatnie piętro budynku, korytarze jak zwykle zasyfione ludźmi. Bananowe dzieci które roiły się wszędzie. Byłem w sumie egoistą bo sam takim dzieckiem poniekąd byłem. Szedlismy na drugi koniec. Czułem wzrok każdego na sobie, ale to już klasyczne.
Oparłem się o ścianę lustrując wzrokiem ludzi przechodzących obok. Zawsze w oczy rzucał mi się wysoki blondyn z dwójką jego znajomych. Często ubrany w monotonne kolory, bardziej czernie. Nie przepadałem za nim, momentami przechodził mnie dreszcz na jego widok. Zachowywali się jakby byli bogami. Przewróciłem oczami. Mieli lekcje naprzeciwko. Wyciągnąłem telefon z tylniej kieszeni spodni włączając go. Włączyłem dziennik, sam się w sumie włączył ale może to i lepiej.
— kurwa Mikols, wiedziałeś o sprawdzianie jaki zaraz mamy? — mruknąłem niezadowolony. Wolałem mówić do niego ksywka niż imieniem. Wygodniej, łatwiej.
— wait, co? — wyrwał mi telefon z ręki.
— zginiemy co? — zaśmiałem się.
Przecież to pytanie retoryczne.
Dzwonek, cieszę się wow. Zatrzymałem się chwilę trzymając jedną dłonią plecak. Zablokowaliśmy spojrzenia z owym blondynem który chyba był Tobiasz z imienia. Nie interesowałem się nim. Potrząsnąlem głową idąc dalej.
Usiadłem z przyjacielem w ostatniej ławce. Prukwa rozdała sprawdziany. Zapowiada się ciekawa lekcja, gapienie w pusta kartkę z fizyki.
Przegryzałem długopis gapiąc się w okno. Cholerne liceum dajcie mi wyjść. Zanudzałem się siedząc tu. Nawet nie było sensu.
— chodź na rogach w kółko i krzyżyk gramy — szepnął do mnie. Uśmiechnąłem się biorąc długopis.
Kreślilismy dobrze znana grę na fragmencie kartki obok pola na imię i nazwisko. Śmiałem się cicho. Czwarty raz z rzędu wygrałem ez.
— chłopcy czy mam wam postawić po jedynkach? Co to za zabawy — założyła ręce pod piersią nauczycielka. Spojrzałem na nią wzdychając.
— i tak to nic nie zmieni — uśmiechnąłem się. Kobieta pokrecila że zrezygnowaniem głową.
No i nareszce koniec lekcji. Nie mam pojęcia jak ja zdam rozszerzenie z fizyki na maturze. Ale na razie o tym nie myślałem. Odetchnąłem z ulgą wychodząc na tył szkoły gdzie większość chodziła palić. Ale ja nie miałem ochoty. Skierowałem wzrok na grupkę chłopakow, dwóch brunetów i blondyn.
Czy moje życie sobie ze mnie żartuje?
Chyba tak.
Spojrzałem z politowaniem na Mikolsa który jedynie wzruszył ramionami. Odchyliłem glowe patrząc na niebo. Była przyjemna pogoda, o ile nie gniezdzisz się w domu.
Czy to dziwne, że chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o owym chłopaku?
---
A więc nowa książka która będzie dłuższa. I wydaje mi się że fajniejsza fabularnie. Mało się dzieje w tym rozdziale ale w następnych bedize ciekawiej.Co sądzicie? Jakieś teorie?
CZYTASZ
Melodia || Tobiasz x Kubir
FanfictionTo muzyka tworzy nas, niosąc w otchłani nasze zagubione dusze