Epilog

1.4K 127 67
                                    

Stanąłem przed lustrem gładząc biała koszule dlonią. Chciałem wyglądać dobrze, w końcu dziś miał się skończyc ten rok szkolny. Który był najlepszym w tym całym koszmarnym liceum. W końcu poznałem tu ludzi bez których nie dałbym rady funkcjonować. Mojej matki znowu nie było, wróciła dwa razy na miesiąc i znowu poleciała do pracy. Usłyszałem otwieranie się drzwi wejściowych, wiedziałem kto to. Później tych do mojego pokoju. Blondyn ustal obok mnie opierając brodę o ramię. Westchnął.

— znowu tu stoisz pewnie z godzinę i stresujesz się czy wyglądasz dobrze. I powiem ci to setny i ostatni raz, jesteś idealny, nie zmienisz nic w sobie i nie próbuj bo nawet nie potrzebujesz — uśmiechnął się zapinając mi ostatni guzik koszuli.

— a teraz chodź po spóźnimy się na rozdanie świadectw — pociągnął mnie za rękę do drzwi. Zaśmiałem się, był cudowny.

Było ciepło, wręcz gorąco. Wakacje które spędzę z nim zapowiadały się cudownie. Nie mieliśmy planów, jedyny jaki był to nasza obecność. Uśmiechnąłem się wchodząc do budynku szkoły. Przytuliłem się z każdym. Szczęście jakie miałem mając ich było nie do opisania. Wszyscy skierowaliśmy się na salę gimnastyczna. Przywitałem się z klasą jaka nie była najgorsza. Skierowalem wzrok na rządy krzesłek obok gdzie siedział Tobiasz, uśmiechnąłem się szeroko.

Blondyna wywołano na scenę, na jego świadectwie widniał czerwony pasek. Na moim niestety nie. Patrzyłem na niego z podziwem i wielka satysfakcja. Mieliśmy dość otwarty związek, bo on jak i ja wiedzieliśmy, że nikt nas sobie nie zastąpi. Relacja nie była już tak pełną zazdrości, możliwe iż była jakaś minimalna. Wiedziałem też, że dziś jest nasz dzien.

Odebraliśmy świadectwa. Wszyscy skierowaliśmy się do pobliskiej pizzerni. Co roku tam chodziłem. Usiadłem obok Tobiasza wtulajac się w jego ramie. Złożyliśmy swoje zamówienie. W między czasie wspominaliśmy caly ten rok.

— ja najbardziej i najlepiej wspominam matury — uśmiechnąłem się kierując wzrok na blondyna.

— Kuba wiesz wszystko uczyliśmy się będzie dobrze nie stresuj się tak? — powiedziałeś łapiąc mnie za dłonie. Wtulilem się w twoje ciepłe ciało, a po policzku popłynęła pojedyncza łza.

— tak, kocham cię — westchnalem.

Zawsze mnie uspokaja i wie jak to zrobić, po prostu na mnie działa. Wspomnienia z ostatnich dni były piękne. Jedzenie zaraz do nas przyszło, wszyscy zaczęliśmy się zajadać dalej wspominając cały przebyty rok. Patrzyłem za okno gdzie zaraz miało zachodzić słońce. Uśmiechnąłem się.

— kochani ja przepraszam ale porywam księżniczkę — zaśmiał się Tobiasz lapiac mnie za dłoń.

Zasmialismy się, a ja wybiegłem za blondynem z lokalu, wsiedliśmy do ubera jakiego musiał zamówić. Powoli dojeżdżaliśmy na wybrzeża miasta gdzie było blisko do plaży. Uśmiechnąłem się. Byliśmy praktycznie na miejscu idealnie na zachód słońca.

— Tobiasz nie chce mi się już iść — droczylem się z nim. Chłopak nic nie mówiąc zaśmiał się i wziął mnie na barana biegnąc w stronę wody. Usiadłem na piasku patrząc na zachodzące słońce za horyzontem.

— dziękuję, że mnie tu zabrałeś — uśmiechnąłem się kładąc głowę na jego ramieniu.

— wiesz często kocha się zachody słońca, a jeszcze bardziej się w kocha gdy ogląda się je z osobą za którą oddalbys wszystko — uśmiechnął się ścierając moją łzę.

— już nie płacz, nawet że szczęścia — powiedział całując mnie w czoło.

Ta chwila trwała zawsze

Zawsze przez kolejne lata gdy byliśmy na tej samej plaży to wyglądało jak a chwila

Nieskończona

Piękna

Pętla

----
Dobra koniec tego jednak teraz

ALE KOLEJNA KSIAZKA NIEBAWEM

Melodia || Tobiasz x Kubir Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz