Eleven

1.3K 144 96
                                    

Nikotyna zawarta w tytoniu już w jamie ustnej i głównych drogach oddechowych wchłonila się do krwi.  Cholerna trucizna która palilem. Od kiedy? Nawet nie wiem. Nie liczę dni, godzin, sekund. Niech to tylko mi minie. Zimno owiewało moja skórę. Wyrzuciłem niedopałek do popielniczki. Skierowałem się do łazienki gdzie zostawiłem telefon. Opuściłem się w nauce. Przemylem twarz wodą i zabrałem urządzenie wychodząc z domu z trzaskiem drzwi.
Miałem gdzieś to wszystko. Tłumie to w sobie i bardzo dobrze mi to wychodzi. Ponad dwa tygodnie z zerowym kontaktem z Tobiaszem. Życie nie zawsze nam sprzyja czyż nie? Czasem trzeba sięgnąc dna by przekonać się o tym.

Uśmiech przez łzy

"Nie możemy, obaj to wiemy"

Teraz już to wiem

Wszedłem pustym krokiem do placówki szkoły. Tydzień chodziłem na wagary. Matka dała mi ultimatum więc muszę. Pusto spojrzałem w bok gdzie stali chłopaki, blondyn z niższą brunetka jaka obejmował ramieniem. Nie obchodziło mnie to.

Wcale.

Chcąc iść dalej ktoś pociągnął mnie za nadgarstek kierując w bok. Nie czułem nic. Oparłem się o ścianę zakładając ręce na klatkę piersiową. Prychnąłem widząc Michała, Kubę i Wojtka. Trzech muszkieterów przybyło łiii! Super.

— gdzie wasze konie?, rycerzy — zaśmiałem się oglądając ciemne pomieszczenie.

— Kuba widziałeś swoi stan? Cały tydzień oblany, opuchnięte siwe aż oczy, ręce wyglądające jak same kości, zero kontaktu z toba, przysypiasz na lekcjach, to nie ten Kuba jakiego znam kilka lat — przybliżył się Michał. Był przejęty. A ja zachowywałem się jak chuj.

— nic się nie dzieje. Jest dobrze — skłamałem. Okłamywałem ich czy siebie? Chyba obie strony.

— jak słyszycie dzwonek, muszę iść — mruknąłem wychodząc i kierując się na górę.

Schodek po schodku by zdać test czy uda się dojść na górę. Nam się nie udało. Ale może mi się uda. Skierowałem się do sali matematycznej. Usiadłem w wolnej ławce by siedzieć samemu. Nie chciałem z nikim.

Notowałem przykłady starając się coś słuchać ale wciąż myślałem o tobie. Kartka w niektórych momentach była mokra. Do klasy weszła nasza wychowawczyni rozmawiająca o czymś z nauczycielką. Kobiety spojrzały na mnie. Wychowawczyni poprosiła mnie do gabinetu pedagogicznego. Michał spojrzał na mnie niezrozumiałe. Wzruszyłem ramionami wychodząc. Kierowaliśmy się na koniec korytarza. Usiadłem na krześle obrotowym przed krótko ścięta kobieta. Tuż obok usiadła wychowawczyni.

— Kuba dzwonila do nas twoja mama, nie pokoi radę twoje zachowanie. Miałeś dobre oceny, a w tamtym tygodniu miałeś same zera przez nieobecności, równie w tym jedynki może dwójki cudem. Co się dzieje? Obawiamy się, że możesz nie zdać matury. Nie chcielibyśmy stracić tak dobrego ucznia — zaczęła pedagog.

— oczywiście matka również się niepokoi — dodała wychowawczyni. Martwi się chyba o słowo w szkole o swoim nazwisku.

— ah tak, przepraszam najmocniej, ale miałem mały kryzys oraz zmarła nam jedna osoba z klanu. Nadrobię wszystko to się już nie powtórzy — wymusilem uśmiech rzucając jakimś głupim usprawiedliwieniem.

Chwilę rozmawialiśmy, bardziej one wygłaszając niepotrzebne mi monologi. Zezwoliły mi opuścić gabinet. Wychodząc minąłem się z Tobiaszem, nie wyglądał dobrze. Ten widok bolał. Ale nie moge nic zrobić.

Wróciłem do klasy na ostatnie minuty lekcji. Na przerwy uciekałem gdzieś by uniknąć niepotrzebnych rad przyjaciół. Było dobrze. Tak, zdecydowanie. Była środa, a w ta niedzielę Tobiasz miał występ. Przyjdę, ale dlatego, że mnie kiedyś prosił. Dotrzymuje obietnic.

Reszta dnia minęła monotonnie. Woda, tytoń, cztery ściany i szloch.

---

Nie zabijcie mnie okej?

Co 20 gwiazdek rozdziały 

Melodia || Tobiasz x Kubir Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz