#16 Podwodny spacer

129 7 44
                                    

Szli pod niebieską wodą i jej piaskowymi ścieżkami, kierując się do przodu. Dzięki fakcie bycia w bańce, mieli w jakiś sposób powietrze. Również dzięki temu, że mieli ze sobą Appy i Dinga, którzy szli razem z nimi, kierowali się na wyspę pod bezpieczną wodą. Ta dwójka była prawie jak podwodny GPS.

Wybrańcy raczej nie myśleli zbyt długo nad tym czym jest ta bańka, nawet Eryk uznał ją po prostu za "tajemniczą bańkę z powietrzem wodzie". Nie miał już siły, by cokolwiek sobie tłumaczyć żartem, snem czy nauką. Woren za to uważał, że jest to błogosławieństwo ptaka, który umarł by ich ochronić. Otisowi było najtrudniej coś stwierdzić, od czasu kiedy zatonęli, miał za dużo w głowie i przestawał pomału cokolwiek rozumieć. Jednak podobnie jak wilkołak, podejrzewał, że to może być ochrona kogoś wyżej, albo moc kogoś z ich grupy. Za to River brał pod uwagę swoje karwasze z polem siłowym, które jednak odpaliły i tym tak naprawdę była bańka. Widział też możliwość, że obudziła się w nim jakaś moc.

Dakota szła na samym końcu z Appy. Raczej dużo nie rozmawiały, Dokata po prostu czasami dzieliła się swoimi przemyśleniami albo innymi rzeczami. Woren, Dagie i River byli trochę oddaleni od dziewczyn, a Eryk zaraz przed nimi, razem z Otisem, którego poznał parę dni temu. Za to na samym przodzie kroczył Ding rozmawiając o czymś z Blue, Kallen i Nastazją.

- Boże, popatrzcie na niego, miałem taką cudowną szansę na miłość, a i tak oczywiście mi nie wyszło. Prawie z nim pogadałem na łodzi! Ale wtedy, nagle pojawiły się te przeklęte fale Króla Trytona. Oczywiście, musiałem stracić okazję, by się do niego zbliżyć. Chyba nigdy nie uda mi się z nim znowu porozmawiać... Gdy wrócimy na ląd, on sobie pójdzie tam, a ja tam, i tak skończy się ten krótki romans jak z bajki - westchnął głośno River. - Boże, ja nigdy nikogo sobie nie znajdę.

- No już, już, na pewno sobie kogoś kiedyś znajdziesz. Mówisz tak, jakby Ding był jedynym mężczyzną na ziemi - powiedziała Dagie starając się go pocieszyć.

- Jesteś przecież specem od miłości, nawet nie wiesz ile mnie o niej nauczyłeś! - dodał Woren chcąc jakoś pomóc, machając lekko ogonem. - Po prostu potrzebujesz swojego delfina, takiego jak miał Posejdon. Ktoś musi do niego podpłynąć i opowiedzieć o twoich bogactwach.

- Problem jest taki, że nie jestem królem wód i nie mam żadnych bogactw - wytłumaczył mu River, znów wzdychając głęboko.- To nawet nie jest takie proste jak się wydaje.

- Ale w sumie, to niezły pomysł - zauważyła Dagie. - Oczywiście nie wiem o czym rozmawiacie, ale gdyby tak ktoś podszedł do Dinga i dał kilka pochlebstw o tobie? Nie wiem, po prostu powiedział kilka pozytywnych rzeczy.

- Pochlebstwa? Pozytywy? - zamyślił się na krótką chwilę. - W sumie jesteście genialni! Przecież ciemność w miłości, wcale nie musi oznaczać jej końca. Wystarczy jedynie trochę pchnąć tę drugą osobę do przodu, a później sami podejmą decyzję. To oni podejmą decyzję co dalej, czy tak zakończy się to spotkanie, czy jednak potoczy się w innym kierunku, nadając nadzieję ślepym sercom. Jeżeli nadzieja zniknie, wychodzi na to, że nie był mi przeznaczony i tyle.

- Wow - odparł Woren po wysłuchaniu Rivera. Nie dokładnie wszystko rozumiał, ale brzmiało to naprawdę mądrze. - Jak nazywa się król miłości w świecie delfina?

- W mitologii greckiej? Jest tam bogini miłości, Afrodyta - odpowiedział mu czerwonowłosy.

- Byś mógł nią chyba zostać, Afrodytą - stwierdził Woren.

- W sumie pasuje to do ciebie, jesteś przecież panem romantyzmu - uznała Dagie patrząc pewnie na Rivera. Oczywiście lekko ją bawiło porównanie Rivera do Afrodyty, nie spodziewała się akurat takiej wypowiedzi od brązowowłosego, jednak rozumiała tok myślenia Worena. Nie widziała nic przeciwko, żeby River został boginią miłości.

Serce Eteru "Droga Płomienia" Część 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz