Trzask drzwi od auta rozniósł się po okolicy ciężkim echem, a zaraz po nim już nie tak głośne dwa kliknięcia informujące o zablokowaniu klamek.
-Teraz to już przesadziłyśmy! Na pewno nas wypieprzą, kuźwa, kuźwa.. moja pensja..-Mruknęłam pod nosem, zaciągając bardziej welon od stroju na czoło.
Obok mnie wydobył się chamski prych.
-Nie przesadzaj, nie może być aż tak źle.-Odparła Suivi bez większego wrażenia, ruszając w stronę pobliskich marmurowych schodów. Ominęłyśmy w trójkę metalową kładkę na koła i pobiegłyśmy po schodach. Kiedy miałam już chwycić uchwyt od gigantycznych drewnianych drzwi, niespodziewanie same się ruszyły ze skrzypem, a nas zalała fala ludzi.
-Szczęść Boże-Pokiwała w naszą stronę starsza pani.
-Szczęść Boże!-Odparł mały chłopiec.
-Szczęść Boże, wam drogie siostry-Rzekła młoda kobieta.
Ruszyłyśmy przed siebie, dociśnięte ciasno przy ramionach. Gdy przedarłyśmy się przez tłum, naszym oczom ukazał się widok, któremu nie jednemu naniósł by stracha. Ksiądz Bartosz stał między ławami, spoglądając na nas spod łba nieprzyjemnym wzrokiem. Miał skrzyżowane ręce na klatce piersiowej i stał w małym rozkroku.
Stałyśmy chwilę w ciszy, zanim nie poczułam ręki pchającej mnie w plecy by zrobić krok w przód.
-Ekhm.. więc no wiesz Bartek, nie uwierzysz co się stało-
-Znowu auto wam się zepsuło? Nie umiałyście znaleźć kluczy do waszej izby, korki, sąsiad was zaczepił bo chciał wysłuchać modłów naszego Pana Jezusa? Swoją drogą to niegrzeczne wykorzystywać Boga dla własnych celów.-
-Oj uwierz, robią z nim gorsze rzeczy...-
-Nie, naprawdę już nie wytrzymam z wami. Ja rozumiem się spóźnić, też nie raz mi się zdarzyło, ale żeby tak na sam koniec mszy?! To już jest przegięcie.- wygłosił oburzony.
-Oj no weź, ostatnia szansa-wysunęła się za moich pleców zgrabnym ruchem Wika.
-Nie, dość tego, wylatujecie. Oddajcie mi klucze, i raczej nie spodziewajcie się, że ponownie was przyjmę.- przerwał, wyciągając w naszą stronę dłoń skierowaną wierzchem do góry.
Przez moment wszystkie stałyśmy jak słupy, ale zaraz po tym ogarnął nami smutek. W końcu się przeliczyłyśmy. Suivi wysunęła z kieszeni habbitu smycz podpiętą pod metalowe kółko. Położyła delikatnie całość na silnej dłoni, która zaraz po tym zacisnęła się, a sam ksiądz odwrócił się bez słowa na pięcie i odszedł w stronę ołtarzu, zostawiając nas w same.Wyszłyśmy z kościoła i usiadłyśmy na bocznym murku zrezygnowane.
-Po prostu świetnie i gdzie my mamy teraz mieszkać? Wywalił nas na zbity pysk!-Wyrzuciłam szybko myśli, wymachując przy tym desperacko rękami, by po chwili opadły z plaskiem na uda.
-Niby taki ksiądz, a jednak gdzie mamy teraz spać? A może u rodziców?-Dodała Wika.
-Coś ty, u nich nawet miejsca nie ma, poza tym znowu zaczną się problemy majątkowe.-Odparłam, wyobrażając sobie rozpoczynającą się kłótnie i trzask drzwi.
-U kolegów?-Podniosła głowę Suivi. Instynktownie spojrzałyśmy na nią krzywym wzrokiem.
-I na chuja się pisałam na to?! Przecież nawet nie wierzę w niego,-Wstałam z murka, kierując swój wzrok w stronę nieba i wymachując w tamtą stronę groźnie palcem.-Wiesz co ci powiem, Boże? Pieprz się!-Wykrzyknęłam z przytupem.
-Ojojo..- Z prawej strony zabrzmiał starszy, męski głos. Wszystkie instynktownie odwróciłyśmy w tamtą stronę głowę. Stał tam dość wysoki mężczyzna, na około 45 lat. Był ubrany dość niecodziennie. Czarny garnitur, rękawiczki oraz wypastowane buty na błysk. Twarz była pomalowana na kolor biały, zaś dało się zauważyć, że boki żuchwy oraz czoła i policzki pomalowane były na czarno, wargi przecinały pionowe kreski, a nos został umalowany jak na szkieleta. Oczy zasłonięte były ciemnym okularami przeciw słonecznymi, jednak dało się zauważyć podkreślone oczodoły. Był łysy, tyle można powiedzieć wprost.
Zaraz po jego nagłym pojawieniu, obok ramienia mężczyzny pojawił się niższy, o wiele młodszy facet. Ten zbytnio nie różnił się ubiorem od pierwszego, co najwyżej na rękawiczkach, w kolorze złotym zaznaczone były pazury. Różnił się za to makijaż, co prawda twarz też była na biało, jednak teraz policzki miały bardziej prostokątny kształt, nie było kresek na ustach, tylko górna warga jest zamalowana, na nosie kształt uciętej kropli tak samo podkreślone oczodoły. Zsunął lekko swoje przyozdobione w białe kamyczki okulary, ujawniając nam brązowawo-zieloną tęczówkę prawego oka, drugie miało je bardzo jasną, można rzecz, nawet białą.-Czy ty pieprzysz Boga?-Wydukał mocno zdziwiony, ale zaraz po tym dostał z łokcia od starszego.
Trochę speszona wymachnęłam szybko rękami na myśl, że ktoś to słyszał, a po ich ubiorze w styl samotnych kawalerów mogli być oni ochroniarzami Bartusia.
-Nie, nie, chciałam powiedzieć-
-Hahaha! Spokojnie, też tak robię nie ma się co wstydzić.-Wygadał uśmiechając się. Jego kolega jedynie wzdychnął głośno.
-A siostry to co tak tutaj siedzą?-Odchrząknął przyglądając się każdej. Wzrok zatrzymał się głównie na osobie po środku, którą była Wika.
-Straciłyśmy pracę i przy okazji dom-Odpowiedziała Suivi.
Młodszy facet sięgnął po stary paragon i długopis.
-Chcecie zarobić?-Kiwnęłyśmy głowami.
-Pociągają was instrumenty, żarty z podtekstem seksualnym, a dzieci doprowadzają was do szału?-Odpowiedź twierdząca.
-Wierzycie w Józefa?-
-Jezusa.-Poprawił go starszy.
-Wszystko jedno-Spojrzał na nas. My tylko popatrzałyśmy po sobie niepewne.-Zatem zabieramy was ze sobą!-Wybuchł wyrzucając papierek w powietrze. Pierwszy z nich nachylił się marszcząc czoło.
-Od kiedy to ty decydujesz?-Burknął.
-A co ty sądzisz?- Tamten zerknął kątem oka na Wikę i zmieszany zrobił kółko wzrokiem w podłodze. -Bierzemy.-
-Jak macie na imię, piękne damy?-Pochylił się przy nas młodszy skręcając lekko biodro w bok.
-Suivi-Przedstawiła się pierwsza brunetka z okularami.
-Attarii-Mruknęłam przyglądając się ruchom kruczo-włosego.
-Wika-Starszy uśmiechnął się pod nosem.
-A wy to..?-Spytałam niepewnie.Mężczyźni spojrzeli na siebie spostrzegawczo.
-Mówcie nam, Papa Emeritus II oraz III.
CZYTASZ
To przecież też religia, ale nasza religia.
HumorWitaj wysłanniku samego lucyfera! Spragniony jakiejś literatury? Masz, potrzymaj to, to biblia w której zapisano historię, piękną historię. Jezus? Nie! Skądże ten pomysł? To jest powieść o pewnym kościele, gdzie złe rzeczy, uznaję się za dobre.