×××
Tego dnia było całkiem ciepło. A przynajmniej na tyle by sowi chłopiec siedział z Suną na ławce przed uczelnią i pochłaniał w przerażającym tempie jogurt truskawkowy. Chłopak był z Bokuto ma tym samym roku i właśnie mieli omawiać projekt na poniedziałkowe zajęcia. Wychodziło na to, że tylko Rintaro był tym zainteresowany. Mówił zawzięcie już od jakiegoś czasu, ale gdy tylko w odpowiedzi dostawał same "mhm" i "jasne" spojrzał się z wyrzutem na Koutaro.
- Chłopie, czy ty w ogóle mnie słuchasz? - spytał się w końcu. Nastała chwila ciszy, gdzie jedynym hałasem było tylko szuranie łyżeczką o dno opakowania po jogurcie. - Bokutoo.. - wyjęczał szatyn. - Czasami zachowujesz się jak dziecko.
Nie powiedział tego w złym znaczeniu, jednak Bokuto mógłby się czasem skoncentrować ma ważniejszych rzeczach.
- Oczywiście, że cię słucham Suna. Poprostu byłem skupiony i wiesz, no.. yy tak. - odpowiedział z zakłopotanym uśmiechem.
Rintaro się zaśmiał. Naprawę go lubił, a jego obecność powodowała poprawę nastroju nieważne jaki by był. W sumie to nawet pokusiłby się o stwierdzenie, że na Bokuto nie da się dłużej gniewać przez jego szczerość oraz otwartość na świat i ludzi.
- Powtórzę to jeszcze raz, ale tym razem słuchaj mnie chłopie. - przestrzegł go i wrócił do tego co mówił wcześniej. W końcu uzgodnili wszystko, a Suna wstał z ławki i powiedział, że musi już iść. Chłopcy pożegnali się żółwikiem, a białowłosy po chwili został sam.
Położył torbę na siedzisku i wstał by wyrzucić puste opakowanie. Rozciągnął się w miedzy czasie oraz roztrzepał włosy, co było jego mimowolnym odruchem. Wrócił do ławki po teczkę, założył ją przez ramię i miał się obrócić, gdy na kogoś wpadł.
- O boże przepraszam! - Bokuto od razu pisnął, bojąc się że komuś zrobił krzywdę. - Nic ci się nie stało? - wyciągnął rękę do chłopaka o czarnej grzywie, który wylądował na ziemi.
Alabastrowa dłoń złapała tą Koutaro. Była ciepła i wydawała taka delikatna, że bał się, iż mogłaby się rozpłynąć pod jego dotykiem.
- Nic się nie stało. - Chłopak wstał przy pomocy wyższego, podniósł głowę i uśmiechną się, pokazując że wszystko jest okej. - A poza tym to moja wina, podszedłem cię od tyłu. - zaśmiał się.
Trybiki w głowie sowiego chłopca zaczęły pracować. Skądś go kojarzy. Już gdzieś go widział. Myślał nad tym, aż w końcu ich oczy spotkały się, a na jego twarzy powitał delikatny rumieniec.
Już wiedział.
To był jego piękny nieznajomy.
- Nie, nie to moja wina, przepraszam - uśmiechnął się i podrapał po karku. - Masz całe ręce? - przerwał kontakt zwrokowy, co było dla niego trudne, ale bał się, że jego serce zaraz wyskoczy z piersi. Chciał uratować sytuację, więc złapał za dłonie nieznajomego i sprawdził czy wszystko z nimi w porządku. - Krwawi. - zmartwił się.
Akaashi nie mógł się odezwać, nie sądził że zabraknie mu słów. Chciał już odpowiedzieć, że to nic takiego, że sobie poradzi, ale Koutaro go wyprzedził.
- Zaczekaj chwilę, mam gdzieś w torbie plastry. - puścił go i zaczął przeszukiwać torbę. - A! Mam! - zwrócił się do chłopaka. - Mogę poprosić?
Keiji bez słowa podał krwawiącą część ciała, a sowi chłopiec delikatnie ją opatrzył. Czuł potrzebę chronienia nieznajomego, choć jeszcze nie rozumiał tego do końca.
- Gotowe. - oznajmił.
- Dziękuję..
- Bokuto. Bokuto Koutaro.
- Dziękuję Bokuto-san. - powiedział, a jego imię wybrzmiewało mu w głowie jak nowa, ulubiona melodia. Chłopak wydawał być na pierwszy rzut oka, doskonalszy jego najskrytrzych wyobrażeń. Myślał, że to kolejne senne marzenie, ale jednak nie. Bokuto Koutaro był tu i mówił do niego. Kenji dalej w to nie dowierzał.
- Nie ma za co..
- Akaashi, Akaashi Keiji.
- Ah Akaashi.. tak.. Nie ma za co - posłał w jego stronę rozczulający uśmiech. Jego serce drżało. Nie mógł uwierzyć, że stoi przed nim ten piękny nieznajomy. Nie. Teraz już nie jest nieznajomym. Teraz to jest Akaashi - chłopak, który zawładną jego sercem, chociaż jeszcze o tym nie wiedział.
- Mogę na chwilę twój telefon? - zapytał Kenji. Bokuto podał go bez wahania, a niższy coś wpisał, po czym oddał go właścicielowi.
- Do zobaczenia Bokuto-san. Odezwij się później. - pożegnał się z Koutaro, który przeżywał szok, że jego nazwisko tak dobrze brzmi wypowiedziane przez malinowe wargi.
- Do zobaczenia Akaashi!
Spojrzał na telefon, gdzie był zapisany nowy numer. Numer do Akaashiego Keijiego, tego pięknego nie nieznajomego.
×××
[akaashi] §electric love§
@akaashikeiji ▫️1g.
boze spotkałem go. i dałem swój numer. proszę niech się odezwie.×××
nie jestem pewna czy wszystko mi pasuje, ale chyba nie napisze tego lepiej. dajcie proszę znać jak wam się podoba, bo prawie nikt nic nie pisze, a jest bardzo ciekawa.
miłego dnia/nocy kochani
CZYTASZ
kampus; bokuaka
Fanfictionstudia, praca, przyjaciele, a w tym wszystkim.. on. nieziemsko piękny nieznajomy, który zawrócił w głowie niezdarnemu studentowi.