2

51 6 0
                                    

Noc, jak zwykle piękna i gwiazdzista. Jeden z moich ulubionych widoków. Zawsze jak patrzę na ten widok to widzę tak wiele. Jednak coś dziś nie dawało mi spać.  Takie dziwne uczucie w sercu. Co prawda nie wziąłem leków, ale to nie to. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. W jednej chwili miałem nadzieję, że umieram. Jednak nie sądzę, że to było to i  postanowiłem się przewietrzyć. Wyszedłem ze szpitala. Było ciemno, ale mi to nie przeszkadzało, więcej widzę nocą, jak kot. Przeszedłem jedną rundkę po chodniku i poczułem czyiś oddech za sobą razem z tą aurą. Wstrzymałem oddech.

-Witaj koteczku-nieznajomy podszedł mnie od tyłu, zbliżył się do mnie i zaczął lizać moją szyję robiąc przy tym malinki.

-Móg-mógłbyś...-głos mi zaczął drrżeć.

-Mógłbym co?

-Prze-przestać...- nie była to komfortowa sytuacja, ze względu, że to szpital, a to jest nieznajomy.

-Nie podoba się?-jego zimna ręka wylądowała pod moją koszulką. Jęknąłem.-A jednak podoba...-dalej jeździł ręką. Chciałem się oderwać, ale ze strachu osłupiałem. Nagle z budynku wyszedł mój lekarz. Od razu rzuciłem się do niego, czułem, że przy nim będę bezpieczny.

-Akaashi, mówiłem Ci, żebyś nie zbliżał się do moich pacjentów. -Pan Tetsuro chwycił mnie za rękę. Był to mocny chwyt, który miał sygnalizować, że będzie przy mnie. Odetchnąłem z ulgą. 

-Jasne, jasne jak słońce. Widzimy się jutro, chłoptasiu. 

Mężczyzna odszedł. W tym momencie chciałem podziękować czarnowłosemu, że przyszedł w porę.

-Znasz go, bo niby widzicie sie jutro? 

-Nie, znaczy uhm.. Przypadkiem na niego wpadłem. Chyba nie chce więcej.

-Rozumiem. Idź do sali. Do siebie. Tam bedzie bezpieczniej, dobrze, Panie Kozume?

-Nie chcę, żeby Pan mnie zostawił...Znaczy...A nie ważne.

Wszedłem do szpitala i pokierowałem się w stronę sali. Chciałem iść spać, ale coś nie dawało mi dalej spokoju. Co to było? Tak się nie działo odkąd chwycił mnie wtedy za rękę. 

Rano zupełnie zapomniałem co się działo, wstałem i postanowiłem wybrać się do łazienki. Było koło szóstej, więc nikogo prawie nie było. Jako introwertyk takie sytuacje są super, bo nikogo nie musze spotykać, ale jednak...

- Jasne, jasne kochanie, widzimy się później.

Zdrętwiałem. Kuroo pocałował jakąś pielęgniarkę. Zabolało mnie to bardzo. Miałem minimalną nadzieję, że to mnie będzie całował, kochał, tulił. Jednakże mówił mi przecież, że ma narzeczoną. To pewnie ona. Kocha ją, ona kocha jego, ja też, w tym, że mnie żaden z nich nie kocha. Niby normalne, bo zawsze byłem tym ostatnim wyborem. 

Nagle zauważyłem pomarańczową czuprynę biegnącą w moją stronę. 

-Sho-Shoyo? Co ty tu robisz?

-Jestem tu dla ciebie! Stęskniłem się! Eto... Chciałem Cię przeprosić. To w sumie dzięki mnie żyjesz, a wiem jak bardzo tego nie chciałeś.

Mruknąłem. I zaciągnąłem chłopaka do swojej sali. Usiadłem na łóżku, a on obok mnie. Po chwili wszedł do nas Pan Tetsuro. 

-Godziny odwiedzin są między 16:00 a 18:00. A my Kenma widzimy się, za 2 godziny na badaniach. Musimy zobaczyć jak Ci się goją rany.

-Dobrze! To mam iść? Skoro nie ma jeszcze godzin odwiedzin?- Shoyo wyrwał się i wstał, a ja szarpnąłem jego bluzę, żeby został.

-Najlepiej, zeby nikt nie wiedział, że tu jesteś.

-To pójdę. Do widzenia.

Chłopak wyszedł. Ja zostałem sam na sam z tym przystojnym lekarzem. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Mężczyzna podszedł blisko mnie, bo chyba zauważył, że coś się ze mną dzieje.

-Kenma wszystko w porządku?- Dotknął swoją dłonią mojego czoła, żeby sprawdzić, czy nie mam gorączki.

-Ta-tak...-zacząłem  się jąkać.

On uśmiechnął się i  z czoła  masnął po drodze mój policzek. Zaszły mnie ciarki. Podobało mi się, przez chwilę chciałem, żeby ta zimna jak trup dłoń zeszłą nieco niżej i niżej... Co się ze mną dzieje? To już lekka przesada? Chyba jednak czuję do niego coś więcej ni mi się wydaje... To może nie tyle co miłość a pożądanie. Nagle do sali weszła ta kobieta,  z którą się całował. Jest pielęgniarką. Wydaje mi się, że wyczuła, że między nami coś iskrzy.

-Kuroo, pacjentka pyta się o ciebie. Nie tylko ona.-kobieta przejechała ręką po jego kitelu.

-Ah, jasne, już. 

Mężczyzna zerwał się z transu i od razu wyszedł. Zostałem sam z pielęgniarką.  Kobieta podeszła do mnie od dołu, ręką przejechała po całym moim ciele. Jej tipsy wchodziły w mój policzek. Nie było to miłe uczucie. Zbliżyła się do mojego ucha.

-Jeśli tkniesz mojego narzeczonego to cię osobiście zamorduję, nie będziesz nawet wiedział kiedy.

Drapnęła mój policzek tipsami i wyszła. 

Wtedy właśnie stwierdziłem, że nie mam szans na lepsze, milsze, kochające życie. Jest mi pisane samobójstwo, a to jest tylko wypadek, tak nie miało się stać.

W rytmie serca [Kuroken]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz