3

46 4 0
                                        

Noc. Znowu nie mogę zasnąć, dziś kończę ze sobą. Nie mam po co być, po co oddychać. Nikt mnie nie potrzebuje. Otworzyłem okno, odwróciłem się przodem do sali, zamknąłem oczy i rozłożyłem ręce. Wyciszyłem się. Puściłem się, jednak nie spadłem, coś mnie chwyciło, albo ktoś. Zimne dłonie, i zmęczony głos.

-Kuroo?-Spytałem.

-Mówiłem Ci, masz po co żyć, więc czemu chciałeś? Jesteś ważniejszy niż Ci się wydaje.

-Ciekawe dla kogo?

-Dla mnie? Chyba, że jestem nikim.

-Nie, jesteś lekarzem. Jesteś ważniejszy niż ja-

Mężczyzna zamknął moje usta swoimi namiętnymi ustami. Wbił się we mnie, a ja odruchowo się mu oddałem. Rzucił mną na łóżko i ledwo co mrugnąłem on był nade mną. Chwycił moją dłoń i położył na łóżku. Bolało, bolało to moje kruche dłonie. 

-Kuroo...

-Wyglądasz tak niewinnie.-po chwili dodał.- nie daj mi się...Proszę, nie jestem sobą.

Podobało mi się to, że jest on taki agresywny i pewny siebie. Takiej osoby zawsze potrzebowałem w swoim życiu. 

Pan Tetsuro powoli zbliżył się do mojej szyi i zaczął robić mi malinki, a drugą ręką wszedł pod moją koszulkę. Zacząłem jęczeć. Mężczyźnie się to podobało najwidoczniej, bo nie zamknął mnie.

Po dobrych 15 minutach puścił mnie. 

-Już, już masz 16 lat, a ja 27. Czemu mnie nie zastopowałeś? Zrobiłem Ci to.- Pokazał mi zsiniaczałe ręce i całą wymuskaną szyję. 

-Bo ja tego chciałem....Trochę.-wstałem i chciałem uciec, ale mężczyzna mnie zatrzymał.

-Chciałeś? Trochę nie na miejscu..Znaczy ughm...Bardzo nie na miejscu, masz szczęście,że nikogo nie ma. Byłbym na wylocie i stracił bym pracę.

-Przepraszam Panie Tetsuro...

-Nie masz za co.

Mężczyzna wyszedł, a ja zaplątałem się w ludzkiej agonii. 

Kolejny dzień. Mój stan zdrowia się pogorszył po tamtym incydencie. Nie mogę chodzić, ciężko mi się oddycha. Dziwne, bo wczoraj wszystko było w porządku, a teraz...Do mojej sali wszedł lekarz, inny nie był to Pan Tetsuro. 

-Witam pana Kozume. Nie jest Pan w najlepszym stanie. Wątpie co do pana. Proszę przygotować na najgorsze zakończenie. 

-Gdzie Pan Tetsuro?

-Zwolnił się. 

-Aaaaaha...Dlaczego?- powiedziałem swoim kończącym sie już głosem.

-Nie wiem, ale prosze nie męczyć głosu. A, Aliso, proszę podać młodemu insulinę i ścisłą dietę, bo to co jadł ostatnio, co podawał mu pan Tetsuro to w ogóle nie jest zdrowe dla niego.

-Tak jest Panie Rakato.

Nawet nie widziałem pielęgniarki, która rzekomo stała u boku nowego lekarza. Zepsuło mi się wszystko, nie miałem w planach powolnej i monotonnej śmierci. Mężczyzna paplał coś jeszcze, ale nie słuchałem. Wyszedł. A mnie zaczął ciekawić fakt, dlaczego Pan Tetsuro się zwolnił, przez ten wczorajszy incydent? Nie, nie, nie, gdybym miał siłę w nogach to poszukałbym go i omówił z nim to, żeby wrócił. Jednak nic nie mogę zrobić oprócz leżenia i...umierania...Przymknąłem oczy, czułem, że to ten moment, kiedy odchodzę. To były tylko zwidy, przewróciłem głowę w stronę drzwi, ku mojemu zdziwieniu na krześle obok mojego łóżka siedział Kuroo, jakże wpatrzony we mnie jak w obrazek. 

-Kuroo?- spytałem umierającym głosem.

-Spokojnie Kenma...Będę przy Tobie...-mężczyzna zaczął miziać moje włosy. -Odpoczywaj.

Uśmiechnąłem się bez celu.  

W rytmie serca [Kuroken]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz