Nowe rządy

547 17 2
                                    

- Seba, pomożesz mi? - zapytał Marek swojego najlepszego przyjaciela.

- Stary ja w tej firmie to nie mam już nic do gadania, odkąd Paulina została prezesem tam nie da się już pracować. Bardzo chętnie bym ci pomógł, ale ona mnie nie słucha, z tym musisz poradzić sobie sam. - zaczął gorączkowo mówić Sebastian.

- Ale nie o to.. - nie zdążył odpowiedzieć mu Marek, bo Seba wszedł mu w zdanie, znów podnosząc głos.

- Ja mam już tego serdecznie dosyć, Angelica, Violetta! Stary ja już nie wyrabiam. Ty masz Ulę, która zrobi wszystko, nie musisz się uganiać bo ona zawsze przy Tobie jest. Ta kobieta to DIAMENT, rozumiesz DIAMENT, głupi byłeś, że jej nie powiedziałeś o problemach w firmie.- nakręcił się Sebastian.

Marek milczał i myślał o tym co mówi Seba, bolały go te słowa, ale przecież on ma racje. Ktoś zabrał mu jego najcenniejszą rzecz, diament, który od niedawna wypuścił kolce i ranił go za każdym razem. Mimo to, dalej chciał go mieć.. najpierw podciąć, później wyrwać te kolce, tak aby nie raniły. Ale już nie może, ten diament należy już do kogoś innego. Na zawsze go zgubił, porzucił, zostawił.

- A teraz musimy iść do tej pieprzonej firmy, pracować jak mrówki bo wielce Pani Paulina, szefowa od siedmiu boleści... - przestał mówić Sebastian. Marek czy ty mnie słuchasz - zdenerwował się na przyjaciela.

- Tak Seba, słucham i zgadzam się z Tobą. - odpowiedział.

- To nie wiem jak chcesz to załatwić, skoro pół firmy zostało dzisiaj pozbawionych pracy. Tam jest istne piekło Marek. - załamał się Sebastian.

- Ale jak to stracili pracę?! - wściekł się Marek i wyskoczył z samochodu jak oparzony.

- No mówię Ci o tym cały czas, Paulina zwolniła Anię, Daniela, Angelicę, pół księgowości, Elę z bufetu i dwie krawcowe. - wyliczał Seba.

- Przecież nie tak się umawialiśmy - warknął do siebie Marek.

Ula wracaj, już nie do mnie, wróć chociaż do firmy. Ja jestem do niczego. Ja sobie nie radzę, tyle osób co zawiodłem. Nie takiej firmy chciał mój ojciec.. on pewnie znów byłby zawiedziony, pamiętam jak był ze mnie dumny po pokazie, to był jeden jedyny raz, kiedy widziałem dumę w jego oczach... Zawsze mi powtarzał, że mam być z Tobą szczery. A teraz już nie ma mi kto tego powiedzieć... Tak bardzo mi Ciebie brakuje tato.. - zaszkliły mu się oczy. Ale nie, ja Wam udowodnię, ja sobie udowodnię, że stać mnie na zmianę. Może wtedy zobaczysz we mnie kogoś więcej niż nieudacznika, którego trzeba zostawić, bo wszystko czego dotknie to niszczy. 

-Ja sobie poradzę. Muszę! - powiedział głośno Marek.

-Co mówisz? - zapytał Seba.

-Nic, nic. Idę ratować to co mogę, nie będzie żadnych zwolnień, ja na to nie pozwolę! - powiedział stanowczo wysiadając z windy i udał się prosto do gabinetu Pauliny.

.....

- Nie tak się umawialiśmy, nie taka była umowa, póki ja jestem w tej firmie nie będziesz zwalniać nikogo za moimi plecami. - zaczął ostro Marek

- Oh Marko.. - usiądź spokojnie, na co te nerwy. Przypominam Ci, że to ja teraz jestem prezesem i to ja decyduję kto pracuje w naszej firmie. - powiedziała szyderczo Paulina.

- Paula o czym ty mówisz? Ci ludzie są nam potrzebni, przecież jak ma działać sprawnie księgowość jak zwolniłaś pół księgowości, kto ma być na recepcji? Ci ludzie budowali naszą firmę, nie można ich tak z dnia na dzień pozbawić pracy! - dalej stanowczo mówił Marek, który był na skraju wyczerpania emocjonalnego.

- Marko.. To TY zniszczyłeś tę firmę, nie chcę myśleć co by było gdybyście dalej z Ulą ją prowadzili... Miałeś swój czas na rządy.. Teraz daj mi i Aleksowi naprawić to co zniszczyliście razem z Brzydulą. - Paulina zorientowała się co powiedziała, zauważyła, że słowa te uderzyły w Marka.

On stał i nic nie mówił. Wiedział, że ponosi konsekwencje swoich działań, ale nie spodziewał się, że będą one aż tak bolesne i że dotkną one tak wielu osób.

-Marko.. to będzie najlepsze wyjście, nie mogę pracować z tymi... ludźmi - przewróciła oczami.

- Paula ja nadal jestem członkiem zarządu, współwłaścicielem firmy i nie pozwalam na to, aby zwalniać ludzi za moimi plecami. Ula już rozmawiała z tymi ludźmi, oni mają zakładać swoje własne firmy żeby nam pomóc, a my co robimy? Zwalniamy ich ? Tak nie można Paula, Dobrzański taki nie jest, a skoro TO NASZA FIRMA Febo&Dobrzański nie chcę, żeby Febo tak robiło. Jesteśmy teamem, musimy działać razem. - powiedział stanowczym głosem

- Ale jakie firmy Marko? - zapytała zdumiona Paulina. Przypomniała sobie sytuację z rana, jak wyrzuciła za drzwi Anię, która przyszła z jakimiś dokumentami od Uli.

- Żeby nas wesprzeć, chcieli nam pomóc Paula.. Chcieli nas ratować, wszyscy chcieli nam pomóc, tylko my.. jak zawsze wszystko spieprzymy. To koniec F&D wszystko się rozpada, powiedział Marek i zaczął kierować się w stronę drzwi.

- Marko zaczekaj - powiedziała Paulina i zawołała Daniela, który wraz z Sebastianem starał się opanować napiętą sytuację na korytarzu. Kazała natychmiast zebrać wszystkich "zwolnionych" w konferencyjnej.

- Co ty robisz?- zapytał, ciesząc się, że jego strategia zadziałała i że wzbudził w Paulinie wyrzuty sumienia.

- Trzeba ich przywrócić do pracy, skoro chcą pomóc firmie nie można ich zwolnić powiedziała Paulina i z klasą opuściła gabinet.

Dobrze Dobrzański, chociaż jeden pożar zażegnany. Muszę walczyć, nie poddam się chociaż tak bardzo nie mam już siły. Zrobię wszystko, aby uratować tą firmę, dla mnie, dla dzieci, dla Uli, choć nawet nie wiem czy ona zechce tu jeszcze pracować. - pomyślał i wyjął z kieszeni telefon aby zadzwonić do Sławo.

- Ale najpierw oni.. - powiedział sam do siebie i wystukał numer, który zapamięta chyba na zawsze. - Teraz już zawsze będziecie na pierwszym miejscu powiedział i zadowolony przyłożył telefon do ucha.

Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz