2

28 4 0
                                    

Nie widziała go od czasu opuszczenia Hogwartu, praktycznie zapomniała o jego istnieniu - jedynie dzięki listom od Harry'ego Pottera, w których co jakiś czas chłopak napominał imię swojego nowego przyjaciela, wciąż pamiętała o arystokracie.
Przez te lata urósł znacznie, nabrał mięśni, a jego szczęka opruszona była lekkim, dwudniowym zarostem. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, nie mogąc uwierzyć, że stał się on nowym przyjacielem Harry'ego i Rona... Przecież wcześniej tak się nienawidzili! Młody mężczyzna nie pozostał jej dłużny, i spojrzał stalowymi tęczówkami na profesor od transmutacji- jego oczy pozostały zimne i puste. Kobieta szybko odwróciła wzrok w stronę gromadki dzieci, które miały już za moment zostać przydzielone do nowego domu, mając nadzieję, że tleniona fretka nie zauważyła jej lekkiego rumieńca.

-Mało dzieci... - Neville siedzący tuż obok niej przyglądał się z lekkim przestrachem w oczach na nieliczną grupę pierwszaków- Przecież co roku było ich znacznie więcej...

-Wiele dzieci było mugolakami..-Odparła Granger- teraz, gdy Hogwart został zamknięty dla dzieci mugoli, niestety będzie z roku na rok co raz mniej czarodziejów... Całe szczęście, że dzieci z rodzin mieszanych mogą się uczyć... Gdyby nie to, szkoła byłaby praktycznie pusta, jedynie Slytherin nie odczułby praktycznie żadnej różnicy.

-Miejmy nadzieję że Sam Wiesz Kto nie zabroni uczyć się dzieciom półkrwi... - wyszeptał, patrząc z lekkim nie smakiem w stronę stołu ślizgonów.

-Jakby zabronił, to czarodzieje czystej krwi musieliby zacząć łączyć się w pary wraz ze swym bliskim kuzynostwem, nie tylko tym dalszym. Czarodziejów czystej krwi jest co raz mniej, jeszcze przed zmianą rządu wiele starych rodów łączyło się wraz ze swym kuzynostwem, na szczęście dalszym, by nie było zbyt bliskich więzów rodzinnych między młodymi. Teraz, jeśli półkrwi byliby traktowani na równi że szlamami, w przeciągu dwustu.. Może trzystu lat czarodzieje w Anglii by po prostu wymarli....

Neville patrzył się na Hermione dobrą minutę nic nie rozumiejącym wzrokiem, zamrugał kilkukrotnie oczami po czym powrócił do przerwanej rozmowy.

-Jak to by wymarli... Przecież jest nas wielu.. - w jego głosie był wyczuwalny lekki strach oraz niedowierzanie. Hermiona spojrzała na niego swoim dawnym wzrokiem, jaki używała na lekcjach lata temu, gdy ktoś nie znał odpowiedzi w jej mniemaniu na łatwe pytanie. Westchnęła i założyła uciekający kasztanowy loczek zza ucho.

-Ród Gauntów na początku też był wielki i silny. Z biegiem lat, oraz dzięki łączeniu się w pary blisko spokrewnionych osób, Gauntowie popadli w nędzę, oraz przejęli wszystkie najgorsze cechy fizyczne, jak i psychiczne od swoich przodków. A jako że kojarzono między sobą bliskich członków rodziny, chorowali na wiele zaburzeń psychicznych oraz mutacji fizycznych. Jak widzisz Gauntowie jako ród czysto krwisty nie przetrwał, pozostawili po sobie jedynie czarownika półkrwi, który nawet nie odziedziczył po nich nazwiska. Ogólnie rzecz biorąc połowa zgromadzonych tu uczniów ma na sto procent jakieś korzenie mugolskie, więc ani ministerstwo, ani Sam Wiesz Kto nie popełnią tej głupoty, by odciąć również czarodziejów mieszanych od magii, Hogwartu i ministerstwa. - Hermiona zakończyła swą wypowiedź oklaskując głośno małą dziewczynkę o porcelanowej cerze, i grubych ognistorudych lokach, która zajęła miejsce przy stole Gryffindoru.

-Mam nadzieję że się nie myślisz Hermiono- odparł Longbottom - I tak mamy już zbyt dużo ofiar... Powinniśmy coś...

-Ciiii! - Hermiona szybko uciszyła Nevilla, zasłaniając mu usta dłonią, rozglądając się przy tym wokół, czy aby na pewno nikt nie słyszał. Carrov oraz Malfoy dyskutowali o czymś zawzięcie po drugiej stronie stołu, a Snape powoli wstawał z krzesła, by wygłosić powitalną mowę. Nic nie wskazywało na to, by byli podsłuchiwani. - Pamiętaj, że ściany mają uszy. Dzieci nas potrzebują.

MudbloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz