19

1.5K 104 45
                                    

Ten obrazek z edytowałam sama tak by pasował do fanfika.
———
Od momentu porwania minęły równe trzy miesiące. Pomimo wszelkich starań policji, wciąż nie odnaleźli zaginionej omegi. Fyodor, miejąc wyrzuty sumienia tego, co aktualnie zrobił zgłosił się na komisariat i wszystko wydukał. Po „wykorzystaniu" chłopaka postanowił, iż odda go w ręce jakiegoś faceta, który uwielbia zabawiać się omegami. Dazai, słysząc prawdę popadł w paranoje i trafił do szpitala. Całymi dniami leżał i spał. Z dnia na dzień coraz mniej czuł zapach swojego kochanka. Czuł, jakby się on gdzieś rozpływał po świecie, zostawiajac go samego. Wiedział, że jeśli nie znajdzie ukochanego zniknie. Umrze, a rudzielec razem z nim. Osamu dobijał też fakt, iż ktoś teraz pewnie zabawia się jego chłopakiem i robi z niego małą zabawkę. Daje tabletki na ruje i sprawia mu ból. To on jest jego alfą. To on jako jedyny może go tykać, a jednak. Stało się. Nie ma go przy nim i może nawet już nigdy nie będzie.

Osamu, jak zwykle przesiadywał w swym łóżku, czekając na popołudniowy, szpitalny obiad. Otworzyły się drzwi, jednakże przez nie nie weszła pielęgniarka, lecz policja z rodzicami chłopaka.
Rodzice Nakahary? Przecież oni, by nigdy w życiu nie zainteresowali się czymś takim, jak zaginięcie własnego dziecka. Nigdy. A już na pewno nie oni.

Rudowłosa kobieta usiadł na krześle obok bruneta. Złapała go za rękę i wyszeptała cicho.-Przepraszam.-chłopak zdziwił się. Przeprasza? Przecież to nie możliwe. Dlaczego przeprasza? Co się dzieje?
Policja stanęła przy łóżku i powiedziała.-Znaleźliśmy pańską omegę, jednak...nie jesteśmy stu procentowo pewni czy ona...żyje...

Rudzielec siedział na ziemi w brudnym, starym i zapyziałym więziennym pokoju, chociaż nie nazwałby tego, czegoś w ogóle pokojem. Był ubrany w brudne i na krótki rękaw ubrania. Na jego ciele znajdowało się wiele ran, zaczynających się od zwykłych malinek czy uszczypnięć, a kończących na dużych siniakach od batów.
Siedział, tuląc do swej klatki młodszą omegę, która była w tej samej sytuacji co on. Miała zaledwie jedenaście  lat, a już musiała przeżywać takie okrutne rzeczy. Jednakże nie tylko ich dwójka tam była. Obok znajdowało się jeszcze kilka takich klitek, w których też przesiadywały po dwie, czy trzy nie pełnoletnie omegi. Od rana do wieczora ciężko „zdychały". Liczyły każdą godzinę, minutę, sekundę do ciszy nocnej, która nastawała dopiero po dwudziestej drugiej. Do tego czasu znosiły istne piekło. Były bite, szarpane, gwałcone i zmuszane do rzeczy, których nie chciały. Chuuya kilka razy stawiał opór tym alfą, jednak później dostawał solidne lanie. Czasem nawet obrywał za młodszego. Jednakże to był jego i tylko jego własny wybór. Młodsza omega bała się. Każdej nocy płakała ze strachu. A jedyną nadzieją w tej chwili był tylko Nakahara. Dlatego, gdy on miał być bity, rudzielec stawiał się za nim i sam dostawał. Poświęcał się dla osoby, której nie zna, ale przeżywała to, co on.

Nastała noc. Chłopiec spał na małym łóżku, okryty kołdrą wraz ze starszym. Chuuya głaskał delikatnie omegę do snu. Chciał, aby młodszy chodź trochę poczuł się bezpiecznie. Nagle usłyszał głośny trzask drzwiami. Dlaczego po północy ktoś przychodzi do ich sypialni? Podniósł delikatnie głowę z poduszki i zerknął na kraty. Dość umięśniona alfa weszła do środka i podeszła do ich loża. Złapała łapą za włosy Nakahary i podniosła, szarpiąc mocno do góry. Chłopak syknął z bólu. Młodszy obudził się i zerknął co się dzieje. Przerażony pisnął i znów miał ochotę płakać. Alfa, nie puszczając go zapytała grubym i niskim głosem:
-Czy to ty wezwałeś jakąś policję?-rudzielec oniemiał. Policja? Czyżby przyjechali po niego?! Uratują go? Uratują wszystkich?
-Odpowiadaj, głupia zdziro!
-N-nie. Jakbym mógł wezwać policję, skoro jestem tu zamknięty od wielu tygodni?
-Nie pyskuj, popaprańcu!-mówiąc to uderzył otwartą ręką z plaskacza chłopaka prosto w twarz. Szarpnął mocniej za włosy i rzucił na pobliską ziemie. Chłopiec wciąż siedział na łóżku. Przestraszony krzyknął ze strachu. Mężczyzna kopnął Chuuye w brzuch, a następnie w plecy. Wyjął z kieszeni bat i znów zaczęła się katorga, na którą nastolatek w ogóle nie zasłużył.

Dazai siedział w policyjnym wozie, czekając na to, co się zaraz wydarzy. Bety weszły do środka ogromnego i opuszczonego budynku wraz z siłami wojskowymi. Bał się. Odkąd policja powiedziała mu, iż jest takie prawdopodobieństwo że nie żyje, czuł strach. Jakby coś go mocno kłuło w sercu. Z każdą sekundą koc, który aktualnie miał na sobie ściskał koniuszkami palców coraz bardziej. Policjanci wyszli z budynku, trzymając związane alfy. Dazai, nie mogąc się powstrzymać otworzył drzwi auta i zaczął biec w ich stronę. Czuł. Słabo, ale czuł. Wbiegł do środka budynku, omijając zdziwionych policjantów. Zaczął się rozglądać. Bety wynosiły po kolei z pokojów biedne i obolałe omegi. Jednak z tych wszystkich, nie mógł znaleźć tej jedynej. Swojego ukochanego. Swojej miłości. Skarb. Podążał dalej. Nagle za rękaw ubrania złapała go jedna z bet.
-Kogo pan szuka?
-Swojej omegi. Chuuyi. Chuuyi Nakahary.
-Zostały nam jeszcze z dwa pokoje do przeanalizowania, więc załodze się, że tam jest pańska omega. Proszę opuścić budynek i poczekać, aż my przyprowadzimy ją.
Jednak Osamu nie czekając do końca wyrwał się mężczyźnie i pobiegł dalej.

Przed ostatni pokój. Pusto. Ostatni. Poczuł. Jego ukochany. Otworzył metalowe kraty i wbiegł do małego pokoiku.
Widząc to...rozpłakał się. Padł na kolana przy ukochanym. Z nosa, jak i z ust leciała krew. Po obu stronach policzków widniały mocne ślady po uderzeniach. Na szyi  ugryzienia i czerwone plamy. Ręce obdarzone były bliznami, wraz z krwawymi krechami po batach. Przybliżył się do omegi, wypuszczając zapach. Ich noski styknęły się.
Nagle Chuuya otworzył delikatnie swe, piękne oczy. Spojrzał na osobę, wiszącą nad nim. Miała tak cudowny i mocny zapach. Czekolada rozpływała się w powietrzu. Może i marnie widział, ale wiedział. To on. Jego alfa. Do oczu napłynęły mu kropelki łez. Podniósł się nie dbale i ułożył swe ręce na karku młodszego. Przybliżył i złączył ich usta w jedną i namiętną całość.
Ich pocałunek trwał dopóki nie zabrakło im tchu. Chuuya, odrywając się od bruneta padł na ziemie. Dazai podtrzymał jego główkę tak, by nie leżała na brudzie.
-Tęskniłem.-powiedział zapłakanie Osamu.-Tyle czekałem.
-Trzy miesiące.
-Te trzy miesiące były, jak wieczność! Nie dawałem już sobie rady. Nie dałem.-spuścił smutno głowę. Nakahara z delikatnym uśmiechem na twarzy objął policzki swego kochanka i pogłaskał.
-Ja też tęskniłem. Bardzo.
-Źle się czuje z tym, że ktoś oprócz mnie cię tykał. A ja? Nic na, to nie mogłem poradzić.
-To nie twoja wina. Najważniejsze to, to że nareszcie jesteśmy razem.-mówiąc to pocałował bruneta w czółko.

Z kąciku łóżka rozległ się cichutki szloch.
Obaj nastolatków spojrzało w tamtą stronę. Siedziała tam mała omega. Patrzyła się na nich z lekkim strachem w oczach. Dazai uśmiechnęła się spokojnie.
-Nie martw się. Nie jestem złą alfą. Jestem alfą tego chłopaka.-spojrzał na rudzielca.-Jesteś już bezpieczny mały. Przyszedłem tu z policją, która zabierze cię prosto do domu.
-N-naprawdę? Wrócę do domu?-starszy kiwną głową. Na ten gest dziecko uśmiechnęło się radośnie i podbiegło do chłopaków leżących na ziemi. Przytuliło ich obydwu i usiadło obok.

Po kilkunastu minutach, gdy każda z omeg wraz z dzieckiem pojechała do swoich domów, Dazai wraz z Chuuyą jechali do szpitala. Może i chłopak nie był omdlały i źle się nie czuł, ale na jego całym ciele widniały dość nie przyjemne rany, które powinny być przebadane, zresztą rudowłosego strasznie bolały plecy, więc najprawdopodobniej miał złamane żebra.
Jednak cała akcja skończyła się dobrze i pomyślnie, a dwójka bliskich sobie osób właśnie jechała w swych objęciach szczęśliwa...
~~~
Mam nadzieje, iż ten piękniutki rozdzialik się wam spodobał. Od następnego nasza kochana para wkroczy z wielkim przytupem w stronę dorosłości i mam tu na myśli wspólne życie oraz ukończenie 17-18 lat.
A więc widzimy się w następnym rozdzialiku i papatki.

Just us~|| Soukoku OmegaverseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz