03

499 17 3
                                    

Stałam zamrożona w progu — naprzeciwko mężczyzny, o którym myślałam całą noc. Nie potrafiłam wytłumaczyć rzeczy dziejących się w moim układzie krwionośnym, wszystko było rezultatem czystych nerwów.

Siedział luźno na kanapie, z ręką położoną na jej oparciu, jego czarne buty spoczywały na podłodze. W prawej ręce, która położona była na jego udzie, trzymał szklankę do połowy wypełnioną ciemną cieczą, palce pokryte miał pierścionkami. Jego dłoń otaczała niemal całą szklankę, ponieważ była tak duża.

Był daleko ode mnie, ale mimo to czułam, jakby stał zaraz na przeciwko, stykając się ze mną czubkami palców u stóp. Poczułam gulę w gardle, którą starałam się przełknąć, myśląc, że to przejdzie, zdałam sobie sprawę, iż nie opowiedziałam na jego pytanie.

— Zabawy? — mój głos był łagodniejszy niż tego chciałam.

Przyglądał się mi, gdy odpowiadałam, przykładając szklankę do ust, jednak nie wziął z niej ani łyka. Taksował mnie wzrokiem od góry do dołu, gdy stałam nadal przy drzwiach.

Znów przyłożył szkło do ust, pozwalając by ciecz spłynęła do jego gardła i uśmiechnął się pod nosem. Jego oczy znów spotkały moje, a mój żołądek zrobił fikołka pod wpływem jego wzroku.

— Jesteś zdenerwowana. — odłożył szklankę z powrotem na swoje udo. Czy naprawdę wyglądałam na tak zdenerwowaną, jak się czułam? Bo ten komentarz zdenerwował mnie jeszcze bardziej. Wydawać się mogło, że bawił go mój nerwicowy stan, jakby upajał się zakłopotaniem innych.

Nadal był spocony po występie, mogłam to dostrzec. Ale wyglądało to na nim dobrze. Znów nie wiedziałam, jak odpowiedzieć na jego pytanie, to było do mnie niepodobne.

— Twój występ, był dobry. — to było pierwsze, co przyszło mi do głowy.

Schylił się i odstawił szklankę na stolik obok, a później wrócił do wcześniejszej pozycji. Jego dłonie, nadal mające na sobie skórzane rękawiczki, przeczesały mokre loki.

— Zamkniesz drzwi i powtórzysz to jeszcze raz? — wychrypiał, przyglądając się stojącej w otwartych drzwiach mnie, która nadal kurczowo trzymała ich klamkę.

Spojrzałam na drzwi i szybko je zatrzasnęłam, nadal stojąc w tym samym miejscu.

Zaśmiał się pod nosem, kręcąc przy tym głową.

— Mam mówić ci co masz robić krok po kroku? — zapytał z poważnym już wyrazem twarzy. Przynajmniej znałam odpowiedź na jedno jego pytanie.

— Nie. — pokręciłam głową.

— To podejdź i usiądź, przecież cię nie pogryzę. — odpowiedział, przenosząc wzrok na wolne miejsc na sofie obok niego.

Nie wiedziałam dlaczego byłam tak niezdecydowana we wszystkim co robiłam. Byłam zdumiona tym, że znajdowałam się tutaj, rozmawiałam z nim, przed chwilą oglądając jego występ.

— No tak. — zachichotałam, starając się wyluzować.

Obserwował mnie, kiedy podeszłam do dwuosobowej kanapy, siadając na niej i zostawiając tylko pare centymetrów odległości między naszymi nogami. Mogłam poczuć jego wodę kolońską, gdy siedziałam tak blisko, to był bardzo pociągający zapach. Był spocony od występu, ale w ogóle tak nie pachniał. Modliłam się, żeby nie czuć było potu ode mnie, zważając na to jak cholernie gorąco było na tamtej sali.

Położyłam swoje dłonie na udach, przekręcając głowę w lewo w jego stronę. Nasze oczy spotkały się, a ja zauważyłam jak czerwone były jego białka, jakby nie spał przez kilka dni albo coś w tym stylu. Podczas występu widziałam jakie przekrwione je miał, jednak teraz wyglądały nieco lepiej.

Duplicity [h.s] PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz