- Pff... Taki pomocny, to mógł mi chociaż podać konkretny kierunek... - chłopak prychnął sam do siebie przedzierając się przez zarośla w kompletnych ciemnościach, gdzie jedynym źródłem światła był blask księżyca w pełni - Cudownie tak jebać na oślep. - dodał, po czym zahaczył stopą o wystający korzeń drzewa. Na szczęście w ostatniej chwili udało mu się odzyskać równowagę i nie upaść. Wtedy usłyszał szelest i ciche kroki. Nie był tam sam. Udawał, że nie zwrócił na to uwagi. Nie chciał dać się zaskoczyć. Nadal szedł przed siebie dyskretnie zaciskając pięści. Sprytnie wyczuł jak ktoś się za nim zakradł, by zaatakować. Szybko się odwrócił, by podciąć napastnikowi nogi. Przewrócił przeciwnika na ziemię, ale gdy zauważył, że to była kobieta to chwilowo znieruchomiał. Młoda dziewczyna złapała okazję, dzięki czemu zwinnie go powaliła i unieruchomiła.
- Całkiem niezłe... Prawdziwe? - zaśmiał się Tony perfidnie spoglądając na jej duży dekolt.
- Co za prostak... - syknęła.
- Masz rację, dżentelmen ze mnie żaden. - puścił jej oczko. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć on przywołał złotą błyskawicę, która odrzuciła ją na bok. To był najlepszy moment, żeby nawiać. Biegł przed siebie najszybciej jak potrafił, aż poczuł że coś pociągnęło go do góry i w dół powodując bolesny upadek. Wtedy spostrzegł, że stanął nad nim zakapturzony mężczyzna. Z całą siłą postawił stopę na klatce piersiowej Tonego by nie mógł uciec. Prawą dłoń i przedramię miał pokrytą czymś na wzór zrobotyzowanej protezy. To właśnie do niej była przymocowana linka z hakiem, na którą chłopak został złapany. Zaś w lewej trzymał potężny miecz. Czuł na sobie jego wzrok.
- Skąd to masz? - końcem zdobionego ostrza zahaczył o czerwony amulet, który zalśnił w mroku.
- Dostałem od pewnej kobiety, gdy byłem mały. Jest mój. - odpowiedział szczerze.
- Trochę mało mnie to przekonuje... - oznajmił - Co tutaj robisz i kim jesteś? Gadaj szczerze. Jeżeli wyczuję chociaż jedno małe kłamstwo, to nie wróżę ci dobrej przyszłości... - rzekł, a obok niego stanęła ta sama dziewczyna, która zaatakowała chłopaka.
- Zwariowałeś?! Czy ja wyglądam ci na kogoś, kto szuka problemów? - uniósł się młodzieniec, a palcem lekko odsunął ostrze miecza od swojej szyi.
- Lepiej zacznij się sensownie tłumaczyć. - rozkazał.
- Okej, okej! - krzyknął nerwowo – Nazywam się Tony. Kilka godzin wcześniej jakiś facet zabił moich adopcyjnych rodziców, a drugi który wyglądał prawie tak samo, uratował mi życie. Przeniósł mnie do tego lasu i zostawił. Powiedział mi tylko, że jestem synem jakiegoś Dante i muszę poszukać Nero, który nauczy mnie panować nad moimi umiejętnościami. Brzmię jak wariat, ale mówię prawdę! Chcę tylko iść dalej! - tłumaczył się nerwowo przełykając ślinę. Tajemniczy mężczyzna założył swój oręż na plecy i zdjął kaptur. Było jednak zbyt ciemno, by Tony mógł określić jego wygląd.
- To ja jestem Nero. - mówiąc to ujawnił widmowe błękitne skrzydła, których zgięcia zakończone były potężne szpony. Pomógł wstać chłopakowi. Uwierzył mu. Przed pojawieniem się Urizena, Dante podobno miał jakiś romans, a Tony mógł być tego owocem. Wszystko ułożyło mu się w jedną całość. Matką chłopaka musiała być kobieta, która dobrze go znała. Jego imię od razu skojarzyło mu się z fałszywymi danymi Dantego, którymi niegdyś się posługiwał. Mianowicie, Tony Redgrave.
- Mi coś tutaj nie pasuje. Z tego co powiedział, jasno wynika, że to Nevan go tutaj sprowadził. Z jakiej racji miał by ratować skórę kogoś, na kogo polował dla swojego pana? - wtrąciła dziewczyna spostrzegając - A może nasz nowy kolega, Tony, jest nową marionetką Mundusa? - nie kryła swojej podejrzliwości i braku zaufania.
- Ruby, spójrz na niego. Żadnej broni, zerowe doświadczenie w walce. - zaśmiał się mężczyzna - Jest przestraszony jak mała dzidzia!
- Tylko nie dzidzia, jasne? - Tony prychnął marszcząc brwi - Mogę ci pokazać co potrafię! - uniósł się dumą, a z jego przedramienia wyłoniło się ostrze przypominające dymiący się czarny cień.
- No jestem pod wrażeniem... - młoda kobieta w ironii i udawanym entuzjazmie zaklaskała w dłonie - No dawaj. - zachęcała, a Nero z trudem powstrzymał się od śmiechu, bo już wiedział jakie były jej zamiary.
- Zaskoczę was! - zapewnił. Wtedy mężczyzna objął go lekko ramieniem.
- Więc masz okazję. - wypowiadając te słowa pokazał ręką na jego cel. Był to jeden z demonów, który służył Mundusowi jako szpieg. Przypominał wielkiego psa z poszarpanym czarno czerwonym futrem. Głowa potwora była pozbawiona skóry, a puste oczodoły wypełniały tylko zielone światła. Tony westchnął wzruszając ramionami i zaczął iść w kierunku futrzaka. Im bardziej się do niego zbliżał, tym bardziej wątpił w swoje umiejętności. Stanął na chwilę i spojrzał z głupią miną w tył. Zobaczył jak Nero i Ruby gestownie pomachali rękami na zachętę. Znów ruszył do przodu.
- No i na co mi to było... - szepnął sam do siebie – Spokojnie Sly... Tony. To tylko dziwnie wyglądający pies. Może jest łagodny... - wtedy nadepnął na gałąź, która wydała z siebie głośny dźwięk pękania. Osiemnastolatek na momencie znieruchomiał niczym posąg, gdy bestia spojrzała w jego stronę. Demoniczne zwierzę zawarczało i zaczęło biec w jego kierunku - Jednak nie jest łagodny! - wrzeszcząc zaczął uciekać i unikać ataków potwora, co dla obserwatorów tworzyło całkiem zabawne widowisko.
- No nic, chyba trzeba mu pomóc... - westchnął Nero i spojrzał na towarzyszkę, która będąc wiedźmą, zdążyła sobie wyczarować pudełko pełne popcornu i okulary 3D na nosie – Ty tak poważnie?
- Co? - zdziwiła się - To mu pomóż, chętnie popatrzę jak się ośmiesza. - wzruszyła obojętnie ramionami pakując do ust kolejne ziarna.
- Tony! Podczas walki z wrogiem nie możesz się aż tak spinać! - białowłosy krzyknął do niego.
- Jaja sobie robisz?! - chłopak podskakiwał i biegał z gracją niczym młoda przerażona sarenka.
- Poważnie, pomyśl o czymś lub zrób coś co cię relaksuje i nawalaj! - dodał, przygotowując się do ataku w razie, gdyby dzieciak znalazł się w poważnych tarapatach. Tony postanowił posłuchać jego rady. W locie założył słuchawki połączone z telefonem i włączył pierwszy lepszy utwór. Jego ruchy były już bardziej skoordynowane. Z czasem zaczęły przypominać taniec, a on sam zaczął podśpiewywać. Ruby widząc całe zajście aż zsunęła okulary z nosa, a żuchwa Nero była bliska spotkania z ziemią. Sam demoniczny pies zastygnął w miejscu zdezorientowany całą sytuacją. W tym momencie chłopak zaatakował przy użyciu nóg w rytm muzyki. Z jego piszczeli wyrastały cieniste ostrza, kształtem przypominające te od kosy. Musiał je odtwarzać po każdym ciosie, gdyż pękały niczym szkło od jednego uderzenia. Gdy demon był wystarczająco osłabiony, przywołał potężną błyskawicę która obróciła go w popiół. Tony stał nieruchomo patrząc na swoje dłonie. Nigdy nie sądził, że mógł robić aż takie rzeczy. Ocknął się dopiero, gdy zobaczył swoich nowych towarzyszy przed sobą. Natychmiast zdjął słuchawki zawieszając je na karku.
- Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić, co tutaj właśnie zaszło? - zapytała zmieszana dziewczyna.
- Zrobił z siebie debila i błazna... - westchnął Nero – Ale pierwszą lekcję przyspieszonego kursu walki z demonami zdał... ŚPIEWAJĄCO. - szczególnie podkreślił ostatnie słowo. Ruby parsknęła, udając że złapał ją kaszel. Tony nie krył swojego zażenowania - Dam sobie uciąć drugą rękę, że już w tej chwili mógłby obalić Mundusa! - dalej się przekomarzał.
- Ej! Sam kazałeś mi się zrelaksować! - wypomniał mężczyźnie - Po za tym capoeira to połączenie walki i tańca. - westchnął ciszej.
- Ruby, zaprowadź go do kampera. Ja jeszcze zostanę na zwiadach. Skoro był tu jeden ze szpiegów Mundusa, to mogą być inni. No i lepiej odpocznijcie, bo jutro czeka nas sporo roboty. - oznajmił. Dwójka młodych ludzi wykonała polecenie bez zbędnego rozwijania rozmowy. Szli w wyznaczone miejsce w milczeniu, by zachować czujność. Nero mógł mieć rację. Po nie długim marszu udało im się dotrzeć do ukrytego pojazdu. Dziewczyna weszła pierwsza, a on tuż za nią. Zupełnie nie spodziewał się wystroju jaki większość stanowiła masa broni i ich prototypów. W końcu było też jasno, więc dużo łatwiej mogli określić swój wygląd. Ruby była seksowną młodą kobietą w zbliżonym wieku do Tonego. Miała na sobie czarne skórzane obcisłe spodnie i bordową zapinaną bluzkę obszytą ciemną koronką, która odkrywała większą część jej brzucha, pleców, ramion, a także posiadała dość głęboki dekolt. Jej włosy były soczysto czerwone i sięgały do połowy ud. Całe jej ręce były pokryte brązowymi wzorami przypominających węże. Oczy dziewczyny zaś były złote otoczone mocnym makijażem, a usta pełne, lśniące i pomalowane bordową szminką
- Możesz się kimnąć tutaj... - wzrokiem wskazała nie wielką pryczę utwierdzoną w ścianie.
- Łał... W końcu się do mnie odezwałaś. - zaśmiał się ironicznie – Dalej obrażona o ten tekst o cyckach? Może gdybyś się tak z nimi nie obnosiła, to nie było by tematu. Przykuwają uwagę, a ja jestem facetem. - dociął jej.
- Lepiej idź spać, znając Nero, on cię jutro dojedzie z treningami. Lepiej żebyś był w formie. - chciała go jak najszybciej zbyć. W jej odczuciach był wyjątkowo irytujący.
- Żebym ja cię zaraz nie dojechał. - puścił jej oczko w złośliwym geście.
- Ale ty jesteś żałosny... - prychnęła unosząc brwi do góry i odeszła na tyły za ladę, by dopracować prototyp broni nad którą ostatnio pracowała najwięcej.
- Przykro mi, od dzisiaj jesteś na to skazana! - dalej jej dogryzając położył się wygodnie na wskazanym przez nią wcześniej miejscu.
- Na nic nie jestem skazana... - wokół siebie stworzyła niewidoczną aurę, która wygłuszała wszystkie odgłosy otoczenia, dzięki czemu nie musiała już go dłużej słuchać i mogła skupić się na pracy. Tony próbował zaczepić ją jeszcze kilka razy. Jednak każda próba kończyła się na niczym. Zrezygnowany w końcu zasnął.Chłopaka otaczał całkowity mrok i chłód. Nie wiedział gdzie był, ani jak się tam znalazł. Słyszał kobiecy głos, jak przez mgłę. Śpiewała. Im dłużej się wsłuchiwał, tym bardziej docierało do niego, że był znajomy. Otoczenie zaczęło jaśnieć. Znajdował się w dziecięcym pokoju. W niewielkim łóżku ujrzał kobietę o czerwonych włosach spiętych w warkocz i ciemniejszej karnacji. Tuliła ona małego chłopca i śpiewała kołysankę. Zdawali się nie przejmować jego obecnością. W ogóle go nie widzieli. Podszedł do nich nieco bliżej. Dzieciak wyglądał jakby zbudził się z koszmaru. Wtedy zorientował się, że ten malec to on sam, a ta kobieta była jego matką. Zaczął ją sobie powoli przypominać, a cała ta sceneria okazała się być jego wspomnieniem, które dawno uleciało gdzieś z wiatrem. Oczy Tonego wypełniły się łzami. W szoku złapał się za głowę i zacisnął pięści ściskając kilka kosmyków swoich włosów.
- Mamo! - zaczął wołać. Zero reakcji. Wrzeszczał i błagał dobrych kilka minut, aż gardło dawało coraz bardziej wyraźne oznaki zdarcia - Proszę, spójrz na mnie... - wydusił z siebie ostatkiem sił. Wtedy poczuł silne pociągnięcie za kaptur. W ułamku sekundy zaczął wisieć w powietrzu pośród gęstej mgły, a melodia śpiewana przez jego prawdziwą matkę ucichła. Tuż nad nim unosił się czerwony amulet, który zawsze nosił na szyi. Gdy go dosięgnął sam stał się dzieckiem, nie wiele starszym niż te, które przed chwilą widział. Przed sobą zobaczył wysoką piękną kobietę o długich złotych włosach, odzianą w skórzany czarny gorset i spodnie.
- Możesz go wziąć, jeżeli ci się podoba. - powiedziała łagodnym głosem i się uśmiechnęła - Kiedyś podarował mi go twój ojciec, teraz ja daję go tobie.
CZYTASZ
Devil May Cry - Rebirth
FanfictionOpowieść zawiera wątki gore i wulgarny język. Ostatnie spotkanie Dantego i Vergila skończyło się ich utknięciem w świecie demonów. Wkrótce po tym, zostają zabici przez Mundusa. Gdy władca demonów staje się wystarczająco potężny, przechodzi do świata...