Part I

269 36 6
                                    

Tubbo miał tak potwornie dosyć. Całe życie tylko królewskie zachowanie i wieczne upominanie ze strony ojca. Siedział w krzakach licząc w kółko palce, żeby się uspokoić. Przebywanie w Manburgu przyprawiało go o mdłości. Wszyscy zawsze dostojnie ubrani, dygający na każde spojrzenie i zwracający się do niego per książę.
Tubbo zamknął oczy. Pociągnął nosem i poczuł okoliczne zapachy. Woń kwiatów i chłodnej, metalicznej wody były idealną kompozycją.
Liście drzew zaszumiały a wiatr przypomniał młodemu, że zbliża się zima. Okres dla Manburgu zawsze trudny. Liść dębu spadł z gałęzi prosto we włosy Tubbo.
Wyciągnął się na trawie wlepiając wzrok w chmury spokojnie płynące po niebie. Czasem jedyne o czym marzył, było to żeby nie urodził się w rodzinie królewskiej.
Słońce mimo późnego popołudnia wciąż grzało.
Tubbo uśmiechnął się i zasnął na trawie.

Obudził się po jakimś czasie, gdy słońce zniknęło za chmurami. Przeciągnął się i bez większego przejęcia się prawdopodobnym spóźnieniem na trening szermierki, poszedł w stronę zamku. Ciągnął nogę za nogą, gniotąc trawę i czując jak ucieka mu dobry humor z każdym centymetrem który przeszedł. Do muru zostało jeszcze kilkadziesiąt kroków, ale Tubbo zdecydował się wziąć rozbieg wcześniej niż zwykle. Mur od strony wschodniej graniczył z głębokim lasem, więc nikt nigdy nie zawracał sobie głowy naprawieniem go, a co dopiero czyszczeniem.
W tej części dodatkowo w murze był sporych rozmiarów uszczerbek. Gęsta roślinność tylko ułatwiała przejście przez ścianę. Tubbo w biegu wskoczył na obalony konar, odbił się z niego i złapał za wystający blackstone. Podciągnął się i praktycznie był już po drugiej stronie muru. Zeskoczył i zastygnął bezruchu. Trzymał to miejsce w tajemnicy, z dwóch powodów. Jeśli ktoś się dowie, że samowolnie opuszcza teren, dowie się o tym również ojciec. Po drugie - nie chciał, aby dziura w murze została naprawiona. Okolica była pusta, więc Tubbo się otrzepał raz jeszcze i spokojnym krokiem poszedł przed siebie. We włosach wciąż siedział liść. Im bliżej traktu prowadzącego do głównego budynku był, tym bardziej sprawiał wrażenie wyraźnie zdenerwowanego. Coś widocznie było nie tak. Jego oczom ukazał się biegnący nauczyciel szermierki - BadBoyHalo.
"Fantastycznie" - mruknął do siebie Tubbo widząc, że to on jest tym, kogo Bad szuka.
- Nareszcie, jesteś! - wykrzyknął, złapał Tubbo za rękę i szarpnął nim biegnąc w stronę z której właśnie przyszedł.
- Ała, nie tak mocno! - odpowiedział Tub wyciągając swoją rękę z uścisku.
Bad westchnął tylko.
- Szukam Cię od godziny, nie szarp się tylko chodź.
- Przecież zajęcia mamy później dziś, po co ten pośpiech? - odparł zgryźliwie Tubbo.
- Dziś nie masz zajęć - BadBoyHalo poprawił kaptur, a Tub uświadomił sobie, że nigdy nie widział go bez niego - Twoja ciotka przyjechała.
Informacja trzasnęła w umyśle chłopaka zupełnie jak piourn w osamotnione drzewo.
- C-ciocia? Ciocia Pu... - nie dokończył.
- Chodź szybciej, trzeba Cię ubrać.

Tubbo mimo całej niechęci do królewskiego życia, uwielbiał ubrania na specjalne okazje. Wszystkie zdobienia w postaci haftów i naszyć powodowały, że Tubbo czuł, że wygląda dobrze. Z resztą musiał wyglądać dobrze - ojciec niejednokrotnie wspominał o tym jak drogie są materiały z których je szyto.
Czarna kamizelka z szpiczastymi barkami i rozciętymi rękawami, spod których wystawała bogato zdobiona biała koszula idealnie pasowała do prostych, czarnych spodni. Tubbo z lekkim problemem wsunął szybko wysokie do łydki buty na małym obcasie. Zapinał ostatnie guziki, gdy w drzwiach stanął zdyszany Ranboo.
Ranboo był chłopcem w podobnym wieku do Tubbo. Miał szczęście w życiu, matka zdołała go wysłać na praktyki w zamku. Był w nim już kilka lat, niestety w międzyczasie jego matka zmarła i chłopak został częścią dworu. Jego specjalizacją było spisywanie wydarzeń.
Ranboo odrzucił grzywkę do tyłu i uśmiechnął się najpierw.
- Trzeba siadać, chodź już.
Tym razem Tubbo wiedział, że spóźnienie nie będzie mile widziane.
Przy wystawnych posiłkach panowała zasada kolejności. Młodsi oraz Ci, których tytuł był niższy zasiadali pierwsi, żeby reszta nie musiała czekać. Tubbo w całym swoim szesnastoletnim, już prawie siedemnastoletnim życiu późnił się raz. Tylko raz.
Ranboo wyciągnął rękę do Tubbo, ten ją złapał i obaj pobiegli korytarzem.
- Oh, masz te świetne buty - odezwał się Tub łapiąc oddech na moment przed wejściem do sali jadalnej.
Ranboo tylko się uśmiechnął i upewnił, że dobrze wsadził zakładkę w książkę.
Ranboo praktycznie nie rozstawał się z książką. Po za faktem bycia młodszym nadwornym skrybą którego atrybutem zwykle jest właśnie książka, Ranboo w wolnych chwilach rysował. A gdy sytuacja tego wymagała, książka stawała się podnóżkiem lub siedziskiem.
Tubbo pchnął drzwi, ku zdziwieniu Ranboo. Jednym z zwyczajów Manburskich było otwieranie drzwi przez osoby o niższym statusie, ale Tubbo sukcesywnie udowadniał koledze, że średnio go obchodzą zasady.
Sala z ciemnego drewna była dobrze oświetlona, mimo tego w środku było dość ponuro. Ciepłym uśmiechem przywitał chłopców głowny skryba - Charlie. Ubrany w czarny surdut z zielonymi elementami wyglądał poważniej niż zwykle ale wciąż miał w sobie dużo ciepła.
Pokazał chłopcom ich miejsca i lekko mrużąc oczy spojrzał na Tubbo.
- Miałeś to we włosach - powiedział Slimecicle wyciągając lisć - uważaj następnym razem.
Przy kamiennym stole siedziało już kilka osób, w tym wcześniej spotkany sir BadBoyHalo. Po jego lewej Skeppy, zaraz obok Foolish.
Miejsce Tubbo było po prawej od ojca. Obok niego siedział Ranboo, naprzeciw którego natomiast było miejsce Connora. Connor zwykle siedział po lewej od tronu, ale widocznie ustąpił miejsca. Do Sali weszła jeszcze Niki, dając wszystkim znać, że powinni usiąść i być gotowi.
Atmosfera mimowolnie zgęstniała, a z korytarza było słychać kroki. Tubbo wstrzymał oddech, bo znał sposób chodzenia ojca na wylot.
Schlatt wszedł do Sali sam.
Tubbo rzucił pytające spojrzenie w stronę Ranboo, który odpowiedział przeczącym kiwaniem głową.
- Witajcie, witajcie - powiedział Schlatt, a mijając Tubbo pogładził go po włosach - Nasz gość specjalny może się trochę spóźnić. No nic, zacznijmy jeść.
Widelce poszły w ruch i wszyscy zaczęli rozmawiać.
- Synu, jak się czujesz? - zapytał Schlatt nie podnosząc nawet wzroku z talerza.
-Wyśmienicie ojcze - Tubbo nie skłamał, wyjście za mury bardzo poprawiło mu nastrój.
- Jak idzie nauka? - ojciec zadał mu kolejne pytanie.
Tubbo przełknął marchewkę i upił łyk wody.
- Myślę, że dobrze. Niedługo zaczynam treningi z kieczem dwuręcznym. Sir Bad mówił, że mam wystarczająco dużo siły. Zwykły miecz mam opanowany bardzo dobrze, ale powinienem ćwiczyć z toporem. Mimo wszystko, lepiej jak zapytasz nauczyciela, ojcze.
Schlatt podniósł głowę.
- To dobre wieści, skoro zaczynasz ciężką broń, musisz mieć dużo siły - mówiąc te słowa rzucił na talerz Tubbo pieczone udo kurczaka - Jedz, musisz rosnąć.
Tubbo przygryzł wargę.
- Myślę, że warzywa mi wystarczą.
Schlatt spojrzał na niego i podniósł jeden kącik ust.
- Jedz, nie chcesz przecież być słaby, prawda?
- Rozmawialiśmy o tym, oj... - Tub nie dokończył.
Na stole wylądowały oba łokcie Schlatta co oznaczało, że nie jest dobrze.
- Jeśli mówię że masz jeść, to masz jeść.
Tubbo niechętnie wbił widelec w mięso, gdy nagle drzwi się otworzyły a w nich stanęła siwa, piękna kobieta.
- Trafiłam w końcu! - zakrzyknęła zadowolona Captain Puffy.
Ubrana w długi, czerwony piracki płaszcz, pod którym była biała koszula wyglądała jak modowe przeciwieństwo swojego brata. On - w czarnym, wystawnym ale wciąż stonowanym garniturze. Ona w pirackim wydaniu z niezliczoną ilością pasów przewieszonych przez płaszcz. Na głowie miała wielki kapelusz spod którego spływały siwobiałe loki. Jednak na pierwszy rzut oka widać pokrewieństwo. Oboje rogaci i oboje z zamiłowaniem do biżuterii. Puffy preferowała złotą biżuterię w dużych ilościach, gdy Schlatt skupiał się na srebrze i łańcuchach oplatających rogi. Szyja Puffy zawsze otoczona niezliczonymi naszyjnikami, gdy Schlatt nosił na swojej tylko krawat. Sygnety na palcach były cechą brata, siostra za to uwielbiała kolczyki. Całe swoje owcze uszy miała ozdobione złotem z wypraw.
No tak, wyprawy. Mimo, że Captain Puffy to część rodziny królewskiej, jej pojawienie się w dworze zawsze budziło kontrowersje bo przecież to pirat.
- Schlatt, bracie!! Ile ja Cie nie widziałam. - Puffy zrobiła głośne wejście i bez żadnych ceregieli podeszła do tronu.
Schlatt wstał i podszedł w jej stronę z otwartymi ramionami, gotowy ją przytulić.
Tubbo widział grymas na twarzy ojca, który nigdy nie był zbyt emocjonalny.
- Oh, czekaj, mam coś dla ciebie - zaczęła Puffy. Wygrzebała spod płaszcza butelkę rumu.
- Oh, nie trzeba było - odparł Schlatt, bynajmniej nie motywowany byciem miłym.
Puffy bez czekania na odpowiedź wręczyła mu butelkę i podszedła do Tubbo.
- Ale ty wyrosłeś, o jeny! Ile my się nie widzieliśmy, ty mnie w ogóle pamiętasz, królewiczu? - zagadała do młodego który rozkładał kurczaka na części pierwsze.
Schlatt zastukał paznokciami a Puffy usiadła obok niego, wciąż jednak zagadując Tubbo.
-No, no. Ale z Ciebie piękny chłopak - mówiła nie zważając zbytnio na spiętą atmosferę. Jej beztroskość wniosła trochę spokoju.
- Dziękuję, ciociu - odparł Tubbo.
- Ten koło Ciebie to kto? - zapytała gryząc kawałek chleba - Te, brat, chyba się nie dorobiłeś drugiego?
Żart odbił się od Schlatta niczym groch od ściany.
- To Ranboo, mój kolega. Był na praktykach, ale z pewnych powodów musiał zostać w zamku.
- Mhm, rozumiem - odparła Puffy.
- Ciociu?
- Tak, słoneczko?
- Mógłbym kiedyś zabrać się z tobą w podróż?
Puffy promiennie się uśmiechnęła i przeniosła wzrok na brata.
- Może? No nie zabiorę go na rok przecież?
Schlatt westchnął.
- Na jeden dzień Cię wezmę. Albo was obu, co wy na to?
- Przepraszam Wasza Miłość, mi nie wolno - odezwał się Ranboo.
- A to z jakiego powodu?
- Obowiązki, Wasza Miłość.
- Oh, to teraz ja mówię, że zabieram Cię jutro na wycieczkę. I do mnie nie musisz się zwracać w ten sposób, Ciocia Puffy wystarczy.
- Dziękuję, Wasza Miłość.
Puffy się roześmiała ukazując brak jednego zęba.
Schlatt spojrzał na nią i tylko się skrzywił.
- No co? Czasem muszę otworzyć rum, wielkie mi halo.
- Cieszę się, że jesteś - powiedział w końcu Schlatt.
Puffy puściła to mimo uszu wciąż zagadując chłopców.
- Schlatt, a gdzie jego...? - Puffy wskazała na swoje rogi.
Zapytany tylko zmarszczył brwi i rozsiadł się wygodniej na tronie.
- Ty swoich też nie miałaś przed siedemnastymi urodzinami, prawda?
- Oh, to on nie ma jeszcze siedemnastki? A tak dorosło wygląda - Puffy znowu się uśmiechnęła do Tubbo - Ciekawe jak twoje będą wyglądały.
Obróciła głowę i zdjęła kapelusz. W gąszczu włosów schowane były małe, brązowe i zakręcone rogi.
- Jeśli mam obstawiać, będziesz miał mniejsze po mat... - Puffy poczuła na sobie wzrok brata - Mniejsze, takie jak ja!
- Wolałbym, żeby jednak miał moje. Chłopcy z małymi rogami wyglądają mniej poważnie.
Puffy zdziwiona spojrzała na Schlatta i zmrużyła oczy.
- Dobrze, że chociaż charakteru po tobie nie ma bo dwie marudy to by było za dużo - rzuciła po czym pokazała bratu język.
Tubbo się roześmiał lekko widząc to, bo nie był przyzwyczajony do wygłupiania się przy posiłkach.
Schlatt wstał od stołu i wszyscy nagle odłożyli sztućce, ale Puffy bez większego przejęcia dokończyła swoje wino.
- Tubbo, wieczór masz dla siebie. Puffy, potrzebuję załatwić kilka rzeczy, ale potem zapraszam do mnie, fajnie byłoby pogadać w cztery oczy z siostrą, prawda?
Ranboo od razu zabrał się za zbieranie talerzy ze stołu, ale przerwała mu Puffy.
- Idźcie do siebie, ja to zrobię - posłała im ciepły uśmiech. Chłopcy pobiegli do komnaty Tubbo.

- Fajną masz ciocię - powiedział Ranboo leżąc na podłodze.
- Ile razy Ci mówić, że możesz leżeć na łóżku - odparł Tubbo - Szkoda, że tak rzadko się pojawia w Manburgu.
- Lubię twój dywan, po za tym preferuje leżenie na podłodze. Mimo tego, że jest taka miła, czuje złą energie od niej, wiesz?
Tubbo wysunął głowę zza sterty poduszek.
- Co masz na myśli?
- Coś po prostu jest nie tak, mam przeczucie że ta energia jakiś związek, tylko jeszcze nie wiem z czym.
- Cala ta chrzaniona rodzina ma złą energie Ranboo, wierz mi.

[notka ode mnie]
w końcu się udało! napisanie tego zajęło mi więcej niż zakładałam, ale to przez kolejny szpital i poprawkę przedmiotu. anyway, enjoy! czekam na wasze komentarze i przemyślenia! ❤️

"Dwie krople wody" DREAM SMP AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz