Kapitel 9

577 64 5
                                    

- Czy moje serce jest dla ciebie hotelem?- Wrzasnęłam, gdy Andy próbował się do mnie odezwać. -Wchodzisz do niego i wychodzisz, kiedy chcesz. Zakład wygrałeś. Zdobyłeś mnie i możesz się pochwalić, że taka idiotka jak ja, zaufała ci.

- Nie na tym polegał zakład!- Uderzył dłonią w blat mojej ławki. Byliśmy sami w klasie, przed lekcjami, więc nie zwróciło to niczyjej uwagi.

- A więc pewnie chodziło o seks!- Zrzuciłam na podłogę moją torbę, chcąc wyładować stres. -W takim razie przegrałeś.

- Przestań zachowywać się jak dziecko! Nie chodziło o zdobycie zaufania, ani o przespanie się z tobą.

- Więc, o co?- Zapytałam badając jego chłodne spojrzenie. -O co mogło chodzić komuś takiemu jak ty? Złemu chłopcu, który zdobędzie każdą, swoją pewnością siebie. O co?! Masz wszystko. Jak to ująłeś kochasz i jednocześnie nie jesteś słaby. Godne życie! Czego jeszcze chcesz? Moje zrujnowałeś. Przez ciebie złamałam każdą zasadę mojego kodeksu, ale nie ciesz się! Wrócę do swojego starego życia. Wolnego od ciebie i tych twoich gierek.

- Veronica wysłuchaj mnie, choć raz! -Złapał mnie za ramię, gdy chciałam odejść. Poczułam jak jego ciepła dłoń zaciska się na mojej skórze. Prześwietliłam jego rękę spojrzeniem i postanowiłam, że Andy nie jest godzien kolejnej szansy. Nie dawałam jej nikomu. Dla niego zrobiłam wyjątek, a on wykorzystywał to na maksymalnym poziomie. Dni dziecka szczęścia się skończyły. Przestałam wybaczać.

- Wal się Biersack!- Wyrwałam mu się łapiąc jednocześnie klamkę, by wydostać się z sali. Chciałam ją nacisnąć, gdy okazało się, że klasa była zamknięta na klucz. - To twoja sprawka?- Westchnęłam tracąc siłę na dalszą walkę.

- Nie.-Andy wyjrzał przez okienko. - Ich.-Podeszłam bliżej ignorując to, że jego ciało znajdowało się zbyt blisko mnie. Za szybą, na parapecie siedziała Cholë bawiąc się kluczykami od klasy. Obok niej znajdował się Wood sarkastycznie się do nas uśmiechając.

- Takich jak wy nie wypuszcza się na zewnątrz. Jesteście nie obliczalni.-Powiedział zbliżając się do okienka.

- Wypuść mnie!- Uderzyłam w szybę. Poczułam w sobie ogromną złość. Nigdy wcześniej nie odczułam czegoś takiego. Nawet, gdy Andy przyznał się do zakładu.

- Muszę ci coś wyjaśnić.- Buntownika zaczął robić małe kółka z rękami zarzuconymi na kark. Ciężko oddychał.

- Gówno mnie obchodzą twoje słowa. - Przeszłam obok niego jakby nigdy nic. Nie obchodziło mnie to, że się stresował przed wypowiedzią. Otworzyłam okno z widokiem na parking szkolny.

- Założyłem się z...

- Gówno mnie to obchodzi.-Powtórzyłam przerzucając nogi przez parapet.

- Co ty do kurwy nędzy robisz?!- Krzyknął, gdy chciałam skoczyć z drugiego piętra. Jedyne, co mnie powstrzymywało przed upadkiem były ręce Biersack'a. Owinął je pod moimi pachami i zaczął mnie holować z powrotem.

- Puszczaj Andy! Wolę połamać nogi niż spędzić z tobą chodźmy kolejną sekundę.-Wyrywałam się z jego objęć, jednak na marne.

- Naprawdę aż tak mocno mnie nienawidzisz? - Odwrócił mnie w swoją stronę, ale ja zamknęłam oczy. Nie chciałam mieć z nim żadnego kontaktu, nawet wzrokowego. - Mam dać ci spokój?

Po raz kolejny poczułam to coś, co nie pozwalało mi go okłamywać, więc i tym razem tego nie zrobiłam.

- Tak Andy. Zostaw mnie.-I jak na zawołanie odsunął ode mnie swoje dłonie i wyjął z kieszeni papierosa. Odpalił go i kilka razy nerwowo pociągnął. -Mogę teraz skoczyć?

- Powaliło cię?! To, że obiecałem ci spokój nie znaczy, że przestanę o ciebie dbać. Jestem zakochany, a jednocześnie silny. Muszę spełniać swój plan B na życie i wykorzystać godne życie.

- A jak brzmi ten cały plan B?- Szepnęłam, zastanawiając się czy, aby na pewno robię dobrze kontynuując rozmowę.

- Być super bohater. Twoim bohaterem.

- Koniecznie moim?- Zapytałam z odrobiną kpiny w głosie. Czyżby powróciła zła ja?

- Osoby, której kocham. W tym wypadku...

- Moim.- Przełknęłam ogromną gulę w moim gardle, blokującą moje słowa.

- Twoim.-Dodał wyrzucając skończonego papierosa przez okno. -Tylko twoim.

***

Wracałam samotnie ze szkoły. Było dość późno, ponieważ miałam zajęcia dodatkowe z gotowania. Nagle przechodząc obok krzaków usłyszałam niepokojący szelest. Poczułam jak moje nogi stanął się miękkie, ale przeszłam dalej, aż na drugą stronę drogi. Czując jak ktoś ciągnie mnie za kaptur bluzy odruchowo uderzyłam napastnika. On założył mi rękę na szyję i zaczął przyduszać. Ostatkiem sił krzyczałam i próbowałam rozerwać uścisk zaciśnięty na mojej szyi. Jedyne, o czym wtedy myślałam to błękitne oczy Andy'ego. Bałam się, że nigdy nie będę mogła w nie spojrzeć. Dłoń zamaskowanego napastnika zacisnęła się na moim udzie. Ręką zmierzał coraz wyżej. Zaciskałam powieki, przez, które przedostawały się łzy.

- Andy! -Krzyknęłam tracąc całą nadzieję. Pragnęłam, aby te słowa pozostały na moich ustach. Nie zawracałam sobie głowy rozmyślaniem nad osobą, która mnie dusiła tylko nad Biersack'iem. To on przez ten cały czas był dla mnie ważny. I nie miałam mu za złe, że obiecał mi ochronę, bo robił to przez cały czas. Chronił mnie przed samą sobą.

They don't need to understandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz