Kapitel 6

651 66 4
                                    

Włożyłam słuchawki do uszu i ruszyłam. Co weekend biegałam ścieżce ciągnącej się obok torów. Uwielbiałam patrzeć jak pociągi pędzą i jaką siłę muszą mieć. Kochałam też biegać sama. Mogłam wtedy pozostać z moimi myślami i wolnością, którą posiadałam. Jednak ten sobotni bieg nie mógł skończyć się normalnie. Nic takie nie było od czasów Andy'ego. Wszystko, co działo się w moim życiu łączyło mnie i tak pod koniec z buntownikiem. Miałam właśnie skręcić na lewą stronę, by powoli wracać do domu jednak los przysłał mi niewiastę z nieba w postaci pieprzonej Chloë.

- Czego chcesz?- Zapytałam jednak nie miałam zamiaru się zatrzymać.

- Przeprosić.- Parsknęłam i dalej wpatrywałam się w cel przede mną jakim był słup. Marzyłam by pociągnąć ją za włosy i kilka razy uderzyć o metal, ale pozostałam przy udawaniu i nieszczerze się do niej uśmiechnęłam.

- Zgoda.-Zatrzymałam się i słabo przytuliłam wykrzywiając twarz, gdy nie widziała.

- Wspaniale! -Pisnęła tym irytującym głosem.-Jako twoja przyjaciółka-Poczułam jak się we mnie gotuje, więc aby jej nie zabić, zaczęłam ponownie biec.-chcę ci doradzić w sprawie Andy'ego.

- Więc słucham.-Poprawiłam wysoko upięty kucyk i przyspieszyłam, by zrobić jej na złość. Wiedziałam, że podczas jednoczesnego biegu i rozmowy zmęczy się, a jej dwukilowa tapeta spłynie z twarzy jak jej mózg z głowy.

- Ten cały Biersack nie jest dla ciebie odpowiedni. Nie powinnaś się spotykać z kimś takim jak on. On...

- Do nas mnie pasuje.

- Skoro to wiesz to, dlaczego się z nim spotykasz?

- Nie spotykam.- Pogłośniłam muzykę w słuchawkach czując narastający gniew.

- Ally widziała jak wsiadasz z nim do samochodu, całowałaś się z nim, flirtujecie na lekcjach. To chyba coś znaczy.-Włączyłam głośnik najgłośniej jak się dało i zaczęłam przyzwyczajać serce do szybkiego biegu.

- Czego ty słuchasz?!- Zawołała Chloë, która już nie potrafiła za mną nadążyć. -Zdjęłam słuchawki i dopiero zrozumiałam jak Iron Maiden zagłusza wszystko wokół mnie.

- Czegoś, czego taka idiotka jak ty nie zrozumie!- Krzyknęłam wkładając słuchawki z powrotem do uszu. Biegłam jak najszybciej mogłam i pokazałam jej środkowy palec. Poczułam ulgę i błogość. Nie musiałam już więcej grać, a to chyba naprawdę dusiło moją osobę. Nie odwróciłam się w jej kierunku, ale i tak triumfowałam wyobrażając sobie jej tępą minę.

- Pożałujesz Morgan!- Usłyszałam, gdy skręcałam, ale nie wzruszyłam się tym bardziej. Bo co w końcu mogła mi zrobić? Przelizać się z Wood'em na moich oczach? Nie zrobi mi to już wielkiej przykrości.

***

Szykowałam się na spotkanie z Andy'm. Mój styl nie był skomplikowany, więc był także przewidywalny. Zazwyczaj nosiłam spódnice lub sukienki, do tego jakieś buty na obcasie lub koturnie i szłam tak do szkoły. Tym razem chciałam zaskoczyć Biersack'a. Wybrałam skórzaną kurtkę, potargane, czarne rurki i biały cropp top z napisem. Na nogi wsunęłam czarne trampki, które pożyczyłam od mamy. Dzwonek zabrzmiał równo o siódmej tak jak obiecał buntownik. Zbiegłam po schodach ubiegając moją mamę, która bardzo chciała poznać chłopaka, którego jej córka chciała tak bardzo zaskoczyć. Otworzyłam drzwi szczerząc się do chłopaka. Dopiero po kilku sekundach zrozumiałam, z czego także on się śmieje. Miał na sobie czarną koszulę i marynarkę w tym samym kolorze. Mój wybór kreacji chyba zbytnio nie zgadzał się z jego planami.

- Pójdę się przebrać.-Powiedziałam wskazując na schody prowadzące do mojego pokoju.

- Nie trzeba. Tak jest dobrze. - Podał mi dłoń, którą złapałam.

- Na pewno? - Zagryzłam wargę nie, co pesząc się sytuacją.

- Tak. Wyglądasz pięknie. -Pokiwał głową i szeroko uśmiechnął się.

- Jest jeszcze jedno...-Szepnęłam skrępowana.

- Tak?

- Oni.-Odwróciłam się w stronę rozweselonej matki i złego ojca.

***

-Na pewno rozumiesz?- Zapytał ojciec, gdy wychodziliśmy. Andy pokiwał głową i powtórzył zasady.

- Powrót o północy, nie później. Zero narkotyków, klubów, picia.

- I?- Ojciec uniósł palec do góry.

-Seksu.-Odpowiedziałam za przestraszonego Biersack'a i pociągnęłam go w stronę wyjścia. - Taki z ciebie chojrak?- Zaśmiałam się, gdy wsiadaliśmy do auta.

- Widziałaś jak on na mnie patrzył?!- Buntownik przekręcił kluczyki w stacyjce i ruszyliśmy.

- Dziwisz mu się? Jego córeczka pierwszy raz w życiu wychodziła z chłopakiem. Do tego masz te całe kolczyki i tatuaże. Ja wątpię, że w ogóle puściłabym córkę z takim typkiem.

- Czekaj, czekaj. Pierwszy raz idziesz na randkę?

- Ja bym tego tak nie nazwała.-Odwróciłam wzrok od niego.

-Jesteś tego pewna?

- Przy tobie już niczego nie jestem pewna.-Pochyliłam się w jego stronę i musnęłam ustami jego policzek. Naprawdę cieszyłam się na to spotkanie i nie mogłam się doczekać tego co przygotował.

- A to, za co?- Uśmiechnął się i chwycił moją brodę przyciągając tym w swoją stronę. Pocałował mnie w usta i ponownie skupił się na drodze.

- Za żywota.-Dałam mu kuksańca w żebra i pogłośniłam muzykę w radiu. W moich uszach wciąż brzmiało cmoknięcie po krótkim pocałunku, a na ustach wciąż czułam jego smak. Był naprawdę niesamowity.

***

Zatrzymaliśmy się przed jakimś ogromnym, opuszczonym budynkiem, który otaczały ruiny. Strach chciał mnie ogarnąć, ale dłoń Andy'ego zaciskającej się na moje nie pozwoliła mi na to. Weszliśmy do środka. Po gołych ścianach dających genialną akustykę rozniósł się dźwięk gitary. Spojrzałam zdezorientowana na Andy'ego, a on puścił mi oczko i pociągnął na pierwsze piętro gdzie mogłam zobaczyć znajomych Biersack'a.

- Czyżby koncert?- Zapytałam, gdy chłopak pochylał się nade mną, by mnie pocałować.

- Twój prywatny.-Złożył pocałunek na moim czole i ruszył w kierunku chłopców łapiąc w dłoń mikrofon.

They don't need to understandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz