Kapitel 27

386 50 4
                                    

Stanąłem przed maską Audi wywołując niemałe zamieszanie. Ludzie zaczęli buczeć i wyć, jednak mało mnie to interesowało i wpatrywałem się w dziewczynę. Te same ciemne pilotki, włosy schowane pod szarą czapką, owalny kształt twarzy, malinowe usta, drobny nos... Wtedy to była ona. Co prawda siedziała za kierownicą innego samochodu, ale to wciąż była ona, a ja nie zdołałem jej rozpoznać.

- Morgan, co ty odpierdalasz?!- Ryknąłem uderzając rękoma w maskę, co jeszcze bardziej rozwścieczyło widzów. Dziewczyna dodała gazu sprawiając, że auto zabuczało.

- Andy idź stąd!- Syknęła przez zaciśnięte zęby. Poprawiła okulary, by dobrze mi się przyjrzeć. Nie miałem zamiaru się poddać i zacisnąłem dłonie na rękawach skórzanej kurtki.

- Spierdalaj!- Zawołał organizator.

- Zamknij mordę!- Odwarknąłem ignorując ich zdenerwowanie.- A ty Veronica wysiadaj z samochodu. To niebezpieczne!

Moja wypowiedź wywołała śmiech tłumu. To było oczywiste, że byli tego świadomi, a moja naiwność tylko ich rozbawiła.

- Koleś ja nie żartuję.- Powiedział kierownik kładąc dłoń na moim ramieniu. - Lepiej stąd spad...-Nie zdążył dokończyć, ponieważ zamachnąłem się i prawą pięścią wycelowałem w jego twarz.

Tłum umilkł.

Nie miałem siły i nerwów, dalej tego ciągnąć, więc skierowałem się w stronę drzwi, a gdy chciałem je otworzyć, Veronica ruszyła z piskiem opon. Szybko wsiadłem do Mustanga i popędziłem za nią. Miała ponad minutę przewagi nade mną, więc jako pierwsza opuściła tor. Także okazałem się drugi na autostradzie. Nie byłem przyzwyczajony do takiej jazdy, auto nie chciało mi się tak łatwo poddać, choć nie dawałem za wygraną i starałem się z niego wycisnąć jak najwięcej. Schody zaczęły się dopiero na mieście. Veronica znała to miasto dużo lepiej, nie licząc tego, że była lepszym kierowcą niż ja i przyznałem to z wielką nie chęcią i urazem dumy. Ignorowałem światła i ryzyko dostania mandatów, jednak nie byłem na tyle odważny, by także zignorować bezpieczeństwo normalnych osób. Sumienie wydusiło to na mnie przy jednym z zakrętów w jednokierunkową ulicę. Już miało dojść do zderzenia czołowego, gdy Morgan zgrabnym ruchem wyminęła bordowego Mercedes'a. Byłem pewien, że mi to się nie uda, więc zrezygnowałem i to zniszczyło plan mojego pościgu. Żadna z wybranych dróg nie była w stanie mnie do niej doprowadzić. Patrząc na zegarek przeraziłem się. Była 18:45 i miałem niecały kwadrans do koncertu. Przerzuciłem bieg i przycisnąłem gaz. Do klubu miałem niedaleko, więc uwinąłem się w ten czas.

- Gówniarzu przysięgam, że cię kiedyś zabiję!- Zawołał Jack, gdy zobaczył mnie w progu drzwi.

- Też cię kocham. -Uderzyłem go w plecy śmiejąc się przy tym. Złapałem mikrofon rozcierając czarny węgiel na policzkach i pędząc na scenę. Słysząc wiwatujący tłum fanów zrozumiałem, co czuje Veronica podczas wyścigu. Pozytywna energia, którą przekazują ci widzowie, setki uśmiechów i wiara w ciebie. Ale najważniejsze jest chyba to, że jesteś zadowolony z siebie. Z tego co dokonałeś i kim się stałeś. Przywitałem tłum i rozpoczęliśmy koncert.

Na początku naszej kariery piosenkę "We don't belong" chciałem zachować dla siebie. To było połączenie pomiędzy mną, a Veronicą. To była nasza wspólna nić, która wtedy nas połączyła. Jednak tego wieczoru, gdy straciłem całą nadzieję na nasz wspólny powrót, chciałem się podzielić moimi uczuciami z publiką. Piosenka miała być siódmą z kolei. Poprzedzał ją "Ritual". Poprosiłem fanów o spokój i stanąłem na przeciw nich łapiąc oddech. I choć piosenka nie była spokojna, to była hymnem naszej miłości, więc wymagała szacunku.

The gates of heaven were locked shut

The pits of hell - they were all filled up

And I fear

I don't belong here, yeah

Zacząłem, a tłum o dziwo nie wyrywał się. Stali wsłuchując się w nieznany im kawałek.

Od długiego czasu nie czułem się tak bardzo zestresowany.

They might call me a sinner

A walking flame from the fire that burns

Disappear,

You don't belong here, yeah

Coś kazało mi otworzyć wcześniej zaciśnięte powieki. Na końcu sali zaczęło się coś dziać. Oburzeni fani zaczęli się buntować. Ktoś przeciskał się na sam przód.

The church of fear

The church of failure

The church of fools

So call me a nothing

Call me a something

Treat me cruel

I nagle moje serce prawie stanęło. Poczułem niesamowity ból w mięśniach. To było zdezorientowanie i niedowierzanie. W pierwszym rzędzie stanęła Veronica opierając ręce na klatce piersiowej i wykrzywiając twarz w grymas. Ona także dobrze pamiętała tę piosenkę. I choć powinienem poczuć radość, to ogarnęła mnie złość. Każda chwila z nią, którą straciłem. I to, że ponownie ją spotkałem jako postać fizyczną to chyba nigdy już nie odzyskam jej serca. David Hoffman był teraz w jego posiadaniu.

Hey!

Whoa oh oh, whoa oh oh oh

We don't belong here, we don't belong

Whoa oh oh, whoa oh oh oh

We don't belong here

It's the anthem of the underground

So get back up when they push you down

We're singing

Whoa oh oh, whoa oh oh oh

We don't belong here, we don't belong

Prawie krzyczałem chcąc wyładować swoją złość. Policzki zapiekły rumieńce, a ciało opanowała wysoka temperatura. Dziewczyna nie posłała mi nawet uśmiechu, a ja wkładałem w śpiew coraz więcej energii.

Can you hear the march of the rejects

Line up the parade of the defects?

Can I hear we don't belong here?

Spowolniłem i starałem się wypowiedzieć każde słowo tak dokładnie, by wryło się w jej umysł. Miało ją tak zaboleć jak mnie. Miała przypomnieć sobie, że była moja i wciąż jest dla mnie najważniejsza.

So rise from the darkness

Eyes of the dismissed

Hearts of the used

Show me your worst

Show me you're cursed

Tell me the truth

Wtedy nie pasowaliśmy do naszego świata, a teraz, gdy prawdopodobnie każde z nas go odnalazło, to nie możemy w nim żyć razem. Nie potrafiłem także zrozumieć czemu tak łatwo było jej zapomnieć o nas. Do jej świata wplątał się pan idealny, a ja zostałem z niego usunięty. Dosłownie czułem, że moje serce jest zużyte.

Spojrzałem w jej przenikliwe oczy, które straciły swój blask.

W końcu pokiwała głową i zaczęła coś mówić. Z ruchu jej warg wyczytałem:

- Walić to.

Rozepchała tłum i tratując ochroniarzy wpadła na scenę.

- Witam naszą najwierniejszą i...-Jeden z chłopaków zażartował przypominając nam, że taka scenka miała już miejsce.

- I już nie jedyna.- Zaśmiała się Veronica wtulając się we mnie. Po raz kolejny zignorowałem tłum i przyciągnąłem ją jeszcze mocniej do mojego torsu.

- We don't belong here? -Zapytałem unosząc pytająco brew. Dziewczyna skupiła wzrok na moich ustach. Dobrze wiedziałem, co będzie następne.

- Nie Andy. Tu pasujemy idealnie. -Wpiła się w moje wargi. Pocałunek był lekki, tak jakby muśnięcie piórkiem, delikatny prąd. Jednym słowem marzenie.

They don't need to understandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz