Był wtedy wieczór. Padało, a ulice przepełniały samochody. Wracałem wtedy z parasolem w ręku na osiedlu. Nie chciałem wtedy wracać do domu, nie miałem ochoty patrzeć na pijanych rodziców. Wypełniony wtedy byłem mieszanką emocji, smutek i obojętność którą odczuwałem coraz częściej. Nagle zatrzymał mnie widok dziewczyny w jednej z bram. Jak wspomniałem padało i do tego było 10 stopni celsjusza. Dziewczyna stała cała przemoknięta i przemarznięta, trzęsła się z zimna. Podszedłem bliżej, była wystraszona i płakała.
-wszystko w porządku?- spytałem podchodząc do niej bliżej ale spokojnie. Ona kiwnęła wtedy tylko głową na "nie", i nic nie powiedziała...
-pomogę ci- powiedziałem spokojnie i lekko się uśmiechnąłęm. Dziewczyna zaczęła podchodzić bliżej. Nadal była wystraszona.
-chodź- powiedziałem i złapałem ją za ręce, ona nie wyrywała się tylko dała mi je trzymać.
-są zimne- myślałem.
-to od serca idzie- powiedziała dziewczyna tak jakby słyszała moje myśli. Miała znajomy głos ale nie mogłem sobie przypomnieć kogo znajomy głos..
-przepraszam nie przedstawiłem się..- powiedziałem ze zawstydzeniem.
-ja też nic o sobie nie powiedziałam ale ty zacznij- powiedziała cicho dziewczyna.
-jestem Adrian mam 17 lat- powiedziałem kłaniając się lekko. Teraz mogę usłyszeć co o tobie- dodałem. Dziewczyna nie mówiła nic. Milczała. Zauważyłem że patrzyła na mnie jakby zobaczyła kogoś kogo zna. -wszystko w po- Adrian!!- przerywając mi wykrzyczała i wskoczyła w ramiona. Wtedy powiedziała: -odchodzę ale z tobą zawsze braciszku- rozpłakała się i jednocześnie uśmiechnęła. Stałem jak posąg, nie mogłem wydusić z siebie słowa. Po chwili powiedziałem- chodź odprowadzę cię bezpiecznie do domu siostro- i ją mocno przytuliłem -przepraszam że cie zostawiłem..- powiedziałem i się rozpłakałem.
-no już nie płacz- powiedziała dziewczyna do mnie z uśmiechem na twarzy.
-Ola...- powiedziałem z zażenowaniem.
-coś się stało?- powiedziała.
-gdzie byłaś przez ten cały czas- powiedziałem szeptem z założonymi rękami i schyloną głową.
-możesz powtórzyć?- spytała Ola.
-gdzie byłaś przez te cholerne 3 lata?!- powiedziałem podnosząc bardzo głos.
-ja.. musiałam wyjechać... za granicę... i dostałam nowy numer telefonu i nie mogłam znaleść twojego numeru... przepraszam- powiedziała ze łzami w oczach.
-wytłumaczysz mi potem..- przerwałem.
-jasne, ale co teraz robimy?-spytała Aleksandra.
-może chodź do mnie do domu? Usiądziemy i porozmawiamy- odpowiedziałem.
-mieszkasz sam?- spytała z uśmiechem.
-nie, ale myślę że moi rodzice nie będą mieli z tym problemu- powiedziałem tez się uśmiechając ale w środku byłem w przerażeniu że rodzice będą znowu nie trzeźwi.
-dobra chodźmy- powiedziałem łapiąc ją za rękę i dając jej swój parasol- dziękuję ale co z tobą?
-poradzę sobie bez niego- powiedziałem. Ola tylko westchnęła. Poszliśmy w stronę mojego domu. Założyłem kaptur i sięgnąłem ręką do kiszeni. Wyciągnąłem papierosy -co ty robisz?!- przystała i spytała z podniesionym głosem Aleksandra.
-chcę zapalić- odpowiedziałem obojętnie.
-nie rób tego.. proszę- powiedziała i po chwili dodała -to niszczy płuca i zdrowie.
-czy ja ci wyglądam na kogoś kogo to obchodzi?- spytałem wrednie.
-ale mnie to obchodzi- powiedziała i wyrwała mi paczkę i zapalniczkę z ręki -nie będziesz palił!- wykrzyczała i wyrzuciła moje papierosy i zapalniczkę do śmieci -nie dziękuj mi- dopowiedziała i złapała mnie za rękę -idziemy?- spytała z uśmiechem -t-tak..- odpowiedziałem i ruszyłem w drogę.
Podczas spaceru spytałem:
-gdzie teraz mieszkasz? Czemu stałaś tam w bramie?-
-rodzice wyrzucili mnie z domu- powiedziała.
-CO?!- wykrzyczałem z zaskoczeniem.
-no to prawda, ale poradzę sobie- powiedziała mając łzy w oczach.
-ejjjj- powiedziałem zmartwiony i ją przytuliłem -nie płacz już- dodałem.
-ja wiem że jest ci ciężko ale coś razem wymyślimy- powiedziałem z uśmiechem.
-dziękuję..- powiedziała cicho patrząc w ziemię.-i tak przy okazji zapamiętaj to co ci teraz powiem okej?- dodała Ola. Kiwnąłem tylko głową na 'tak' i nasłuchiwałem co chciała mi powiedzieć.- zawsze obraniaj tego kogo kochasz- powiedziała patrząc w niebo.
-dobrze... będę- odpowiedziałem z zamyśleniem do końca nie wiedzący co chciała przez to mi powiedzieć.
W drodze do mojego domu myślałem cały czas o tym co mi powiedziała. Nie odzywałem się do niej.
-Adrian? Aaadrian? Ziemia do Adriana.- mówiła Ola a ja odpłynąłem. Po chwili popchnęła mnie i spytała -co ci kolego?- i patrzyła na mnie z zastanowieniem. Ja po chwili powiedziałem -tak jestem- i się idiotycznie uśmiechnąłem. Ona się tylko zaśmiała i patrzyła na mnie jak na idiotę. -no co?- spytałem z zastanowieniem.-nie nic, ja tylko się śmieję- odpowiedziała i przez resztę drogi się nie odzywała.
-to tutaj- powiedziałem wzdychając i patrząc na bramę jednego z bloków osiedla.
-to...wchodzimy?- spytała Ola.
-tak jasne!..- powiedziałem niezadowalająco. Po czym otworzyłem drzwi do bramy i wpuściłem Olę a potem prowadziłem ją pod drzwi mojego mieszkania.
-który numer mieszkania masz?- spytała.
-5- powiedziałem idąc po schodach. Ola potknęła się i prawie spadła ale wtedy ją złapałem. -uważaj, bo kiedyś się na tych schodach zabijesz- powiedziałem ze strachem w oczach. -jasne..- powiedziała i wchodziła ze mną wyżej.
-to te?- spytała dziewczyna pokazując na drzwi z numerem 5. -tak- powiedziałem i otworzyłem drzwi.
-cześć wróciłem- powiedziałem z nadzieją że rodzice mi odpowiedzą jak zwykle ale nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
-mamo? tato?- spytałem martwiąc się. Niestety nikogo w domu nie zastałem.
-no dobra moich rodziców nie ma- powiedziałem do Oli.
-chcesz herbaty czy coś?- spytałem uprzejmie.
-tak jeśli to nie problem- odpowiedziała.
-ale chyba nie będziesz tutaj siedziała w tych mokrych ciuchach?- spytałem retorycznie i zaprowadziłem ją do mojego pokoju. Wyciągnąłem z szafy moją najmniejszą bluzę, krótkie spodenki i dałem jej do przebrania.
-ty się tu u mnie w pokoju przebierz a ja idę zrobić herbatę i coś do jedzenia bo pewnie jesteś głodna- powiedziałem, zamknąłem za sobą drzwi i poszedłem do kuchni.
-dziękuję...- powiedziała cicho Ola po moim wyjściu z pokoju. Przebrała się i przyszła do kuchni.
-co lubisz jeść?- spytałem.
-kanapki?- odpowiedziała niepewnie.
-a więc zrobię kanapki- powiedziałem.
-a jutro idziesz ze mną do sklepu po nowe ciuchy dla ciebie i się nie wywiniesz bo potrzebujesz czegoś do ubrania racja?- spytałem retorycznie.
-tak ale.. po co będziesz wydawał na mnie swoje pieniądze.?- spytała ze smutkiem.
-bo chce- odpowiedziałem stanowczo i wróciłem do robienia kanapek. Po chwili ujrzałem list wiszący na lodówce. Pomyślałem 'co to jest?' i ściągnąłem go z lodówki. Był to list od rodziców. W tym liście pisało tak:
"Kochany Adrianie, musimy wyjechać, to nie jest teraz ważne po co i gdzie, tylko ważne żebyś ty był bezpieczny. Co tydzień będziemy ci wysyłać pieniądze. Nie wiem kiedy wrócimy ale zapewne nie za szybko, nie musisz się o nas martwić. Nie odpisuj nam listem, po prostu zatrzymaj go dla siebie i jeśli do ciebie doszedł to po prostu pamiętaj o tym co napisałam wyżej.
Kochamy cie, rodzice."
Przez chwilę byłem zdezorientowany, a po tym pomyślałem że nic im nie będzie. Po chwili Ola spytała -wszystko w porządku? Wyglądasz na zmartwionego- i tak się na nią chwilę patrzyłem bez mówienia -nie.. nic się nie stało, po prostu moi rodzice wyjechali gdzieś chyba w delegację- dałem jej list do ręki, ona go przeczytała i powiedziała tylko: -ah rozumiem, jestem z tobą jak coś- ja tylko się uśmiechnąłem. Podałem Oli kanapki i herbatę. Poszedłem się położyć bo byłem zmęczony a była dopiero 19:00.
-chyba zrozumiałem już znaczenie tego zdania które wcześniej mi powiedziała Ola- myślałem. Czy tu nie chodzi o to że mam ją ochronić? Jeśli o to chodzi to mam coś na myśli.
-Adrian?- spytała smutno.
-tak? coś się stało?- odpowiedziałem.
-uh ja już powinnam iść- powiedziała z fałszywym uśmiechem.
-oj nie nie, ty zostajesz u mnie, sama wiesz że nie masz gdzie mieszkać- powiedziałem stanowczo.
-masz rację.. ale nie chcę cię obciążać- odpowiedziała patrząc na podłogę.
-nie przejmuj się tym- powiedziałem i przytuliłem ją.
-może jutro pójdę do mojego domu po ubrania moje jeśli mnie wpuszczą rodzice- powiedziała Ola i się uśmiechnęła.
-dobra ale ja idę z tobą- powiedziałem z zapowiedzią na następny dzień. Zacząłem robić się bardziej zmęczony, ale jeszcze nie chciałem iść spać.
-Ola!- krzyknąłem z pokoju.
-co się stało?- przyszła i spytała.
-do której szkoły chodzisz?- spytałem zastanawiając się.
-ja.. właściwie to do żadnej bo ja się wprowadziłam tydzień temu.
-to znaczy że muszę cię zapisać do mojej szkoły- powiedziałem z ucieszeniem.
-czyli możliwe że będę chodziła do twojej?- spytała szczęśliwie.
-tak- powiedziałem i ziewnąłem. Chciało mi się jednak spać więc spytałem jej -może ty też już się położysz?- i pół nie śpiąco popatrzyłem się na nią.
-no dobrze- powiedziała.
-okej, to ja już się stąd zwijam i idę do salonu a ty śpisz tu- powiedziałem przecierając oczy.
-uh a gdzie znajdę piżamę?- spytała zawstydzająco Ola.
-a no tak piżama..- powiedziałem nie wiedząc gdzie jakąś mam -weź sobie ode mnie z szafy jakieś krótkie spodenki i koszulkę- dodałem.
-dobra- powiedziała, po tym wyszedłem, zamknąłem drzwi, poszedłem się położyć do salonu na kanapie i zasnąłem.
-W NOCY-
Obudziłem się. Była 3 w nocy. Jedyne co zobaczyłem to światło z ekranu mojego telefonu i usłyszałem otwierające się drzwi. Była to Ola która wyszła z mojego pokoju, stanęła na środku salonu i spytała:-mogę z tobą spać? Mam koszmary, proszę- ja tylko kiwnąłem głową na 'tak' i przesunąłem się trochę. Ola położyła się obok mnie i przytuliła. Zasnęliśmy.
-RANO-
Ola leżała przytulona na mnie. Ja pół przytomny spytałem jej -wstajesz?- i odwróciłem głowę w bok.
Po chwili próbowałem wstać i jej nie obudzić. Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Wstałem aby sprawdzić kto dzwonił, byłem zdziwiony bo zazwyczaj nikt do mnie nie dzwonił po tym jak zacząłem palić i przyjaciele odwrócili się ode mnie i zostałem sam.
Od razu wstałem i ujrzałem na ekranie mojego telefonu numer prywatny. Byłem do końca nie przebudzony i widziałem wszystko wokół na pół-trzeźwo. Odebrałem więc.
-Halo?- spytałem pół obudzony. Nie usłyszałem nic przez chwilę ale nagle ktoś powiedział znajomym głosem -Wybacz, ale za wykorzystywanie czyichś uczuć uważam za postępowanie absolutnie naganne... to zapamiętałem- po czym się rozłączył.
Stałem chwile z telefonem przy uchu i myślałem nad znaczeniem słów które powiedział mi nieznajomy. To był mój cytat który napisałem jeszcze za czasów gimnazjum gdy miałem 13 lat. Nie sądziłem że ktoś poza mną go zna.. zdziwiłem się. Pomyślałem że może to jakiś głupi żart. Po prostu to zignorowałem. Było to wtedy złym pomysłem. Nie wiedziałem o tym.
Ola się obudziła. Przytuliła mnie po czym spytała czy się wyspałem i wtedy opowiedziałem jej wszystko co się dzisiaj stało. Ona się tylko na mnie dziwnie popatrzyła, jakby była przestraszona i zdziwiona. Spytałem więc czy wszystko w porządku a ona odpowiedziała tylko że, tak poddenerwowanym głosem, wstała szybko i poszła do łazienki. Nie wiedziałem co o tym myśleć.
CZYTASZ
-Im sorry for that I'll let you down-
Short StoryAdrian. Zwykły chłopak który napotyka na swojej drodze śmierci najbliższych, stratę honoru i poczucie samotności pomimo przyjaciół obok. Dlaczego mu sie tak źle powodzi skoro jest tylko niewinnym nastolatkiem? Plątająca się za nim przeszłość niszczy...