Zabrałem fotografię na której była moja siostra i wsadziłem do portfela. Pomyślałem że, przecież jest niedziela a jutro muszę iść do szkoły. Wiedziałem że nic nie mam do jedzenia na dzisiaj i kolejne dni. Jutro dopiero powinienem dostać pieniądze od rodziców. Znalazłem swoje ostatnie 40 złotych i poszedłem do osiedlowego sklepu bo jako jedyny w niedziele był otwarty. Kupiłem to co potrzebne i wróciłem. Szczerze nienawidziłem swojego otoczenia, byłem klasowym odrzutkiem i nie interesowało mnie nic. Wszyscy myśleli że nie posiadam uczuć i że, jestem pusty w środku, było jednak przeciwnie, potrafiłem kochać, ale po moim zachowaniu zbytnio nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Spakowałem plecak i wyszedłem na balkon zapalić, bo znalazłem ostatnią paczkę papierosów pod moim łóżkiem. Po czym wziąłem głęboki wdech i odetchnąłem spokojem. Czułem że czegoś bardzo potrzebuję.. To było coś innego, jakiś stres i jednocześnie skurcze brzucha i właściwie to mogłem nazwać to zauroczeniem..
Byłem zauroczony w chłopcu z klasy 2B a ja byłem w 3A, mieliśmy klasy obok siebie więc widziałem go często. Pomyślałem, że jutro znów go zobaczę.. Popatrzyłem na chmury i rozmyślałem.. Ale nad czym? Tak naprawdę przecież nie wiedziałem co to oznacza, bo nigdy nie miałem kogoś do kochania tak na serio. Po wypadku Aleksandry odczuwałem pustkę i jednocześnie miłość do tego chłopaka.
Była dopiero 15:00 a ja już byłem zmęczony, więc poszedłem sobie zrobić kawę. Wziąłem się także za obiad.
Po obiedzie poszedłem na spacer. Nie czułem się dobrze. Było tak jakby to wszystko to była moja wina. Dostałem sms'a z numeru prywatnego o treści:
-"Jesteś taki tępy, że nadal nie zauważyłeś? W sumie nie dziwie się, zawsze taki byłeś"
Nie wiedziałem co zrobić.. zdawało mi się jakbym nie mógł oddychać, rozejrzałem się wokoło siebie z telefonem w ręku. Nie zauważyłem nikogo. To było dziwne. Po czym dostałem następny sms o treści:
-"dobrze wiesz kim jestem Adi"- Odpisałem więc: "Kim jesteś?". On odpisał: "wyjaśnijmy to sobie bo, już czas"- i tak dalej toczyliśmy rozmowę, chciałem się z nim spotkać więc umówiliśmy się niedaleko placu zabaw, blisko mojego mieszkania. Nie czekałem długo gdy ujrzałem chłopaka w czarnych, dosyć krótkich włosach, jakoś około 1.80 m wzrostu. Przypominał mi mojego ojca. Ale nadal wyglądał inaczej. On podszedł do mnie.
- czy zastałem Adriana? - spytał.
- tak to ja - odpowiedziałem spokojnie.
- ja jestem Nathan.. Nathan O'Brien.. kończę w tym roku 18 lat - dodał przygnębiony.
- to ty pisałeś do mnie te sms'y? - zapytałem na poważnie.
- tsaa.. to było robione dla żartów bo nie myślałem że to twój prawdziwy numer - powiedział Nathan podśmiewając się.
- przypominasz mi ojca, tak dosłownie - powiedziałem patrząc się mu w oczy.
- wiem, że mnie nie pamiętasz i tak naprawdę w ogóle nie znasz, ale jestem twoim bratem, wiem co się stało z Emily - powiedział zdesperowany i poddenerwowany Nathan.
- o czym ty pie***lisz!? - wykrzyknąłem pod falą zaniepokojenia.
- daj mi wytłumaczyć.. Adi.. - powiedział i posmutniał.
- to o co tutaj chodzi? to są żarty? - szarpnąłem go za ramię i popatrzyłem mu w oczy.
- zaufaj mi, wiem co się dzieje z rodzicami i opowiem ci o wszystkim tylko się uspokój - popatrzył na mnie i wydawało się, że jemu bardzo na tym zależy.
- dobra ufam ci, tylko gdzie ty byłeś skoro całe moje dzieciństwo ciebie nie było z nami? - popatrzyłem na niego zdezorientowany.
- cóż, twoi.. a właściwie nasi rodzice mnie nie chcieli bo stwierdzili, że byłem dla nich wielkim problemem i twierdzili że jesteś lepszy, a ja z biegiem czasu dorastałem u wujostwa tutaj w Polsce i nawet dobrze sobie radziłem. Cały czas wiedziałem, że wyrośniesz na kogoś porządnego. I sądzę, że jesteś - powiedział Nathan ze łzami w oczach. Ja odetchnąłem tylko i zastanawiałem się ile prawd jeszcze nie znam.
- dlaczego nagle dowiaduje się o wszystkim i dopiero teraz?! - wykrzyknąłem - o co tutaj chodzi... - zacząłem płakać i padłem na kolana. Nathan zaś szybko do mnie podszedł i przytulił mnie - proszę nie płacz Adi, jestem tu - powiedział i starał się mnie uspokoić; ja więc przytuliłem go i odetchnąłem spokojem.
Po chwilowym ogarnięciu się, zaprowadziłem Nathana do mojego mieszkania. Usiedliśmy na chwilę, była już 17:26. Zacząłem rozmowę wzdychaniem i nie wiedziałem co o nim myśleć.. dlaczego tak było? Dlaczego tak się dzieje? Nie było żadnego komentarza z jego strony o to dlaczego akurat teraz chciał się spotkać.
- po co chciałeś się spotkać? dlaczego? - powiedziałem uderzając pięścią o stół ze łzami w oczach.
- lepiej zwróć jeśli cię trawi strach - Nathan wstał i westchnął - niezmiernie tracisz czas.. - popatrzył się na mnie po czym wyszedł na balkon. Poszedłem za nim i spytałem o co chodzi bo nie rozumiałem co chciał cały czas mi przekazać przez te układanki.
- To co? - spytałem i popatrzyłem się na niego.
- po prostu zastanów się nad swoimi czynami zanim je popełnisz.. - mówił to ze spokojem.
- gadasz jak potłuczony - zaśmiałem się i wytarłem łzy napływające mi nieustannie z oczu. On zaśmiał się i powiedział tylko - wiem - i popatrzył na niebo.
Wschodzące gwiazdy zaczęły napełniać moje oczy błyskiem w ciszy. Po tym nie rozmawiałem z Nathanem już - aż do godziny 19:00.
Czułem się źle więc się położyłem i zapomniałem, że on siedział u mnie w domu. Nie chciałem zasypiać bo wiedziałem, że sny tylko pokażą mi moje błędy i to co mnie rani. Poddałem się więc wyobraźni przy zamkniętych oczach i wyobraziłem sobie wszystko co mogło się stać gdyby nie ona. Nie dziwiłem się innym, że po prostu mnie zostawili. Nie chciał bym mieć takiego przyjaciela jak mnie. Nagle Nathan wszedł do mojego pokoju i spytał czy może zostać na noc, ja się zgodziłem. Zacząłem płakać. On od razu się zmartwił i usiadł obok mnie.
- powiedz co się dzieje.. - powiedział Nathan powstrzymując łzy. Ja go przytuliłem i wyszeptałem - dziękuję że jeszcze ciebie mam - po czym przytuliłem go mocniej i poczułem ciężkie oddychanie na barkach i łzy - dlaczego płaczesz? - spytałem go, a on odpowiedział - bo ty płaczesz, idioto - i oboje zaczęliśmy się śmiać. Chciałbym wtedy zatrzymać czas i zapomnieć o przeszłości. Cóż, nie mogłem wiele zrobić gdyż na następny dzień miałem pójść do szkoły.
- Ej Nathan, wiesz, że jutro idę do szkoły nie? - popatrzyłem się na okno przygnębiony.
- ah dobra ale mogę na razie zamieszkać u ciebie? - spytał.
- spoko ale musisz sobie znaleźć prace, póki ja chodzę do szkoły i będę pracował w weekendy - popatrzyłem na niego wzruszając ramionami.
- okej, jutro się tym zajmę - powiedział i się uśmiechnął - jeszcze raz dziękuję za przyjęcie mnie bracie. Kocham cię - powiedział i przytulił mnie. Też go przytuliłem i odpowiedziałem - też cie kocham - i na tym skończyła się nasza rozmowa bo, nagle zasnąłem.
Obudziłem się w poniedziałek o 9 rano (czyli następnego dnia). Światło przebijało się przez zasłony, a w powietrzu unosił się zapach jajecznicy. Był to Nathan, który przyrządzał śniadanie. Wstałem więc z łóżka i od razu zrobiło mi się zimno po otwarciu okna, było jedynie 7° Celsjusza ale to nic dziwnego jak na listopadowy dzień. Ruszyłem w stronę drzwi, a wtedy nagle coś mnie zatrzymało i nie mogłem oddychać, byłem w przekonaniu że to astma na którą chorowałem gdy byłem młodszy, jednakże to było coś innego. Miałem przed oczami rozmazany widok, a w nim zauważyłem Nathana, który biegł w moją stronę, chociaż nie słyszałem nic co do mnie mówił. I nagle to coś ustało. Gdy tylko zacząłem oddychać usłyszałem:
- dżizas nie strasz mnie tak następnym razem - powiedział Nathan, który ze strachu oddychał bardzo szybko.
- też cie kocham - powiedziałem ledwo dysząc, po czym popatrzyłem się na niego i się tylko zaśmiałem - dobra koniec z tymi żartami - dopowiedziałem i przetarłem oczy. Usłyszałem, że dzwonił mój telefon, więc przeprosiłem Nathana na chwile aby odebrać. Był to telefon ze szpitala w sprawie Oli. Lekarz powiedział, że ona jest w strasznym stanie, ale zrobią wszystko żeby przeżyła. Nie byłem w stanie nic już zrobić. Ostatnio nie dawałem już rady pomimo wszystko. Czasem warto jest odpuścić.
Musiałem w końcu ogarnąć się, byłem prawie dorosły. Nikt mi przecież nie pomoże gdy skończę 18 lat. Wróciłem do kuchni do Nathana i widziałem, że zauważył, że coś jest nie tak. Nie spytał nic bo prawdopodobnie nie chciał pytać.
- jest źle - powiedziałem, usiadłem i położyłem głowę na złożone ręce na stół. Łzy zaczęły mi napływać do oczu a następnie nieustannie spływały po moich policzkach, wyglądałem jak dziecko które, zostało same. Bez wsparcia, bez miłości. Nathan stał jak posąg wpatrując się we mnie. Na twarzy prześwitywała mu wina a zarazem smutek. Nie chciałem go dołować bardziej swoją obecnością więc stwierdziłem że, się ubiorę i powędruję na spacer aby ten ochłonął.
Niespodziewanie ten spacer zaskoczył mnie gdyż idąc w stronę powrotną przez osiedle ku mojemu wzrokowi ukazała się trójka ludzi, prawdopodobnie grupa przyjaciół, w moim wieku i młodszym. Nie zbaczając na to ci ludzie wpatrywali się nagle we mnie, podczas gdy jedna z dziewczyn która, wskoczyła mi na szyję i wykrzyczała - ADRIAN!!-. Była to Zuzia i reszta, niestety dopiero po chwili ujrzałem że, ci ludzie to moi przyjaciele sprzed 3 lat. Byliśmy dosyć mocną grupą tylko przez to że, wszyscy zostaliśmy w jakiś sposób przez innych odrzuceni. Grupę więc liczyli: brązowowłosa, o jasnej skórze - Zuzia; brązowo-blond włosy - Łukasz; ciemnowłosy z całkiem ciemną skórą - Oskar. Nie ukrywając to tęskniłem za nimi cholernie. Brakowało mi tych chorych akcji, czasem kończących się przypałem, a jednak pomimo wszystko to było zawsze zajebiście w ich gronie.
- Witaj znowu Adrian - powiedział do mnie Oskar z uśmiechem na twarzy i szklankami w oczach. Ja nawet nie zastanawiając się podszedłem do nich i zrobiłem "grupowego przytulasa" jak za starych czasów i wszyscy skończyliśmy tą rozmowę śmiechem. Pozapisywaliśmy sobie swoje numery i rozeszliśmy się z nadzieją na następne spotkanie w przyszłe dni.
CZYTASZ
-Im sorry for that I'll let you down-
Historia CortaAdrian. Zwykły chłopak który napotyka na swojej drodze śmierci najbliższych, stratę honoru i poczucie samotności pomimo przyjaciół obok. Dlaczego mu sie tak źle powodzi skoro jest tylko niewinnym nastolatkiem? Plątająca się za nim przeszłość niszczy...