Pierwszy dzień obozu przebiegł w miarę łagodnie, wszyscy podzieliliśmy się na wyznaczoną ilość grup, ja i Q zostałyśmy nierozłączne. Nic szczególnego, jakieś zasady dotyczące wychodzenia na własną rękę, plany poszczególnych dni, zakazy oczywiście i jak to zwykle bywa wprowadzenie i przymusowe zapoznanie się z regulaminem. Cieszyłam się że nie zaczynamy już pierwszego dnia zajęć wyczynowych, nie byłabym w stanie myśleć trzeźwo bo teraz chodząc potykam się o własne nogi.
- Leah, co ty taka zamyślona dzisiaj? - zapytała mnie Quinn, widziałam że zaczyna się zastanawiać już czemu jestem taka nieobecna, chciałam z nią pogadać ale nie chciałam jej zawracać głowy musiałam ją zbyć.
- Nie wyspana. Nie mogłam zmrużyć oka, to chyba przez nowe miejsce. Może pójdziemy do mnie poleżeć przed obiadem?
- Jasne, musimy namierzyć twój telefon słońce a przy okazji trochę poleniuchujemy. - odpowiedziała na moje pytanie z uśmiechem. Ucieszyłam się, chyba nie czuje się najlepiej będąc sama.
Ruszyłyśmy przedzierając się między ludźmi, żeby dostać się na ścieżkę i wrócić do hotelu. Miło było posiedzieć na świeżym powietrzu, praktycznie cały czas się opierałam na ramieniu Q nie będąc w stanie iść już o własnych siłach. Na szczęście nie przeszkadzało jej to i nie zwracając na mnie wiszącą na niej sięgnęła po telefon i zadzwoniła do rodziców. Wchodząc do pokoju puściłam Quinn i padłam bezwładnie na łóżko a ona zaraz po mnie. Chwilę dyskutowałyśmy o dzisiejszym obiedzie bo obu nam już doskwierał głód.
- Gdzie ostatnio widziałaś swój telefon? Może Finn go ma, rozeszliśmy się wczoraj, może on ... sama już nie wiem. Jak daleko zaszliście wczoraj, bo jeśli mamy się włóczyć po lesie do wieczora to daj mi znać teraz, musze się przygotować. Co jeśli złapiemy jakieś kleszcze albo jakieś zwierzę nas zaatakuje? O rany, jak pomyśle że wczoraj tak bezstresowo sobie wędrowałam robi mi się niedobrze. - blondynka złapała się za głowę a ja zachichotałam słysząc jej monolog.
- Nie stresuj się, niedaleko. - Zaśmiałam się. - Jednak nie znajdę go bez ciebie. - Złapałam ją za dłoń i zrobiłam niewinne oczka aby ją przekonać.
- Niech będzie, zabierzmy się za szukanie.
Po znalezieniu lokalizacji wróciłyśmy do stanu wegetacji przed obiadowej żeby odpocząć jednak nie na długo doszłyśmy do wniosku, że zjedziemy na stołówkę hotelową przed czasem żeby nie stać w kolejkach i aby wcześniej wyjść na poszukiwania.
...
- Quinn. Jesteś gotowa? - Pytałam pukając w drzwi do jej pokoju. - Mam nadzieje że wyjdziemy zanim się ściemni, co?
Blondynka otwarła drzwi z lekko podniesioną lewą brwią patrząc na mnie.
- Przepraszam, cofam to. Proszę, chodź ze mną. - Uśmiechnęłam się niewinnie.
Patrzyła na mnie dalej po czym zmieniła wyraz twarzy i się zaśmiała, zrozumiałam wtedy że nie jest typem obrażalskiej, może z wyglądu się od siebie różnimy ale mamy wiele podobnych cech co mnie bardzo ucieszyło, myślę że świetnie się dogadamy w wielu kwestiach. Wzięła mnie pod rękę i ruszyłyśmy do windy.
Sądząc po lokalizacji mój telefon nie znajdował się bardzo daleko jednak kiedy byłyśmy już na zewnątrz i kierowałyśmy się w stronę lasu włączyłyśmy lokalizator i obie zauważyłyśmy że telefon się przemieścił po czym obie na siebie spojrzałyśmy, ja z niedowierzaniem a Quinn z miną smutnego zwierzaczka. Było mi głupio że będę musiała ją tak daleko ciągnąć w głąb lasu ale obie wiedziałyśmy że nie ma innego wyjścia.
Szłyśmy już jakieś 40 minut ciągle oddalając się od hotelu. Nie byłam przerażona tym że się ściemnia, cieszyłam się że nie jestem sama, chyba czułabym się okropnie gdybym musiała się włóczyć samotnie nawet w ciągu dnia. Byłyśmy w pół drogi a dokładnie było to miejsce gdzie wcześniej leżała moja zguba ale jakimś cudem mój telefon dostał nogi i uciekł dalej.
CZYTASZ
Moja
WerewolfStanął jak wryty. To jego miłość, o tym opowiadała mu matka całe dzieciństwo. Do tej pory nie potrafił zrozumieć czym jest bratnia dusza ale gdy tylko na nią spojrzał wszystko stało się jasne. Wystarczyła jedna chwila by zrozumieć całą kiedykolwiek...