- Nie wiem czego się tak bałaś, koleś znalazł telefon, domyślił się że ktoś może go szukać więc zabrał go do domu. Lepsze to niż rozwalony leżący w błocie. - Queen wyrzuciła z siebie ciąg słów i przewróciła oczami, pewnie musi być bardzo głodna, ja też jestem taka na pustym żołądku.
Było to dla mnie dziwnie niekomfortowe, trochę się bałam bo wczorajszej nocy uciekłam z tego domu a dziś tutaj wróciłam po zagubiony telefon. Kiedy byłyśmy już niedaleko ścieżki nerwy mi troszkę opadły i znowu zaczęłam się zastanawiać, nie dawało mi to spokoju i wiem że nie da mi to spokoju. Będę musiała się dowiedzieć jak się znalazłam w tym domu i dlaczego, może zostałam znaleziona w lesie i ktoś z dobrego serca chciał się mną zaopiekować. Szkoda tylko że brzmi to jak bardzo powszechna historia seryjnego mordercy pedofila. Głowa już mnie zaczęła boleć, byłam taka głodna.
- Może jeszcze zdążymy na późną kolację, mam nadzieje że trafili dzisiaj w moje kubki smakowe. - Queen jak zwykle wiedziała co powiedzieć żeby oderwać mnie od własnych myśli, zaśmiałam się i kiwnęłam. - Ja też mam nadzieje że sobie pojemy, umieram z głodu.
...
Obudziłam się następnego dnia dość wcześnie, było mi bardzo zimno. Rozejrzałam się z pod kołderki ze zmrużonymi oczami szukając powodu zbyt wczesnej pobudki. Otwarty balkon, ale przecież ja go nawet nie otwierałam. Czy lunatykowałam w nocy? Podbiegłam wystraszona sprawdzić czy drzwi do pokoju są zamknięte na klucz i były, może rzeczywiście ze stresu mogłam lunatykować, to chyba dość powszechne. Zamknęłam drzwi balkonowe wracając do łóżka i znowu dobiegły mnie myśli ze wczoraj. Cieszę się że udało mi się w ogóle zasnąć, ale myślę że to z wykończenia. Do śniadania miałam jeszcze 2 godziny, wróciłam do zastanawiania się co powinnam zrobić. Chciałabym wrócić i zapytać ale kto normalny wróciłby do domu z którego uciekał. Przypomniałam sobie mężczyznę, który otworzył nam drzwi. Wysoki, pięknie zbudowany, atrakcyjny brunet. Pewno tak wabi swoje ofiary, na wygląd. Wstałam i skierowałam się do łazienki żeby zacząć się bardzo powoli ogarniać, muszę jakoś zakryć sińce pod oczami przed wyjściem. Ostatecznie stwierdziłam że odpuszczam, nic mi się tej nocy nie stało, może ktoś chciał mnie skrzywdzić ale udało mi się uciec, nikt normalny nie wróciłby znowu w to miejsce, swój telefon na pewno bym odpuściła gdybym tylko wcześniej wiedziała że tam będzie. Koniec, jestem tutaj żeby poznać nowych ludzi, muszę się skupić bo dziś zaczynamy zajęcia fizyczne, potrzebuje odwrócić swoją uwagę.
Nie mogłam się doczekać aż zobaczę Q i zejdziemy na śniadanie więc wyszłam 30 minut wcześniej i zapukałam do jej drzwi.
- O proszę, dziś już znacznie lepiej wyglądasz. - Zauważyła
- Z uwagi na twoją pomoc wczoraj nie obrażę się za ten komentarz.- Odrzuciłam i weszłam do pokoju.
Nasze pierwsze zajęcia odbywały się w grupach jakie utworzyliśmy wczoraj. Byłam to ja, Queen i 4 inne osoby których imion nie zapamiętałam. Instruktorzy wymyślili zawody żeby rozbudzić w nas ducha rywalizacji, tak więc dostaliśmy mapy i zbiór rzeczy jakie każda grupa miała znaleźć w lesie oraz czas w jakim mamy się zmieścić, jeśli nie znajdziemy mamy wracać z pustymi rękami. Mieliśmy 15 minut żeby wrócić po plecaki, spakować przygotowane jedzenie z napojami ze stołówki i dobrze się ubrać bo dzisiaj nie było zbyt ciepło i nie zapowiadała się ładna pogoda na popołudnie. Więc tak, zebraliśmy się naszą 6-osobowa grupą na ścieżce przed hotelem żeby sprawdzić mapę i "zagubione przedmioty". Chłopak z naszej grupy stwierdził że puszczają nas na wielkanocne łowy w poszukiwaniu czekoladowych jajek a ja tylko miałam nadzieje że nie będziemy musieli się zbyt daleko oddalać, rama czasowa to 3 godziny więc dość sporo.
Ja i Q ruszyłyśmy jako druga para w naszej grupie zaraz za dwoma chłopakami, którzy prowadzili mając w rękach mapę i listę. Liczyłam że się troszkę pomęczę tego dnia ale jednak znowu było mi pisane włóczyć się po lesie tylko że z mapą. Los ze mnie kpił.
- Mam nadzieję że wpadniemy na tego przystojniaka ze wczoraj, skoro znalazł twój telefon to może biega po lesie w celach rekreacyjnych. - O Boże tylko nie to.
- Lepiej żeby nie biegał, mam przy sobie paralizator.
- Co?! Po co ci paralizator w lesie? - zaczęła się śmiać tak bardzo że stanęła w miejscu a dziewczyny w parze za nami nas wyprzedziły. - Leah, jedyne co spotkamy to może jakaś sarenka, ale pewno i tak ze strachu ucieknie.
- Mam taką nadzieje, ale lepiej być przygotowanym a na tak wysokiego i mięsistego gościa jak on chyba moje sztuki walki nie byłyby pomocne, widziałaś jaki był wysportowany, na pewno dużo się rusza. Nie pokonałabym go sama.
- Dlaczego miałabyś go pokonać? Myślisz że biega po lesie w celach rekreacyjnych ale przy okazji napada na bezbronne kobiety? Jesteś prze zabawna moja droga. - Ona się śmiała a ja się zastanawiałam czy może rzeczywiście nie przesadziłam ale lepiej być przezornym niż zginąć w tak młodym wieku.
Minęła już połowa czasu a my mieliśmy tylko 3 z 6 rzeczy wykreślone z listy, powinniśmy się wyrobić w czasie jednak byliśmy daleko, szliśmy ciągle do przodu i nic. Plan był aby się delikatnie rozejść w parach więc ja z Queen zeszłyśmy z wydeptanej ścieżki na lewo i zaczęłyśmy się rozglądać w poszukiwaniu. Od tego czasu czułam wzrok na plecach, myślałam że to może chłopaki z naszej grupy rozglądają się żebyśmy się zbyt daleko nie oddaliły jednak szybko się przekonałam że jestem w błędzie. Queen była zaraz przede mną, ale czy widziała to co ja? Przebiegający wielki wilk jakieś 10 metrów od nas, był ogromny. Ja zamarłam w miejscu dosłownie tak jak stałam. Zatrzymał się i odwrócił pysk wpatrując się we mnie, już myślałam że po nas, na pewno nas rozszarpie. Łzy stanęły mi w kącikach, nie mogłam złapać oddechu. Mrugnęłam uwalniając od oczu łzy i już go nie było. Rozejrzałam się i wypuściłam gwałtownie powietrze które wstrzymałam ze strachu. Niczego nieświadoma Queen chodziła zaraz przede mną gapiąc się w ziemie i rozglądając między drzewami. To dopiero 2 dni tutaj a ja już tracę zmysły. Moja odwaga zaczęła ulatywać, szarpnęłam blondynkę za rękę i zaciągnęłam w moją stronę.
- Leah, wszystko w porządku? Zzieleniałaś. - Powiedziała przypatrując mi się.
- Nie czuję się najlepiej, wracajmy.
- Jasne, zaczekaj wyciągnę wodę z plecaka. Wrócimy do chłopaków i powiemy że wracamy już na zbiórkę żeby nas nie szukali.
Znalazłyśmy chłopców, jednak uparli się że jeden z nich ze mną wróci na wszelki wypadek gdyby mi się coś stało. Nie czułam się źle, czułam się okropnie, właśnie zobaczyłam wilka wielkości niedźwiedzia i nie wiem czy to możliwe, może zaczynam wariować więc podejrzewam że mogłam wyglądać jakby mi krew z twarzy odeszła. Chłopak złapał mnie pod rękę i kierował w stronę miejsca zbiórki, wcale nie czułam się bezpieczniej, wolałam żeby to Queen ze mną wracała. Szliśmy po cichu, chłopak się ciągle rozglądał mając nadzieje że coś przeoczyliśmy i rzeczywiście tak było, to znaczy że mamy już 4 fanty. Nie uszliśmy daleko i zapytał czy lepiej się czuję.
- Leah, może wróć ścieżką sama. To już blisko a ja się rozglądnę może przeoczyliśmy tego więcej.
Kiwnęłam głową, zabrałam od niego mój plecak, który niósł ten krótki czas i poszłam przed siebie. Idąc przypomniałam sobie co widziałam z samochodu na autostradzie, może ja nie świruje może rzeczywiście te tereny są zamieszkałe przez wilki, ale wilki tej wielkości. Wpadłam w taki szał w myślach że zaczęłam nabierać powietrze coraz gwałtowniej i przychodziło mi to z coraz większym trudem, czułam nadchodzący atak paniki i byłam przerażona tym wszystkim a do tego jestem sama w lesie. Zaczęłam biec. Biegłam ledwo łapiąc powietrze w płuca i wypuszczając bardzo wolno, myślałam że zaraz padnę z niedotlenienia. Nie miałam już siły ruszać nogami, nie mogłam oddychać.
Koniec, upadłam na kolana opierając ręce na ziemi pokrytej opadłymi liśćmi, przez chwilę próbowałam przez łzy opanować strach i panikę, niestety na daremne. Słysząc za sobą szelest przerażona odwróciłam głowę w tył i zamknęłam oczy.
CZYTASZ
Moja
WerewolfStanął jak wryty. To jego miłość, o tym opowiadała mu matka całe dzieciństwo. Do tej pory nie potrafił zrozumieć czym jest bratnia dusza ale gdy tylko na nią spojrzał wszystko stało się jasne. Wystarczyła jedna chwila by zrozumieć całą kiedykolwiek...