-Córcia, wstawaj. -Boże daj mi jeszcze pospać, zaraz, chyba nie przespałam całej drogi.
- Leah, bo zajmą najlepsze pokoje! -zerwałam się jak pies do kości a tata się tylko zaśmiał.
-Przepraszam tato, nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-Za to ja wiem kiedy poszłaś spać.- O kurde, to mi się dostanie, znam to spojrzenie. Tu nie chodzi o przespaną drogę. Tata chyba zauważył moją zbolałą minę - spokojnie, ufam ci córcia ale następnym razem nie przeginaj. -Puścił mi oczko i wyszedł z samochodu a ja za nim.
Miejsce jest całkiem spoko. Po skanowaniu około 10 przystojniaków mogę stwierdzić, że nie będzie mi się nudziło. 7 nieziemskich uśmiechów i 3 przenikliwe spojrzenia... tak na pewno będzie ciekawie. Tych trzech odpada. Posiadanie brata ma swoje zalety. Zatrzymaliśmy się w lobby.
-Masz się pilnować i dzwonić do mamy, wiesz jaka ona jest opiekuńcza. Przelałem ci gotówkę na kartę co nie znaczy że masz szaleć w sklepach. Wszystko zostało tutaj opłacone więc karta to nagły wypadek - tata popatrzył na mnie z tęsknotą w oczach- poradzisz sobie, prawda?
-Jestem z Andersonów, ja zawsze sobie poradzę. -Uśmiechnęłam się do taty jak małe dziecko.
-Zuch dziewczynka -przytulił mnie- Kocham Cię córa.
-A ja Ciebie tato. Idź już bo się jeszcze popłaczesz. -Uszczypnął mnie w policzek i skierował się do wyjścia.
Stałam tam jak jakaś koza i patrzyłam jak wychodzi. Po chwili dotarło do mnie, że przecież mam pokój do odebrania więc ruszyłam do organizatorów. Dostałam pokój 277 na 11 piętrze. Super.. będę zapierdalać na 11 piętro w tyciej windzie z moją klaustrofobią. Ooo, widzę w niej przystojniaka nr 4. Szybko ruszyłam żeby zdążyć jednak nie wyglądałam jak desperatka, po prostu szybki krok. -Zaczekaj- powiedziałam pośpiesznie. Chłopak pokazał rząd białych zębów i ręka gwałtownie zatrzymał drzwi a one się odsunęły. Weszłam zgrabnie przyciągając bliżej siebie moją wielka walizę.
-Dzięki za pomoc.
-Nie ma sprawy, jestem Nick.
-Leah -uśmiechnęłam się wciskając przycisk na 11 piętro
-11 piętro? Który pokój?-zapytał
-yyy -zobaczyłam na kartę żeby sobie przypomnieć- 277- powiedziałam
-hah to witaj sąsiadko, jestem z 276-powiedział kiedy właśnie drzwi windy się otworzyły. Dżentelmen, przepuścił mnie w progu. No ja muszę go bliżej poznać.. W drodze do pokoi Nick czarował mnie swoimi tekstami a przy jego drzwiach wymieniliśmy się numerami po czym ruszyłam do swojego pokoju.
-No, nie powiem postarałaś się mamo-powiedziałam zaskoczona sama do siebie.
Na wprost drzwi na drugim końcu pokoju znajdował się szeroki balkon, po lewej stronie stała duża komoda, nad nią wisiała plazma a obok była wbudowana wielka szafa. Na przeciwko stało duże i wysokie łóżko i dwie małe szafeczki po obu stronach. Ściany w kolorze kawy z mlekiem idealnie pasowały do ciemnych dębowych mebli. W pokoju znajdowała się także łazienka w blado niebieskim wystroju. Od razu zaczęłam wypakowywanie, nie spieszyłam się ponieważ dzisiaj nie było nic zaplanowanego oprócz ogniska. Była godzina 17:00 kiedy skończyłam, stwierdziłam, że powinnam zjeść obiad. Mój brzuch wołał o pomoc więc zgarnęłam plecak i ruszyłam do windy.
-Otwórz się sezamie, rozkazuje ci.-usłyszałam za sobą ciche jęki. Odwróciłam się i zobaczyłam niska blondynkę która napierała na drzwi z miną zapłakanego kota.
-Potrzebujesz pomocy?
-O mój Boże, jak ty tego nie zrobisz to ja się rozgoszczę na tym dywanie. - Dziewczyna bezwładnie opuściła ręce a ja się tylko zaśmiałam.
-Daj kartę, coś poradzimy-dziewczyna podała mi kartę, włożyłam ja w drzwi i nic.-Cholera -zaraz, zaraz przecież to karta do pokoju 279 a nie 289.-Kochanie, to zły pokój- powiedziałam lekko się uśmiechając. -Dziewczyna złapałam się za czoło.
-Matko ale ze mnie kretynka, bardzo cię przepraszam. Jestem Quinn a Ty ?
-Leah, chodź otworzymy te właściwe drzwi- wybuchłyśmy śmiechem. Dogadałam się z dziewczyną, że obie pójdziemy razem na obiad a później na ognisko.
....
Około godziny 19 wróciłyśmy do pokoju Quinn, przebrała swoją kwiecistą sukienkę a obcisłe skinny i szara bluzę. Następnie poszłyśmy do mnie, zmieniłam dżinsy na sportowe legginsy a moją krótką bluzę na bluzę mojego brata, już tęskniłam za rodziną. Ognisko miało się zacząć o 20:00, wcześniej rozmawiając z blondynką wspomniałam o Nick'u, stwierdziłam że napiszę do niego czy nie chciałby iść z nami. Ostatecznie umówiliśmy się na 20:00 przy windzie ponieważ Quinn chce się elegancko spóźnić. Ta dziewczyna jest bardzo zakręcona, już ją polubiłam i myślę, że te wakacje nie będą takie złe.
Kiedy wyszliśmy z hotelu, skierowaliśmy się w stronę kamienistej ścieżki, która prowadziła do lasu. Było już ciemno, drogę rozświetlały nam tylko lampiony. Obiecaliśmy sobie, że będziemy się trzymać blisko bo nikogo tutaj jeszcze nie znamy. W drodze Nick nas rozśmieszał, rozmawialiśmy, opowiadaliśmy sobie skąd jesteśmy i inne takie na poznanie się. Muszę przyznać, czuje się w ich towarzystwie swobodnie. Z daleko było słychać muzykę, krzyki i śmiech, niedługo potem dotarliśmy na miejsce. Kilku chłopaków zawiesiło oko na nas dwóch, od początku wiedziałam jaki był powód eleganckiego spóźnienia, sprytna dziewczyna. Całą trojką ruszyliśmy po napoje a Nick dyskretnie je doprawił, sądząc po widoku i dźwiękach nie tylko my mieliśmy ze sobą trunki. Po godzinie Nick musiał wrócić do pokoju ponieważ jego dziewczyna zadzwoniła, niestety chłopak zajęty a więc z Quinn zabrałyśmy alkohol od naszego nowego przyjaciela, zrobiłyśmy nowe drinki a butelkę schowałyśmy do torebki blondynki i razem ruszyłyśmy na łowy. Przechadzałyśmy się pomiędzy ludźmi po całej polanie jak damy po niedzielnej herbacie po ogrodzie i wytykałyśmy palcami wszystkich przystojniaków. W końcu udało nam się znaleźć dobry towar.
-Ja jestem Blade, a to jest Finn. -zaczął blondyn
-Quinn i Leah- Blade patrzył tylko na mnie a wtedy rzucił pomysł żeby się przejść nad wodospad. Szczerze byłyśmy tak ztargane alkoholem, że spacer dobrze by nam zrobił więc się zgodziłyśmy.
Po drodze Quinn zniknęła gdzieś z Finem a ja zostałam sama z Bladem. Nie słyszałam już muzyki więc zaczynałam się denerwować ponieważ szliśmy tak sami już ponad 20 minut w głąb lasu a alkohol ze mnie zaczął wyparowywać.
-My chyba ominęliśmy ten wodospad -rzuciłam uspokajając mój głos by nie brzmieć na rozpitą
-Oj skarbie, nawet nie wiem gdzie on się znajduje- stanęłam jak wryta
-To co my tu robimy, wracajmy na ognisko. Muszę poszukać przyjaciela, miał mnie odprowadzić-skłamałam
-Kochaniutka, gdzie się tak spieszysz. Sam mogę cię odprowadzić- z każdym słowem się do mnie przybliżał, a ja intuicyjnie się oddalałam do czasu aż uderzyłam plecami o drzewo.-Nie patrz tak na mnie, słodziutka, jutro i tak nic nie będziesz pamiętać- i wtedy rzucił swoje usta na mnie a ja bez zastanowienia z całej siły kopnęłam go w krocze. Wyminęłam szybko zwijającego się chłopaka i zaczęłam ucieczkę.
-Jasna cholera, Leah! Nie w tym kierunku idiotko-pomyślałam- dobra nie ważne, ważne żeby mnie nie złapał.
-Leah, cukiereczku, zwolnij.-usłyszałam za sobą. Co do jasnej cholery, czy ten chłopak to jakiś sadysta. Już po mnie, jestem w wielkiej dupie a do tego jest ciemno, bardzo ciemno i nie wiem gdzie jestem.
Biegłam cała zdyszana, czułam nadchodzący atak paniki, nic nie widziałam, biegłam dalej aż się potknęłam o gałęzie i uderzyłam kolanami o ziemię. -Koniec, już po mnie-pomyślałam- przewróciłam się na pupę i zaczęłam gwałtownie łapać powietrze, nie mogłam się uspokoić, nie miałam jak uciekać.
-No, tu jesteś. Skończmy kochana to co zaczęliśmy.
-Po moim trupie ty chory psycholu- kopałam go gdzie tylko popadnie, zaczęłam krzyczeć wołając o pomoc.
CZYTASZ
Moja
WerewolfStanął jak wryty. To jego miłość, o tym opowiadała mu matka całe dzieciństwo. Do tej pory nie potrafił zrozumieć czym jest bratnia dusza ale gdy tylko na nią spojrzał wszystko stało się jasne. Wystarczyła jedna chwila by zrozumieć całą kiedykolwiek...