3.

231 8 1
                                    

~Alfo jakieś dzieciaki naruszyły naszą granicę od południa- powiedział beta- mam wysłać ludzi?

~Nie ma takiej potrzeby, wróć ze wszystkimi do domu a ja sam to załatwię- beta schylił pysk kłaniając się swojemu panu i skierował się w stronę innych zmiennokształtnych.

Alfa ruszył biegiem, już po chwili poczuł niepokój przeszywający jego ciało, przyśpieszył więc bieg a jego serce zaczęło mocniej bić, nie wiedział co się dzieje. Przebiegając wzdłuż granicy w środku lasu usłyszał 2 głosy, dziewczyny i chłopaka więc przystopował by go nie usłyszeli.

-Po moim trupie ty chory psycholu- zmiennokształtny usłyszał krzyki. Jego oczy zmieniły kolor na głęboką czerń a kły wyszły na zewnątrz, ruszył.

-Spierdalaj! - krzyczałam ale chłopak był zbyt silny, zaczął szarpać moje ubrania gdy usłyszeliśmy głośne warczenie. Zamarłam. Teraz zostanę rozszarpana jeszcze przez jakieś dzikie zwierzę. - Nie miałam siły. Opadłam plecami na ziemie i odpłynęłam z wycieńczenia.

Alfa zaatakował zdezorientowanego chłopaka, łapiąc go w pysk i rzucając nim o drzewo. Wiedział kim jest. Chłopak, który zaatakował teraz nieprzytomną dziewczynę to syn głowy buntowników. Bez zastanowienia złapał go pyskiem za kończynę rzucając nim w dal jednocześnie odrywając nogę. W tamtym momencie nie myślał o skutkach jakie może przynieść jego okrucieństwo. W myślach posłał po swojego betę. Przemieniając się podszedł do kruchego ciała dziewczyny.

Stanął jak wryty.

To jego miłość, o tym opowiadała mu matka całe dzieciństwo. Do tej pory nie potrafił zrozumieć czym jest bratnia dusza ale gdy tylko na nią spojrzał wszystko stało się jasne. Wystarczyła jedna chwila by zrozumieć całą kiedykolwiek istniejącą miłość. Upadł na kolana przed nią. Przyglądał się jej twarzy i zaraz zaczął chaotycznie sprawdzać czy nie jest skaleczona. Była w jednym kawałku a kamień spadł mu z serca. Alfa wyczuł, że dziewczyna jest człowiekiem. Zrozumiał, że nie będzie mu łatwo zdobyć Lunę jego stada. Wziął dziewczynę na ręce i ruszył w stronę domu.

~Jacob, przyślij do mojego domu lekarza sfory- wysłałem w myślach polecenie mojemu becie

~Ale alfo, przecież..

~Zrób to!- lekko się zdenerwowałem, jest moim prawym skrzydłowym, powinien mnie słuchać bez kwestionowania moich działań.

Kiedy byłem na terenie zabudowanym, biegiem wyminąłem dom sfory i ruszyłem do tego całkowicie pustego, który teraz dopiero odżyje. Wbiegłem na piętro do sypialni i położyłem ją na łóżku.

-Nate!

~Nie, krzycz. - co do cholery moja siostra robi o tej porze u mnie w domu? - Wyszedł z sypialni kierując się korytarzem a schodząc po schodach na parter spotkał zdezorientowaną siostrę.

- Czego chcesz Mia?

- Powiedz mi po co ci lekarz bracie, czyś ty już kompletnie oszalał? 

- Mia, wróć od domu proszę. Jeśli ktoś już wie o sprawie to uspokój sforę, nie potrzebny nam chaos poza tym nic się nie stało. - mówił, wypychając nadopiekuńczą młodszą siostrę w stronę wyjścia. - Porozmawiamy jutro.

W tym samym momencie do domu przez otwarte drzwi wbiegli Jacob z lekarzem.

-Alfo czy wszystko w porządku?-zapytał 
- Potrzebuję cię na górze. - powiedział do lekarza a kończąc zwrócił się do przyjaciela. 

- Jacob, odprowadź Mię do domu i uspokój sytuację. 

Zamknął drzwi na klucz i wskazał lekarzowi drogę do sypialni.

KILKA MINUT WCZEŚNIEJ
Poczułam materac pod sobą i usłyszałam zamykające się drzwi. Musiałam zemdleć ale gdzie ja jestem.  Ewakuacja. Tak, punkt za szybkie myślenie. Podniosłam się a moje oczy uchwyciły blade światło księżyca z ogromnej przeszklonej ściany. Tak Leah, teraz jak stąd wyjść. Klamka,  klamka, klamka ... tutaj jesteś. Na ścianie obok był wbudowany pilot, nacisnęłam pierwszy lepszy przycisk i na całe szczęście ten dobry.  Powinnam sobie sprawić jakiś dobry deser za mój zawsze świeży umysł. Uchyliłam bardziej drzwi na balkon i wyszłam. Balkon miał po obu stronach schody w dół więc nie zastanawiając się, zbiegłam nimi powoli bo jeszcze z ciężką głową i ruszyłam w stronę lasu. Chciałam być już w hotelu i zadzwonić do przyjaciółki. Nie zastanawiałam się nawet co się właśnie wydarzyło jedyne co miałam w głowie to ucieczkę. Czy on mnie sam tutaj przyniósł? Jak to w ogóle możliwe, że przeżyliśmy atak zwierzęcia? Gdzie jest ten gwałciciel?! - mój umysł podryfował kompletnie w inną stronę jak biegłam przed siebie i myślałam już tylko o tym co mu zrobię jak znajdę tego smarkacza. 

Znalazłam się na chodniku prowadzącym do głównego wejścia w hotelu, nikogo nie zauważyłam po drodze więc nie przejęłam się czy ktoś mnie zobaczy bo niespecjalnie miał  kto. Zaczęłam wymacywać czy gdzieś mam telefon przy sobie jednak nic z tego, ale tym będę się martwić później. Po cichutku skierowałam się do windy i tak wylądowałam w swoim pokoju. Pierwsze co zrobiłam to zdjęłam całe ubranie zaraz po przekroczeniu drzwi i pobiegłam pod prysznic chcąc zmyć z siebie to co się dzisiaj stało. Nie jestem pewna ile tak stałam pod gorącą wodą ale nie zaczęłam się nawet myć, moja głowa była dalej w lesie, nie wiem jak to się stało, jak mogłam stracić czujność, jak mogłam dać się tak zwabić. Podejrzewam że obwiniałam się jakieś 30 minut zanim zorientowałam się że pora umyć włosy i ciało. Ciągle analizowałam sytuację, jestem pewna że do niczego nie doszło i oględziny ciała potwierdziły moje przypuszczenia ale dlaczego leżałam na wielkim łóżku w jakiejś willi  w środku lasu. Myśli nie dawały mi spokoju, nie byłam w stanie zasnąć i całą starałam się rozwikłać ten wieczór. 

Moje myśli przerwało pukanie.

- Queen, jesteś...

- Czemu nie odbierasz? Martwiłam się. 

- U ciebie wszystko w porządku? Wróciłaś wczoraj bezpiecznie? - Chciałam zadać jej tyle pytań ale nie chciałam jej odstraszyć.

- Tak. A co z tobą? Wróciłaś wczoraj beze mnie. Coś się stało? Czemu masz takie wory pod oczami? - zaczęła wypytywać już tracąc cierpliwość.

- W nocy.. yy, jakby zgubiłam telefon i zapomniałam się chyba bo wróciłam jak już nikogo nie było na zewnątrz. - Chciałam ją trochę uspokoić. - Wejdź.

Zaprosiłam ją do pokoju praktycznie wciągając ją za rękę. 

- O 10 mamy zajęcia na dworze, może chciałabyś się ubrać i zejść ze mną na śniadanie? - zapytała.

- Już jest tak późno? - zapytałam zaskoczona.

- Tak słońce, dam ci 20 minut na ogarnięcie się a ja ci przygotuje coś ładnego do ubrania, leć.

Podczas śniadania rozmawiałyśmy o wczorajszym wieczorze, dowiedziałam się że ona z nas dwóch trafiła na całkiem w porządku chłopaka, została nawet odprowadzona do hotelu. Kiedy zbierałyśmy się do wyjścia na zajęcia poprosiłam ją o pomoc w odnalezieniu telefonu. Raczej nie powinno nam to sprawić kłopotu bo mam aplikacje lokalizującą a ona ma mój numer. Miałyśmy się zabrać do tego po obiedzie. Było to dla mnie dziwne, że jestem taka naturalna i powiedziałabym nawet że dość spokojna jak na wczorajsze przeżycia jednak byłam tym wyczerpana fizycznie i psychicznie. Chciałam się komuś zwierzyć ale nie wydaje mi się żeby ktokolwiek mnie zrozumiał, dopóki nie jestem pewna co się wydarzyło nie będę robić z siebie ofiary.



MojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz