VII

2.5K 166 171
                                    

Byliśmy u mnie w domu i czekaliśmy na rzeczy chłopaków. Przygotowałam im materace do spania i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Podeszłam i oczywiście była to mama blondyna. Odebrałam od niej rzeczy i się pożegnałam. Dzisiaj nie mogliśmy świrować tak jak ostatnio bo Will miał rękę w gipsie :/ Usiedliśmy w trójkę na kanapie w salonie.

-Czyli jutro nie jedziemy do Londynu- powiedziałam bardziej do siebie

-Nie, przecież nogi mam sprawne. Z ręką dam radę, tylko nie mogę prowadzić auta.- powiedział trochę zawiedziony starszy z chłopaków

-Mam prawko, więc mogę nas zawieź-

-Czyli nie zepsułem wyjazdu

-Wyjazdu nie, tylko rękę Willa- powiedziałam ironicznie w stronę dzieciaka

-Oj sorry no, to był wypadek

-Kto normalny spada ze schodów pięć razy w miesiącu?- zapytałam go przez śmiech

-Co?- roześmiał się starszy chłopak- 

-W tym miesiącu spadł z nich pięć razy

-Serio?- zapytał wciąż się śmiejąc

-Taki nałóg- burknął w naszą stronę co rozbawiło nas jeszcze bardziej- dobra co robimy, bo na razie się tylko ze mnie śmiejecie.

-Może zagramy w jakąś grę?- zapytałam 

-Jaką? -skomentował starszy chłopak 

-Może butelka? - zapytał Tommy z sprytnym uśmieszkiem

-Ty coś knujesz Tommy, ale zgoda

-Co trzeba zrobić jak ktoś nie odpowie?- znowu odezwał się Will

-Wypić kieliszek wódki- odpowiedział małolat

-O nie, chyba cię coś boli. To o to chodziło.

-Może zrobimy tak, że Tommy będzie miał sok z cytryny a my wódkę 

-Może być

Graliśmy jakiś czas na razie nie rzucaliśmy jakiś ostrych pytań czy wyzwań, ale jak wiadomo z Tommy'm nic nie może być piękne. Zaczął zadawać mi i Will'owi pytania typu ,,Podoba Ci się ktoś?"  nie jest to coś prywatnego, ale potem było gorzej. Po godzinie ja i Will byliśmy schlani a Tommy można powiedzieć, że rzygał cytryną. Wszyscy byli zmęczeni dlatego poszliśmy spać. Zaprowadziłam chłopaków do mojego pokoju.

-Jeden może iść na materac, a drugi albo na kanapę albo spać ze mną.- powiedziałam oczywiście przez alkohol w moim organizmie. Niestety dzieciak musiał to wykorzystać i wywalił Willa na moje łóżko.

-Wy śpicie razem- rzucił tylko i odwrócił się w stronę ściany.

Położyłam się po drugiej stronie łóżka i próbowałam zasnąć. Niestety mój spokój zakłócił dźwięk mojego telefonu. Wzięłam go z szafki i przeczytałam sms'a. Był bardzo dwuznaczny, mimo że nie miałam zapisanego numeru po jego treści byłam prawie pewna kto go wysłał. Odłożyłam telefon i próbowałam się trochę uspokoić. Starałam się zasnąć, ale nieskutecznie. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Udałam się na górne piętro. (Tak ogólnie to ona mieszka w bloku, ale ma tak jakby jeden pokój z balkonem piętro wyżej). Wzięłam koc z malutkiego krzesła i otworzyłam małe balkonowe drzwi. Usiadłam w rogu, skuliłam nogi i przykryłam kocem. Przez moją głowę przechodziło milion myśli, niektóre uspokajały a inne odwrotnie. Nawet nie zauważyłam jak ktoś wszedł na balkon.

-Hej, co tu robisz? - lekko podskoczyłam i popatrzyłam w stronę z której dobiegł głos. 

-Will, przestraszyłeś mnie -chłopak usiadł obok mnie 

-Wszystko w porządku?- zapytał niezwykle czułym głosem.

-Nie do końca

-Jeśli chcesz to ja posłucham

-Chodzi o ojca. Znowu mnie szuka. Napisał że jak mnie znajdzie to dokończy to co zaczął.

-A co zaczął?- zapytał trochę ciszej 

-To trochę bardziej skomplikowane. Zaczęło się jak byliśmy mali...

-My?-zapytał lekko zdezorientowany chłopak

-Ja, moja siostra i brat. Ojciec dużo pił, krzyczał, bił mamę. Kiedyś mój brat się mu postawił i obronił ją, on się na niego rzucił. Wtedy szybko zabrałam mamę i siostrę do auta. Jak wróciłam mój b-brat on był cały we krwi a ojciec groził mu nożem. Szybko zabrałam z domu chłopaka i pojechaliśmy do szpitala. Powiedzieliśmy że go pobili, bo ojciec nam groził że jak komuś powiemy to nas zabije. Potem moja mama zachorowała na białaczkę. Zmarła pół roku później. Miałam wtedy osiemnaście lat więc chciałam ratować rodzeństwo i walczyłam o prawa do opieki. Ale w dzień rozprawy ojciec wypił więcej niż zawsze. Ja pojechałam od razu z uczelni autobusem, a oni jechali z ojcem autem. On spowodował wypadek i moje rodzeństwo zmarło, tylko ten gnój przeżył. Ja pozwałam go do sądu za spowodowanie wypadku, ale przegrałam, bo przekupiono sędzię. Potem on mnie prześladował, ale wyjechał do innego kraju. Teraz znowu mnie szuka.- powiedziałam ze łzami w oczach. Chłopak nic nie powiedział tylko mocno mnie przytulił i zaczął gładzić mnie bo plecach.



// Chyba trochę przesadziłam z tym ojcem.

Słów:710

Lovesong I Wilbur Soot I Pl I (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz