Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Olivia nie rozumiała dlaczego jeżdżenie samochodem było aż tak trudne.
Przecież, halo, był dwudziesty pierwszy wiek. Nie powinno być w ogóle czegoś takiego jak skrzynia biegów, kierunkowskazy i mnóstwo innych dziwnych przycisków, których położenie we wnętrzu pojazdu i ich zastosowanie było jej naprawdę trudno spamiętać. Samochody powinny jeździć same, automatycznie, na żądanie kierowcy. Dlaczego jeszcze to nie było możliwe?
Naprawdę chciała się nauczyć prowadzić samochód, ale jej to nie za bardzo szło. Miała jednak naprawdę dość jeżdżenia komunikacją miejską i ciągłego zamawiania uberów. To nie była jednak dla niej wystarczająca motywacja. Prawdziwym impulsem, dzięki któremu naprawdę zapragnęła chcieć się nauczyć prowadzić ten cholerny pojazd i zdać odpowiedni egzamin, był jej chłopak, Joshua.
Siedział teraz na siedzeniu obok niej, zmieniając ciągle swoimi długimi, smukłymi palcami stację w radiu, bo muzyka cały czas mu nie odpowiadała. Jego duże, czekoladowe oczy śledziły każdy jej ruch. Mówił jej wskazówki, pokazywał błędy, doradzał, pomagał... Jego głos tak bardzo ją uspokajał.
- Liv, powinnaś się zatrzymać. Ten samochód miał pierwszeństwo - odezwał się.
W końcu przestał pochylać się nad radiem i oparł się z powrotem na fotelu. Do ich uszu dotarły pierwsze słowa jednej z piosenek Harry'ego Stylesa, która była hitem tego lata, Watermelon Sugar.
Olivia westchnęła cicho, słysząc uwagę Joshuy. Oczywiście miał rację. Prawdę mówiąc, wciąż nie znała na pamięć przepisów, mimo tego, że powinna się ich nauczyć dawno temu.
- Mam dość - powiedziała, ściskając mocniej ręce na kierownicy. - Nigdy się tego nie nauczę. Może po prostu się do tego nie nadaję.
W zasadzie, postępowała nieco nielegalnie, prowadząc samochód bez prawa jazdy, ale pozwoliła sobie na takie krótkie lekcje prowadzenia auta z Joshuą. W tej części miasta prawie nigdy nie pokazywała się policja, więc nie martwiła się o mandat.
Na sygnalizatorze świetlnym pojawiło się czerwone światło, więc nacisnęła hamulec i zmieniła bieg. Miała odsunięte okno, dzięki czemu przyjemnie chłodny, wieczorny wiatr uderzał w jej policzki i rozwiewał jej włosy. Słońce zaczynało już powoli zachodzić, przez co niebo miało kolor jaskrawopomarńczowo-czerwony, a lampy uliczne zaczynały się świecić. Mnóstwo osób w różnym wieku przechodziło przez pasy, by dojść do chodnika po drugiej stronie ulicy - małe, uśmiechnięte dzieci, rozmawiający z ożywieniem o najbliższych planach nastolatkowie, zmęczeni pracą dorośli... Było w końcu lato i nikomu raczej nie śpieszyło się do domu.
Nagle poczuła dotyk dłoni Joshuy na jej nagim ramieniu. Zadrżała delikatnie, a przez jej kręgosłup przeszedł przyjemny dreszcz. Odwróciła głowę w jego stronę. Na jego twarzy znajdował się uspokajający, szeroki uśmiech.