Rozdział 3

154 8 0
                                    

Czarnowłosy chłopak czekał pod głównym wejściem do Europapassage, jednej z galerii w Hamburgu. Czekał, ale na co? Na chłopaka, który tak na prawdę mógł z niego zakpić i nawet nie był w drodze tutaj? Jednak jakoś miał wrażenie, że może zaufać temu nieznajomemu chłopakowi. Rozglądał się nerwowo, obserwując, jak przechodzą obok niego różni ludzie, jednak żaden z nich nie zwrócił na niego większej uwagi. Spuścił lekko głowę i zerknął na zegarek. 13:07. Może jednak Tom w cale nie przyjdzie? Może tak na prawdę nie chciał się z nim spotkać? Westchnął ciężko i postanowił poczekać jeszcze parę minut. Zapatrzył się gdzieś przed siebie, gdy nagle poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Wzdrygnął się i odwrócił. Przed sobą zobaczył trochę wyższego od niego chłopaka w blond dredach i bardzo szerokich ciuchach, chociaż sam był bardzo chudy. Czapka z daszkiem rzucała delikatny cień na czekoladowe oczy a w dolnej wardze, po lewej stronie lśnił stalowy kolczyk. Pełne usta wygięły się w szczerym, psotnym uśmiechu.

-Bill, prawda? - spytał, obserwując uważnie czarnowłosego, a gdy ten delikatnie skinął głową, jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, obejmując także oczy, po czym rozłożył szeroko ramiona i przytulił drobniejszego chłopaka mocno do swojej piersi. Czarny na chwilę spiął się, ale potem odetchnął, czując się bezpiecznie w tych, praktycznie obcych ramionach. Wtulił się w niego i wdychał jego zapach, który przyjemnie drażnił jego nozdrza. Po chwili poczuł, jak chłopak odsuwa go od siebie na długość ramion. Przyglądał się młodszemu chłopcu z uwagą, jakby chciał zapamiętać każdy szczegół jego wyglądu.

-Nic ci nie jest? - upewnił się, wciąż uważnie go oglądając. Widząc jednak, że wszystko w porządku, uśmiechnął się szeroko, odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. Bill przyglądał się mu zafascynowany. Nie mógł uwierzyć, że jednak tu jest. Że ma go na wyciągnięcie ręki. Że spotkał go. Że może go dotknąć, usłyszeć, poczuć... To wydało mu się tak magiczne, a ten chłopak stojący przed nim, wydał mu się wprost nie z tego świata. Uśmiechnął się do niego lekko. Nie mógł uwierzyć, że go spotkał.

-Wszystko w porządku... Dlaczego przyjechałeś? - zapytał, a uśmiech Dredziarza poszerzył się jeszcze bardziej.

-Chciałem cię spotkać. - wyznał szczerze, przy czym gimnazjalista spojrzał na niego zaskoczony. Przyjechał dla niego? Z Berlina? To przecież kawał drogi... Przyglądał mu się z niedowierzaniem w oczach, przez co uśmiech wyższego z nich powoli zaczął znikać.

-Źle, że przyjechałem? - czarnowłosy z dziecięcą ufnością wtulił się w niego ponownie, zaskakując starszego chłopaka. Poczuł łzy napływające mu do oczu, a tak na prawdę w cale go nie znał. Mimo to czuł, że jest to najbliższa mu osoba na świecie. Nie wiedzieć, czemu, w jego ramionach czuł się bezpiecznie.

-Nie... Cieszę się. Nie sądziłem, że komuś na mnie zależy. - wyznał i poczuł, jak się delikatnie rumieni. Po chwili silne ramiona objęły go mocno. Ciepła dłoń głaskała go po włosach. Poczuł się tak kochany, że aż go to przytłoczyło. Odsunął się od niego odrobinę i spojrzał na niego. Czekoladowe oczy wyższego chłopaka błyszczały radośnie.

-Jasne, że zależy. W końcu, kto by nie lubił takiego słodziaka? - spytał, śmiejąc się dźwięcznie. Chwycił go za przedramię i zaczął prowadzić do środka centra handlowego, ponieważ z zachmurzonego nieba zaczęły spadać kryształowe krople. Przystanął dopiero w środku, pod jedną ze ścian i obdarzył trzynastolatka radosnym spojrzeniem.

-Gdzie chcesz iść? - spytał, jednak młodszy chłopak nie patrzył na niego. Zbladł nieznacznie i skulił się w sobie, spoglądając w punkt za Dredziarzem. Ten, zdezorientowany, obrócił się i ujrzał młodą kobietę, która z wściekłym wyrazem twarzy szła w ich stronę raźnym krokiem. Domyślił się, że to matka chłopaka, a z tego, co wiedział, ich relacje były nie najlepsze. Już po chwili do ich uszu dotarł rozwścieczony głos.

-Bill! Co ty tu robisz, powinieneś siedzieć w szkole! Nie tak cię wychowałam, mój drogi! Co ty sobie myślisz?! Niech tylko ojciec się dowie! - kontynuowała swoją tyradę, a jej syn spuścił głowę i zagryzł wargę. Był bliski płaczu. Kiedyś miał idealny kontakt z rodzicielką, a od jakiegoś czasu kompletnie nie potrafił się z nią dogadać. Jest mu strasznie przykro z tego powodu. W dodatku jeszcze to, czego się ostatnio dowiedział... Poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu. Nagle jego dłoń została otoczona czyjąś większą, ciepłą dłonią a długie palce zacisnęły się na jego. Spojrzał na Tom'a, który mocno trzymał jego dłoń i mierzył jego matkę spojrzeniem, jakby nie przejmował się, że ta kobieta jest przecież od niego starsza.

-Niech pani przestanie na niego krzyczeć! Jest pani wyrodną matką, a on nie będzie pani więcej słuchał! - wykrzyczał jej prosto w twarz i pociągnął młodszego chłopaka za sobą. Gdy oddalili się już wystarczająco daleko od tej kobiety, stanął w miejscu, obrócił się do czarnowłosego i wziął jego podbródek w dwa palce i zmusił go, by patrzył mu w oczy. Otarł kciukami łzy spływające mu po policzkach i uśmiechnął się do niego delikatnie.

-Hej, Bill, nie płacz... Billy... - poprosił łagodnie, po czym przytulił chłopca do siebie. Nie było między nimi dużej różnicy wzrostu, więc nie było z tym problemu. Czuł, jak to drobne ciałko drży. Przez ten stosunkowo krótki czas dużo się o sobie nawzajem dowiedzieli, a teraz wydawało im się, że są sobie bardzo bliscy. Czarnowłosy wtulił się w jego umięśnione ramiona i spróbował się uspokoić.

-Przepraszam... Po prostu... Nie mogę znieść, że mnie nie chcą... - wyszeptał. Jego młode serce nie umiało przyjąć do wiadomości tego, że rodzice nie kochają go. Blondyn przytulił go mocniej do siebie.

-Nie martw się... Nie myśl o ludziach, którzy cię nie chcą, a o tych, którzy cię kochają.

-Nie znam takich osób.

-Znasz. - zaczerwienione od płaczu oczy spojrzały pytająco wprost w czekoladowe tęczówki. Starszy chłopak starł mu z policzków resztki makijażu i uśmiechnął się.

-W końcu masz mnie.

Wir haben uns auf Zufall getroffenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz