Obaj chłopcy przyglądali się sobie w skupieniu, uśmiechając się. Dla nich ta chwila była wspaniała. Może i znali się krótko, może i nie powinno im na sobie w cale zależeć, ale tak było, na przekór wszystkiemu. Dla trzynastolatka, Dredziarz był jedyną osobą, której ufa, co chociaż irracjonalne, jest prawdziwe. Co by nie powiedział, chłopak go rozumiał albo przynajmniej starał się go zrozumieć. Pocieszał go. Z kolei blondyn był zafascynowany gimnazjalistą i w jakiś sposób zależało mu na tym rozczochrańcu. Podszedł do niego i wiedząc, że jego gospodarz miał ciężki dzień, a raczej to przeczuwając, przytulił go mocno do swojej piersi, okrytej jeszcze grubym materiałem puchowej kurtki i pozwolił mu wtulić się w swoje ramiona. Odsunął się od niego po kilku minutach, zdejmując kurtkę i buty, po czym podszedł do niego i kładąc mu ręce na ramionach, spojrzał mu w oczy.
-Wesołych Świąt, Billy. - szepnął, na co na ustach chłopca pojawił się uśmiech tak szczery, że przyjemne ciepło rozlało się po sercu starszego z nich.
-Wesołych Świąt, Tom. - dopiero teraz szesnastolatek zwrócił uwagę na jego strój. Zdążył już na tyle poznać chłopaka, że wiedział, iż wybierał on ubranie niezwykle starannie i na pewno nie były to pierwsze lepsze rzeczy. Uśmiechnął się do niego szeroko i jeszcze raz objął, zaraz jednak usiedli na dużym łóżku naprzeciw siebie i długo rozmawiali, podjadając przyniesione przez trzynastolatka przekąski i popijając to wszystko sokiem.
-Twoi rodzice wiedzą, że tu jesteś? - zapytał w pewnym momencie Czarny. Czekoladowe oczy spoczęły na nim, błyszcząc ze szczęścia i rozbawienia.
-Mama mnie tu podwiozła. - odparł, na co jego przyjaciel zamrugał gwałtownie.
-Jak to? - nie rozumiał, jakim cudem matka Dedziarza pozwoliła mu zostać u kogoś innego na noc, w dodatku w święta. Blondyn westchnął cicho, wiedząc, że musi teraz wszystko wytłumaczyć.
-Kiedy miałem pięć lat, mój tata zginął w wypadku. Od tego czasu zajmuje się mną mama i jej siostra, dlatego nie zawsze zachowuję się jak typowy chłopak. Aczkolwiek, obie są bardzo wyrozumiałe i wiedzą, że nie uciekłbym ze świąt do jakiejś pierwszej lepszej dziewczyny, którą bym przeleciał i tyle by dla mnie znaczyła. Nie miałem problemu z przekonaniem ich do tego pomysłu. - wyjaśnił uśmiechając się ciepło. Ten uśmiech intrygował Trumpera. Był szczery, pełen ciepła, po prostu doskonały. Sam się uśmiechnął i spojrzał chłopakowi w oczy.
-Nie wiedziałem. - zaczął, chociaż oczywistym było to, że nie miał o niczym pojęcia. Co prawda Tom nie ukrywał się i nieraz mówił coś o swojej rodzinie, jednak nigdy nie wspomniał o śmierci taty ani innych, wiążących się z tym aspektach. Siedzieli tak do późnej nocy, rozmawiając o wszystkim, co im przyszło do głowy. Nie było między nimi żadnych barier, tak, jakby znali się od zawsze i obu się to niezmiernie podobało. Jednak gdy pierwsze promienie słońca zaczęły przedzierać się przez żaluzje do pokoju czarnowłosego, zrozumieli, że czas się rozstać. Spojrzeli na siebie uważnie raz jeszcze, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów tego drugiego, po czym przytulili się po raz ostatni i rozstali. Bill jeszcze długie minuty spędził siedząc w oknie i wpatrując się w horyzont, za którym zniknęła ta niezwykła osoba. Brakowało mu go. Odczuwał to mocno, mimo, że dopiero co się widzieli. Ze zdziwieniem uświadomił sobie, że chciałby mieć go zawsze obok siebie. Obrócił się w końcu tyłem do okna i przesunął zmęczonym spojrzeniem po całym pokoju. Zauważył coś, co przykuło jego uwagę. Na łóżku leżała czarno-biała arafatka. Nie była jego. Podszedł do łóżka i wziął do rąk gruby, przyjemny materiał. Przyłożył go do twarzy i zaciągnął się przyjemnym zapachem. Pachniała Tom'em. Uśmiechnął się lekko do swoich myśli i tak, jak stał, nie przejmując się makijażem, fryzurą czy ubiorem, położył się do łóżka, okrywając kołdrą, i przytulając do misia, któremu wokół szyi owinął rzeczoną arafatkę. Spojrzał na niego i sięgnął po telefon, po czym zrobił zdjęcie pluszakowi i podpisał.
Chyba czegoś zapomniałeś... Ale nie martw się, Tim'owi też pasuje. ;)
Napisał i wysłał. Chwilę trzymał aparat w ręce, nie musiał jednak długo czekać na odpowiedź.
Więc u Ciebie ją zostawiłem! A Tim wygląda w niej niemal tak samo dobrze, jak ja :P Prześpij się, Billy, napiszę wieczorem, jak będę już w domu ;)
Odczytał treść wiadomości i uśmiechnął się lekko. Przykro mu było, że nie mogą spędzić razem jeszcze kilku cennych chwil, ale nie narzekał. Jest dobrze tak, jak jest. Cieszył się, że spędzili ze sobą całą noc.
Więc czekam na wiadomość. Dobranoc.
Odpisał i odłożył urządzenie na szafkę nocną, zasypiając po kilku sekundach. Nie zdążył odczytać przed snem wiadomości.
Śpij dobrze, Billy :)
CZYTASZ
Wir haben uns auf Zufall getroffen
FanfictionOPOWIADANIE JEST JEDYNIE WYTWOREM MOJEJ WYOBRAŹNI I NIE MA NIC WSPÓLNEGO Z RZECZYWISTOŚCIĄ