Rozdział 10

135 5 0
                                    

Świt nastał szybko, a wraz z nim nowe siły. Dzięki nadzorowi lekarzy obaj czuli się o wiele lepiej. Jednak rozleniwieni w cale nie mieli ochoty jeszcze wstawać. Wpatrywali się w swoje twarze, rozmawiając o wszystkim i o niczym.

-Tom? - zaczął w pewnym momencie młodszy z chłopców. Blondyn uniósł w górę jedną brew, dając mu znak, by pytał. -Zamieszkamy kiedyś razem? - spytał niepewnie, zagryzając dolną, malinową wargę. Z kolei usta Dredziarza rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Skinął głową i odgarnął czarne włosy z czoła nastolatka.

-Oczywiście. W końcu ci to obiecałem, prawda? Któregoś dnia cię stąd zabiorę i będziemy razem mieszkać z dala od nieprzychylnych nam ludzi. - na ustach czarnowłosego wymalował się pierwszy od dawna szczery, radosny uśmiech. Bardzo zależy mu na starszym chłopaku i cieszy się, że ma kogoś takiego jak on. Wtulił się w niego bardziej. Wdychał jego zapach i chłonął ciepło. Chciałby tak zostać na zawsze, ale wiedział, że to niemożliwe.

-Cztery lata? - zapytał, poczuł, jak starszy chłopak skinął głową.

-Niecałe. W końcu niedługo masz urodziny, nie?

-Niedługo? W marcu, jest początek lutego.

-Wiem. Ale bliżej nam do 3 lat niż dalej - Bill czuł ciepłą dłoń na swoich plecach, która miarowo głaskała go, dając poczucie bliskości i bezpieczeństwa.

-Przyjedziesz wtedy? - spytał cicho. Nie chciał naciskać na chłopaka, wiedział, ze ten ma swoich przyjaciół i swoje zobowiązania w Berlinie.

-Oczywiście. - obiecał licealista i przytulił go mocniej. Potem odsunął się od niego trochę i spojrzał w bladą, okalaną czarnymi włosami twarz. Pocałował go w czoło i pogładził go po policzku. -Wieczorem muszę wracać do domu. Ale przyjadę na urodziny. - widział smutek w orzechowych oczach, ale w cale go to nie zdziwiło. Zdołał poznać jego matkę i wiedział, jakie chłopak musi przeżywać piekło na co dzień. -Będę pisać. - obiecał i znów złożył delikatny pocałunek na jego czole i wciąż go wtulając w siebie. Wciąż ze sobą rozmawiali, o dziwo, w cale im się nie kończyły tematy, a gdy panowała cisza, w cale nie była ona krępująca czy nieprzyjemna, wręcz przeciwnie, chłonęli swoje towarzystwo. Cisza pozwalała im się odprężyć.

-Tom? Dziękuję. - szepnął, gdy nastał wieczór.

-Za co? - zdziwił się Dredziarz i zerknął w piękne, orzechowe oczy.

-Za to, że jesteś. - odparł i wtulając się w niego, zasnął jak niemowlę.

Wir haben uns auf Zufall getroffenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz