[2]

39 3 2
                                    

Otworzyłam gwałtownie oczy, siadając na łóżku. Wzięłam zapałki, po czym usiadłam przy biurku, zapalając świecę, a z szuflady sięgnęłam kawałek pergaminu, ołówek i gumkę. Była czwarta nad ranem, a ja usiadłam do pisania wierszy, każdy normalny człowiek uznałby to za szaleństwo, przecież w nocy się śpi. 

To prawda, jednak jak widać, ja normalnym człowiekiem nie jestem. Usłyszałam donośne pukanie do drzwi.

— Elena obudź się! — no tak mamy jeszcze jednego nienormalnego człowieka w mojej rodzinie, mianowicie moją siostrę.

— Czego chcesz Sophie?

— Mama kazała ci iść po wodę — stała przede mną z wiadrem.

— Pogrzało? Jest czwarta nad ranem, ja piszę.

— Wczoraj byłam ja — to powiedziawszy, blondynka zostawiła wiadro pod moimi nogami i sobie poszła. 

Wywróciłam oczami, biorąc wiadro do swojego pokoju, aby się przebrać. Ubrałam białą, zwiewną sukienkę z bufiastymi rękawkami a część włosów spięłam z tyłu białą wstążką. Wzięłam w rękę wiadro, wychodząc z pokoju i kierując się schodami na dół. Założyłam buty, po czym udałam się do pobliskiej studni.

Nabierając wodę, patrzyłam na otaczającą mnie wokół naturę, było dużo pięknej, zielonej przestrzeni zagospodarowanej przeróżnymi drzewami lub małymi gospodarstwami.

Wracając z dwoma wiadrami pełnymi wody, która zresztą się miejscami ulewała, oglądałam jak miasto budzi się do życia, niby było około godziny piątej, jednak o tej porze miasteczko było już obudzone. Obok mnie przejechała dorożka, parę razy minęłam się ze znajomymi mi twarzami, grzecznie się witając, spoglądałam na dzieci bawiące się na polanie. Można powiedzieć, że wszyscy żyli beztrosko.

Wchodząc do kuchni, zauważyłam matkę wraz z moją siostrą.

— No w końcu, wodę Elena potrzebowałyśmy już godzinę temu, jesteś bezużyteczna, no bezużyteczna.— popatrzyła na zawartość wiader — no i patrz, połowę wylałaś.

— No to zatrudnij pokojówkę — wzruszyłam ramionami, cały czas ta sama gadka, Elena jesteś bezużyteczna, Elena nic mi nie pomagasz, Elena to, Elena tamto.

— Nie ma mowy!

— Mamy sześć koni. Stać nas na pokojówkę. — przewróciłam oczami, podchodząc do siostry.

— Proszę Soph, kwiatek — włożyłam blondynce stokrotkę wyrwaną po drodze we włosy.

— Gdy poślubiłam waszego ojca obiecałam, że zostanę najlepszą gospodynią w hrabstwie, nie, w całej Anglii. Wolę zedrzeć skórę z palców niż zatrudnić pokojówkę. Wychowuje was byście były takie, jak ja.

— Nie chce taka być — zaprzeczyłam patrząc na nią z niesmakiem.

— Będziesz kiedyś dobrą gospodynią Eleno Dickinson. A teraz ubierz się w coś lepszego, przychodzi kolejny dżentelmen. — popatrzyła na mnie znacząco.

— Ach... dżentelmen — Sophie westchnęła uradowana, jej tylko chłopacy w głowie.

—Mamo?! Ja nie chce! — byłam oburzona, że chcą mi kogoś znaleźć na siłę.

— Ten mężczyzna może zostać twoim mężem.

— To takie romantyczne

— Och, dajcie spokój. 

— I bez wybryków, pamiętasz, jak to się ostatnio skończyło.

— To był tylko prezent. — przewróciłam oczami.

𝐌𝐲 𝐋𝐢𝐭𝐭𝐥𝐞 𝐂𝐢𝐧𝐝𝐞𝐫𝐞𝐥𝐥𝐚|| 𝐀𝐯𝐞𝐧𝐠𝐞𝐫𝐬Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz