Andromeda nadal nie mogła pogodzić się z śmiercią swojej ukochanej córki, mijały tygodnie, miesiące, ale ból po stracie jedynego dziecka nie minął. Andromeda bezpowrotnie utraciła to co najbardziej kochała.
Czasami myślała o tym że wolałaby już chyba sama umrzeć i uratować Tonks od śmierci. Ta straszliwa pani z kosą jest tak niesprawiedliwa, młodym nie pozwala nacieszyć się życiem, przez co dorosłym każe cierpieć pustkę aż do końca ich drogi na ziemi.
Nocami dręczyły ją koszmary w których blada twarz jej córki osuwała się na posadzkę Hogwardzkich błoń. Dniami dręczyła ją bardzo odczuwalna pustka, której nie dało się zapobiec, która pojawiała się praktycznie cały czas ponieważ większość rzeczy które posiadała koło siebie nasuwały jej wspomnienia o jedynym dziecku.
Nawet gdy patrzyła na meble, przypomniały jej się pierwsze kroki które stawiała Nimfadora, gdy była jeszcze malutka, nastoletnie bunty, i doroślejsze fantazje
W końcu Andromeda zebrała się za sprzątnięcia rzeczy Nimfdory, pozostawionych w pokoju należącym do Tonks. Pokój który kiedyś był przytulny, wypełnionym plakatami jej ulubionego zespołu i atmosferom nastoletnich dni, teraz zakurzony, nie należący do nikogo skrywał najsmutniejsze wspomnienia, kiedyś tak radosne, a teraz tak żałosne.
Bardzo trudno było zapakowywać te wszystkie rzeczy. Niby wydaje się że taka prosta czynność, ale gdy wiąże się to z pożegnaniem części osoby którą się tak bardzo kochało, wcale nie jest to proste.
Czasami Andromeda zastanawiała się czy nie skończył jej się limit łez. Tak często teraz towarzyszyły jej mokre policzki i zaczerwienione oczy.
Oczy bez iskry szczęścia. Oczy z pustym wzrokiem, bez radości.
Serce łamało się Andormedzie gdy zapakowała do wielkiego pudła małego misia którego Ted dał jej małej Córeczce na pierwsze urodziny.
Gdy kobieta otworzyła szufladę biurka by ją opróżnić, zobaczyła kopertę. Bez zastanowienia otworzyła ją. Czuła że serce podpowiada jej by to zrobiła. W środku znajdował się list, Andromeda zaczęła czytać:
Kochana mamo,
Po przeczytaniu tych słów Andromedzie zaszkliły się oczy, tak bardzo chciała usłyszeć jeszcze razy jak jej córka woła do niej mamo
Wiem idąc na tą walkę że mogę już z niej nie wrócić, mogę już więcej nie zobaczyć twojego ani mojego synka, uśmiechu, ale wiem też że robię słusznie ponieważ potrzebni są ludzie którzy będą walczyć po dobrej stronię. Nawet jeśli zginę wiem że umrę za słuszną sprawę, za to żeby mój mały synek mógł żyć w lepszym świecie, żeby nie musiał bać się przyznać że jego tata jest wilkołakiem, a dziadek pochodził z mugolskiej rodziny, za to żeby żył w świecie w którym nie czułby się gorszy. Kocham cię mamo, bardzo, teraz sobie tak myślę że może za rzadko ci to mówiłam i bardzo tego żałuję bo nie wiem czy teraz nie jest już za późno. Dziękuję ci mamo za każdy trud który we mnie włożyłaś, nawet za ten który uważam za niesłuszny, np. przekonywanie mnie żebym nie wstępowała do zakonu feniksa, wiem że bardzo się o mnie bałaś, za to też ci dziękuję. Przepraszam jeśli cię zawiodłam. I proszę cię o jedną w razie gdybym umarła razem z Remusem, zajmij się Tedem, proszę zaopiekuj się nim, mów mu każdego dnia że jego rodzice umarli za jego wolność. Gdy dorośnie powiedz mu że mama go tak bardzo kochałam...
CZYTASZ
Letter from my daughter | Andromeda i Nimfadora| One shot | ✔
FanfictionOne shot o Andromedzie i Nimfadorze. Andromeda wreszcie postanawia zabrać się za uporządkowanie rzeczy ukochanej osoby - zmarłej córki. Znajduje w nich list... zapraszam do czytania <3