6

48 4 0
                                    

Sana

Minęło kilka dni tego szalonego obozu. Robiłyśmy różne zadania i tym podobne. 

Nie chciało nam się z Dahyunnie nic robić, więc Tzuyu i Chae robiły to za nas, bo one są jeszcze dziećmi i się ekscytują wiecie jak to bywa. 

Ale bardzo zaprzyjaźniłam się z Dahyun. Sądze, że to troszkę więcej niż zwykła przyjaźń więc zaprosiłam Dahyun na małe spotkanko wyjaśnieniowe w moim szałasie. W tym czasie Chae i Tzu bawiły się chyba w berka czy coś, ale nie za bardzo mnie to interesowało. Dahyun przyszła około godziny 7, już w piżamce. Była taka śliczna...

- hej Sana - poczułam, że Dahyun też jest troszkę poddenerwowana w moim towarzystwie.

- Hej Dahyun, mam pianki - uśmiechnęłam się, próbując ukryć moje zawstydzenie

Jadłam sobie z Dahyun pianki i gadałyśmy sobie bardzo długo. O sobie i o naszych życiach rzecz jasna.

- no to mój tata odszedł od mamy kiedy miałam 3 latka, Tzuyu była wtedy w brzuchu mojej mamy... Tata zdradził mamę i od tamtej pory musiałyśmy zacząć sobie radzić we 3- opowiadałam .

- masz bardzo podobnie... tylko mój tata nie zdradził nikoogo, był kochanym człowiekiem. Póki nie umarł...- z oka Dahyun uroniła się ledwo zauważalna łza, jednak moje czujne oko ją dostrzeglo. Przytuliłam dziewczynę, jak nie inaczej, chciałam zrobić wszystko, żeby ją pocieszyć...

- oj Sana... - zachichotała Dahyun - znamy się ledwo tydzień, a czuję się jakbym znała ciebie wieki. - westchnęła dziewczyna.

Poczułam lekki stres, ponieważ to właśnie dzisiaj chciałam wyznać Dahyun moje uczucia co do niej. Bałam się trochę, że może mnie odrzucić. Instynktownie chciałam odwlec ten moment, czułam, że źle robię.

Razem z Dahyun zdążyłyśmy obejrzeć jakiś głupawy film romantyczny (przypadek?) i opowiedzieć jeszcze trochę o życiu, o gustach (ciul, że o gustach się nie dyskutuje) i o jedzeniu...

Przez chwilę trwała straszna cisza. Można było usłyszeć świerszcze, dookoła panował półmrok.

- coś się stało? - spytała mnie Dahyun.

- nieee.. nic - kryłam moje zawstydzenie, ale chyba mi nie wyszło...

- przecież widzę, że się czymś stresujesz...- szepnęła Dahyun. - możesz mi powiedzieć - uśmiechnęła się delikatnie.

Postanowiłam, że się przełamię. Powiem to teraz. Pozdrawiam, jest godzina 23:45 a Sana Minatozaki sra ze strachu.

- słuchaj, bo jest coś o czym powinnaś wiedzieć... - przełknęłam głośno ślinę. - bo ja...

- ja też Ciebie kocham - uśmiechnła się Dahyun i przybliżyła na dość "niebezpieczną" odległość. 


(treść dla odważniejszych pozdro XD)


Z lekkim szokiem i niedowierzaniem spojrzałam w oczy mojej nowej dziewczynie. I bez zastanowienia zaczęłyśmy się całować. Najpierw delikatnie, potem coraz zachłanniej i namiętniej. 

Na chwilę Dahyun oderwała się ode mnie , po czym usiadła na moich biodrach i kontynuowała całowanie.  Polożyła się na mnie i przywarła swoimi delikatnymi ustami do moich ust. Po chwili wsunęła rękę mi pod bluzkę i zaczęła nią jeździć po moim brzuchu. Gdy poczułam, że zjeżdża ręką niżej , zdjęłam szybko bluzkę, spodnie i zostałam w samej bieliźnie.

Podoba mi się to. Chwyciłam dziewczynę za pośladki i przycisnęłam do siebie. Włożyłam jej ręce pod bluzkę i zaczęłam pieścić jej piersi. Odwzajemniła mi się. Cholera, cudowne uczucie... 

- kocham Cię - mruknęłam do mojej nowej dziewczyny, po czym kontynuowałyśmy.

Skończyłyśmy kiedy mniej więcej obie doszłyśmy i zasnęłyśmy wtulone w siebie.



𝕊𝕦𝕣𝕧𝕚𝕧𝕒𝕝 𝕔𝕒𝕞𝕡 - 𝕊𝕒𝕚𝕕𝕒Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz