Minął miesiąc od wydarzeń na ślubie Natalii i Manuela. Nie potrafię pozbyć się z głowy widoku wykrwawiającego się brata. A, krzyk i płacz Natalii nawiedza mnie co noc we śnie. W dodatku Juan zabijający Mateo... to był przerażający widok. Strzelał do niego na oślep i mimo, że pierwsza kula trafiła w serce Mateo pozbawiając go życia, to mój brat nie przestawał. Był w jakimś pieprzonym amoku.
Juan i Manuel są dla mnie najważniejsi. A ja... Czy kiedykolwiek wyobrażałam sobie śmierć jednego z nich? Co właściwie wtedy powinnam czuć? Pustkę? Rozpacz? Kilka lat temu kiedy moi rodzice zginęli, wpadłam w depresję. Tylko dzięki nim udało mi się z tego wyjść. Nie potrafię pogodzić się ze stratą kogoś bliskiego, a zwłaszcza osób, które kocha się całym sercem.
Spacerowałam właśnie po brzegu plaży w Palermo. Wiatr rozwiewał moje włosy, a ja odchylając głowę do tyłu wdychałam świeże powietrze. Dzisiaj mija równy miesiąc odkąd tutaj jesteśmy. Ale nie chcę już dłużej uciekać i chować się przed La Familią. Moje życie jest w Medellin i chcę wrócić do niego. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, odwróciłam się powoli. Diego. Przez ten cały czas, bardzo mnie wspierał. Codziennie pomagał mi znaleźć kolejny powód, do tego bym wstała z łóżka. Wisiałam ciągle na telefonie, dręcząc Juana, a on za każdym razem zabierał mi go i droczył się ze mną. Wiem, że chciał dobrze, ale póki co musi mnie też zrozumieć.
- Dzwonił Juan. - na dźwięki tych słów, moje oczy zrobiły się dwa razy większe
- Wiadomo, już coś? - zapytałam niepewnym głosem, ale gdzieś w głębi serca jednak miałam nadzieję, że Diego powie coś, na co czekam od miesiąca.
- Jeszcze nic. Chciał tylko powiedzieć, że wasz pobyt tutaj się przedłuży.
- Nie! Nie zgadzam się! Zaraz do niego zadzwonię, nie może mnie traktować jak więźnia. Chcę wrócić do Kolumbii! - denerwowałam się, a kiedy wyciągnęłam z kieszeni telefon, Diego szybko zabrał mi go.
- Caro, posłuchaj. W Medellin nie jesteś bezpieczna. Głowa meksykańskiego kartelu... - nie dałam mu dokończyć
- Nie obchodzi mnie on czy ona! Moje miejsce jest tam, gdzie są moi bracia! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz, po czym pobiegłam do naszego domu na plaży.
Nienawidzę ludzi, którzy za wszelką cenę chcą mnie pouczać i doradzać. Sama doskonale wiem, co teraz jest dla mnie najlepsze. Nie jestem już małą dziewczynką, której mówiło się co jest dobre, a co złe. Jestem dorosła i chcę decydować o swoim życiu.
Wbiegłam do domu, potrącając po drodze Sofię. Zawołała mnie, ale nie miałam ochoty na rozmowę. Zamknęłam się w pokoju i włączając głośno muzykę, chciałam zagłuszyć swoje emocje. Próbuje zrozumieć, co wtedy się stało, pytam Juana, ale on ciagle mnie zbywa. Nie chce rozmawiać na temat Manuela czy Natalii. Interesuje go tylko żona i syn. To smutne, ale może w ten sposób, próbuje odreagować.
Natalia za dwa miesiące ma rodzić, a jej stan z dnia na dzień jest coraz gorszy. Lekarz postanowił zostawić ją w szpitalu, bo ciąża jest mocno zagrożona. W dodatku grozi jej przedwczesny poród. A ja nawet nie mogę ją odwiedzić, nie potrafię spojrzeć na nią. Gdy byłam tam pierwszy raz jej widok mnie załamał, blada, wychudzona, bez chęci do życia. Nawet głupie słówka typu „będzie dobrze" tutaj nie pomogą, skoro w nie sama nie wierzę. Razem z Sofią jesteśmy u niej codziennie, nie wiem skąd ta kobieta ma w sobie tyle siły, że idąc ze mną do szpitala jest smutna i przygaszona, a wchodząc do sali, na której leży Nati zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni i jest jak wybuchający wulkan energii. Naprawdę nie umiem tak udawać, nawet jeśli to w dobrej wierze to tak nie potrafię. Dlatego też, zawsze zostaję na korytarzu, czekam, aż Sofia wyjdzie i razem wracamy do domu. Tak wyglada nasz każdy dzień. Aż do dzisiaj.
Dzisiaj nie mam zamiaru tam iść. Mam dość bycia w ciągłym zawieszeniu, Juan tylko dzwoni, by wydawać nam polecenia, a jeśli ja o coś pytam, on nie słucha. Nie mam pojęcia co robić, czuje się w tej sytuacji bezradna, zwłaszcza będąc tyle kilometrów od domu. Nie słyszałam pukania do drzwi, ale po chwili na przeciwko mnie usiadła Sofia. Założyła ręce na siebie i rzekła:
- Caro, co z tobą? - cholerne pytanie, pomyślałam.
- Co ma być? Twój mąż nie chce, bym wróciła do domu. Ja muszę... - nie pozwoliła mi dokończyć.
- Chcesz się narażać? Widzisz sama jakie to jest niebezpieczne, po za tym nie możemy teraz zostawić Natalii. Ona nas potrzebuje. - wstałam i wyłączyłam muzykę.
- Tylko co ja do jasnej cholery mam jej mówić?! Sofia! Naprawdę nie daję już rady! - wybuchnęłam i przytulając się do niej, zaczęłam płakać.
- Carolina posłuchaj. Jesteś silną kobietą, obie jesteśmy, damy radę! Natalia teraz nas potrzebuje i musimy dać jej wsparcie. Niedługo wszystko wróci na dobre tory i będziemy szczęśliwi.
- Chyba sama w te bzdury nie wierzysz. Ten człowiek dalej jest na wolności, jeśli Juan go nie zabije, prędzej czy później znowu nas skrzywdzi.
- Nie mów tak. Nie możesz. Caro, jeśli ty się poddasz, to co my mamy zrobić? Wieczorem zadzwonię do Juana i pogadam z nim. A teraz chodź ze mną do Natalii.
- Nie przestałam wierzyć, tylko wkurzam się na to, że mój brat postawił sobie za cel naszą ochronę i nikogo nie słucha. - wzięłam głęboki wdech, po czym dodałam: - dobrze, pójdę. Ale nie karz wchodzić mi do środka.
- Dobrze, zrobimy tak jak zawsze. - objęła mnie ramieniem i wyszłyśmy.
Diego zawiózł nas do szpitala, w którym leżała Natalia. Całą drogę nie odzywał się do mnie domyślałam się, że to przez tą małą sprzeczkę na plaży. Ale nie zamierzam przepraszać, niech każdy zacznie traktować mnie jak dorosłą. Nie dam się usadzać po kątach i tańczyć tak jak mi zagrają. Odwróciłam wzrok na szybę i patrzyłam na mijający obraz. Po chwili byliśmy już na miejscu, pan obrażony dalej się nie odzywał. Super! Jestem ciekawa, jak długo tak wytrzyma. Weszłyśmy do środka i tak jak zawsze, usiadłam na krześle stojącym w korytarzu. Sofia wzięła głęboki wdech, po czym weszła do środka. Nie wychodziła już stamtąd przez dłuższy czas, a ja nie potrafiłam usiedzieć na miejscu. Chodziłam w ten i z powrotem po korytarzu, przyglądając się ciężarnym kobietom. Nagle usłyszałam krzyk dobiegający z sali, w której leżała Natalia. Nie wahając się wbiegłam tam szybko. Przyjaciółka krzyczała z bólu, a po jej nogach zauważyłam cieknącą krew. Sofia krzyczała, bym zawołała lekarza, ale coś nie pozwalało mi się ruszyć. Wybiegła sama z sali, a ja ciągle tkwiłam w tym samym miejscu. Nawet nie potrafiłam pomóc Natalii. Dopiero kiedy wyciągnęła dłoń w moją stronę, złapałam za nią. Przez zaciśnięte gardło, rzekła:
- Nie chcę stracić dziecka. Nie mogę. - łzy napływały mi do oczu, spojrzałam na jej nogi, krew nie przestawała lecieć, a plama na łóżku powiększała się coraz bardziej.
Wtedy do sali wbiegł lekarz z dwoma pielęgniarkami. Odsunął mnie, spojrzał na Natalię, po czym rzekł pewnym siebie głosem:
- Zabieramy ją na blok operacyjny.
Sofia była cała zapłakana, a ja dopiero teraz, gdy zniknęli za drzwiami razem z Natalią, pozwoliłam sobie na płacz. Przytuliłam ją mocno do siebie i razem zeszłyśmy na dół, gdzie zabrali naszą przyjaciółkę. Diego dołączył do nas, po tym jak Sofia zadzwoniła do niego i o wszystkim mu opowiedziała. Nie spodziewałam się, ale pierwszą rzeczą jaką zrobił, to podszedł do mnie i wtulił w swoje silne ramiona. Przez moment poczułam się lepiej, Diego dawał mi poczucie bezpieczeństwa i był przy mnie, zwłaszcza wtedy, kiedy tego potrzebowałam.
Minęło kilka godzin, a my dalej nic nie wiedzieliśmy. Nie chciałam nawet myśleć, że Nati mogłaby stracić dziecko. To kompletnie by ją załamało. Co chwilę nerwowo zerkałam na zegarek, a czas jakbym zatrzymał się w miejscu. Nieoczekiwanie zadzwonił telefon Sofii, nie musiałam zgadywać, by wiedzieć kto to. Pewnie mój braciszek sprawdza, co robi jego żonka. Nie wiem co mu się stało, ale to serio nienormalne dzwonić po kilkanaście razy dziennie i pytać wkoło o to samo. Tym razem po wyrazie twarz Sofii widziałam, że jest coś nie tak. Fuck! Do kolekcji brakuje nam tylko kolejnych kłopotów. Skończyła szybciej niż zawsze i nie spuszczając ze mnie wzroku, podeszła i wylewając z siebie łzy, rzekła:
- Manuel odzyskał przytomność.
CZYTASZ
Królowie kartelu: CAROLINA - Premiera 21.03.2023
RomansaRomans mafijny w świecie kolumbijskiego kartelu, kontynuacja bestsellera! Carolina Cortes, najmłodsza z rodzeństwa. Po śmierci rodziców wychowywana przez braci, stała się oczkiem w głowie najstarszego - Juana Luisa. Mimo iż wiedziała, jak niewiele w...