Rozdział 2

24 4 3
                                    

(zapomniałam dodać w 1 rozdziale) Pochyła czcionka oznacza wspomnienia i sny

Leżałam na twardym, niewygodnym łóżku w zimnej celi już nie wiem który dzień. Myślałam, że żandarmeria dawno temu osiągnęła swój zenit umiejętności wyprowadzania mnie z równowagi. A jednak! Da się mnie wkurwić jeszcze bardziej. Niebywałe! No po prostu wspaniałe! Ciągle zabierają mnie na tandetne przesłuchania licząc na to, że za którymś razem w końcu się złamię. Jeszcze bardziej denerwujące jest to, że w akcie kompletnej desperacji moim milczeniem w kółko i w kółko zamęczają mnie tymi samymi pytaniami ''Jak masz na imię?", ,,Czemu usiłowałaś ukraść gaz i sprzęt do trójwymiarowego manewru?'', ,,Dla kogo pracujesz?'', ,,Od kogo przyjęłaś zlecenie?'' Skąd oni w ogóle wiedzą, że przyjmuję jakiekolwiek zlecenia?!Kiedy zauważają, że ich pytania nie przynoszą żadnych rezultatów przechodzą go gróźb i błagań ,,Czy ty rozumiesz w jakiej sytuacji się znajdujesz?", ,,Życie ci nie miłe ?!", ,,W ten sposób możesz zmniejszyć swój wyrok'', ,,My tylko staramy się ci pomóc''. Pomóc? POMÓC? No ja się chyba domyślam na czym !ta ich pomoc . Nie chce jej. Nie jestem typem osoby która przy pierwszym lepszym większym niebezpieczeństwie puszcza farbę, chowa się w kąt i łka bezradnie. Nie, już nie.

-Ona nic wam nie powie...

Uderzyłam pięścią o pościel. Przez to wspomnienie aż krew we mnie zawrzała.

-Widać to po jej oczach...

Zdusiłam dziki krzyk zażenowania poduszką.

-Pierdolony Smith- Szepnęłam- Zabiję cię. Jak tylko stąd wyjdę. Twoje dni są policzone.

To przez niego tu siedzę. Musiał się akurat przypałętać tej jednej nocy.

Leżałam tak bez życia na łóżku. Przydział jedzenia w tym więzieniu jest lekko ujmując skąpy. Chuje sobie wszystko zaplanowali. Wygłodzony więzień nie ma siły uciekać.

,,Wole zdechnąć z głodu niż cokolwiek wam powiedzieć" - Oznajmiłam mojego pierwszego dnia i splunęłam strażnikowi na buty.

Wtedy też doświadczyłam na własnej skórze, że żandarmeria nie patyczkuje się ze zbuntowanymi więźniami. Bili mnie aż do utraty przytomności, a gdy się ocknęłam ledwo byłam w stanie wstać z podłogi i usiąść na łóżku . Przez ułamek sekundy przeszło mi przez myśl, aby rozbić naczynie i z odłamków zrobić sobie prowizoryczną broń, ale szybko zrezygnowałam. Zdałam sobie bowiem sprawę, że hałas mógłby zwrócić czyjąś uwagę, a nawet gdyby mi się upiekło, prędzej czy później zauważyliby, że brakuje im jednej szklanki.

Tak więc utknęłam tu na dłuższy czas. Zamknięta sama w czterech ścianach razem ze swoimi myślami. Wspominałam najciekawsze chwilę mojego żmudnego życia oraz planowałam bolesną śmierć Smitha. Z dzikim uśmiechem na twarzy wyobrażałam sobie każdy szczegół mojej zemsty, gdy rozmyślania przerwał mi charakterystyczny odgłos przekręcania klucza w zamku. Momentalnie podniosłam się do siadu i obserwowałam jak drzwi powoli się otwierają.

-Wyłaź!- Krzyknął strażnik- Pójdziesz ze mną.

Zaczęłam się leniwie podnosić.

^Mhm kolejna próba wyciągnięcia ze mnie jakichkolwiek informacji.^

-Wreszcie się mnie pozbywacie?- Spytałam bezbarwnym głosem gdy żołnierz zakładał mi kajdanki.

-Przesłuchanie- Odparł ponuro i zaczął mnie prowadzić dobrze już mi znaną trasą.

Zaśmiałam się w duchu.

^Ciekawe, czemu tak długo trzymają mnie przy życiu^

W pewnym momencie mężczyzna zatrzymał się, otworzył stojące przede mną drzwi i wprowadził mnie do znakomicie oświetlonego pomieszczenia. Moją uwagę momentalnie przykuł oczekujący już na nas blondyn. Zapaliła mi się czerwona lampka. Nigdy go tutaj nie widziałam, a jednak wydawał się być dziwnie znajomy. Usiadłam na krześle naprzeciwko niego i przypatrywałam mu się badawczo. Starałam się zajrzeć w najdalsze odmęty mojego umysłu. Obserwowałam każdy jego ruch, precyzja z jaką układał kartki, spokój na twarzy, ten wzrok...

^Zdecydowanie coś jest z nim nie tak^

Zaśmiałam się bezgłośnie ciągle nie spuszczając wzroku z potencjalnego przeciwnika.

-Możemy zaczynać?- Spytał niespodziewanie, gdy poprawiałam się na krześle.

A mną wstrząsnęło. Źrenice rozszerzyły mi się lekko, brwi zmarszczyły, a usta zwinęły w cienką linie.

^Ta barwa głosu. Zupełnie taka sama jak jego postawa, spokojna, opanowana. Słyszałam taką tylko... Nie, to nie możliwe^

-No jasne. Czego by ode mnie chciał Erwin Smith, dowódca korpusu zwiadowców- Spojrzałam na niego spode łba i wysyczałam jadowicie- Człowiek, który wsadził mnie do więzienia?

Nieznacznie pokiwał głową. Wskazał palcem teczkę z prawdopodobnie raportem moich przesłuchań i odrzekł z nienagannym spokojem:

-Widzę, że usilnie starasz się zajść wszystkim żołnierzom za skórę. Pytanie tylko- dlaczego?- Uchwycił ze mną kontakt wzrokowy i delikatnie nachylił się nad stołem.

Prychnęłam pod nosem ale sekundę później już kompletnie spoważniałam. Oparłam się wygodnie na krześle i odrzekłam:

-Drogi Erwinie, zdradzę ci sekret- Założyłam nogę na nogę nie przerywając kontaktu wzrokowego- Gdybym od razu wszystko wypaplała, to gdzie byłaby zabawa?

Hejka hejka

Jak widać przypływ weny triumfuje heh

po trzech latach ale jest okey????

Zobaczymy na jak długo

Swoją drogą ostatnio zorientowałam się, że pierwowzór tej opowieści ma naprawdę świetne statystyki, za co serdecznie wam wszystkim dziękuję :D

Szczerze nie wiem jak to się stało zważając na moje słynne Levi'aj xDDDDD

Mogę rzec jedno

Jesteście chorzy psychicznie

Ale to dobrze kc

Klasycznie jeśli zauważycie jakiś błąd w tym rozdziale to proszę mnie poprawić w komentarzu :D

Byee~~

Czekaj... To Znaczy... Możesz Zostać (Levi x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz