Rozdział 5

11 2 0
                                    

 -A więc?- Blondyn odezwał się przerywając długo już trwającą ciszę.

Zaśmiałam się pod nosem. Natłok myśli, jaki zbierał się w mojej głowie rozpaczliwie szukał ujścia. Uświadomiłam sobie, że nieważne ile bym myślała, nigdy nie byłabym pewna swoje odpowiedzi. 

Podniosłam powolnie głowę i spojrzałam na niego z dzikim błyskiem ekscytacji w oczach.

-Zwiadowcy...- Zaczęłam pewnym głosem- Jakże ciekawa opcja dla takiego outsidera jak ja...

Nachyliłam się lekko na krześle i rozłożyłam ręce na stole. 

-Jest jeden mały szczególik, który mnie niezwykle intryguje w tej sprawie- Zrobiłam pauzę aby dodać odrobinę dramaturgii- Mianowicie Smith, po co? Po co ci ktoś taki jak ja?

-Przypominam ci, że to ja ci robię łaskę proponując taki układ, a nie ty mi go rozpatrując- Podniósł lekko ton- Streszczaj się, nie zamierzam przeznaczyć reszty dnia na słodkie rozmówki z tobą.

-Oczywiście, czas dowódcy oddziału zwiadowców jest niezwykle cenny- zaśmiałam się.

On jedynie zgromił mnie spojrzeniem. Nic nie powiedział, czekał tylko na moją odpowiedź z niewątpliwie kończącą się cierpliwością.

-Rozumiem, już zmierzam do meritum.- Spojrzałam mu głęboko w oczy- Powiedz żandarmerii żeby szykowała szubienice.

Erwin prychnął pod nosem. Widziałam niezadowolenie na jego twarzy.  Sama zaśmiałam się w duchu na wypowiedziane przeze mnie słowa.

-Wydawało mi się, że jesteś bystrzejsza- Te słowa pasowały do pożegnania, jednak on nie ruszał się z miejsca.

Patrzyłam się na niego pewnie, aż w końcu wstał i zaczął zmierzać ku wyjściu. 

Czułam jak z każdym jego krokiem upływa ze mnie życie.

^Czemu ja się ciągle waham... Może jednak nie powinnam go zatrzymać... To kompletnie idiotyczne, ale w sumie plan ze szklanką jest bardziej ryzykowny od tego. W razie czego będę mogła uciec w ostatnim momencie. Z drugiej strony przecież tyle czasu nad tym myślałam, podjęłam w końcu jakąś decyzje. Smith nie jest człowiekiem godnym zaufania. Umrę, ale z własniej woli... Ale mam jeszcze parę spraw do załatwienia, do tego jego oferta wydaje się interesująca... A jebać^

-Niech szykują szubienice, ale nie dla mnie- Powiedziałam drżącym głosem- Zgadzam się.

Erwin zatrzymał się tuż przed drzwiami. Wrócił na swoje miejsce i spojrzał mi gniewnie w oczy.

-Pierwszy i ostatni raz pozwalam ci na zmianę decyzji w ostatniej chwili. To nie jest dramat znanego poety.

-Zdaję sobie z tego sprawę- Uśmiechnęłam się- Mam nadzieję, że ta nagła zmiana się opłaci.

 -O tym przekonasz się później- Prychnął- Ale jak wiesz, wszystko ma swoją cenę.

Przytaknęłam ruchem głowy.

-Tak więc zamieniam się w słuch.

Erwin przyłożył długopis do wcześniej przygotowanych kartek papieru i czekał, aż rozpocznę swój wywód.

*Magiczny time skip*

-Reasumując... Naori Yuriku, 25 lat, dosyć bogata przeszłość kryminalna, nawet morderstwo, jedno, jeśli miałbym ci wierzyć na słowo- Spojrzał na mnie z ukosa.

- Wiara uskrzydla panie dowódco- Rzuciłam bardziej poważnym tonem niż planowałam.

-Powiedzmy...- westchnął i kontynuował- Swoją ostatnią misje wykonywałaś dla mafii, która przemyca paliwo i sprzęt do trójwymiarowego manewru do podziemia, miałaś się spotkać z posłańcem około trzy tygodnie temu w opuszczonej mleczarni na przedmieściach. Nie raz wykradałaś asortyment żandarmerii i do tej pory uciekałaś niezauważona tak?

Czekaj... To Znaczy... Możesz Zostać (Levi x Oc)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz