5

15 0 0
                                    

Następnie weszły duchy, zgarnęli jedną dziewczynę i poszli. Zostali już jedynie demony, czarne, czerwone bądź granatowe skrzydła, ciemny strój, łańcuchy. To jest zdecydowanie mój styl. Patrzyłam w oczy każdemu po kolei aż rozległ się hałas. Chłopak podbiegł do dziewczyny obok mnie, wyglądała jak typowa pick me, wracając, zabrał ją i wyszedł. I w tym momencie jak oni wyszli zostałam tylko ja i tamten chłopak. 

-Oj będzie ciekawie- mruknęłam a chłopak spojrzał na mnie.

-O jednak nadal tu jesteś a myślałem że już cię zabrali i zginę sam- uśmiechnął się lekko do mnie.

-Jeszcze się tak nie cieszcie, cztery osoby się spóźniły jednak zaraz przyjdą- warknął jakiś wilkołak i usiadł sobie na krześle.

-Ja chce już umrzeć- powiedziałam zirytowana.

-Mi to obojętnie ważne by nie być tu- mruknął chłopak.

-Monika, podałabym ci rękę jednak jak widzisz nie mam ich- zaśmiałam się cicho patrząc na te śmieszne kajdanki.

-Zamknijcie się, za niedługo mają tu być jeszcze inne kolory, nie chce zamieszania- warknął tamten.

-Adrian- powiedział lekko rozbawiony i już się nie odzywaliśmy.

-Przyjechali- mruknął do siebie wilkołak, wstał stając na baczność i spuścił wzrok.-Alfo, Beto- odparł na wstępie gdy tamci weszli.

-To oni tak?- spytał jakiś, nie wiedziałam który ponieważ też spuściłam wzrok.

-Tak Alfo- powiedział i usłyszałam kroki w moją i chłopaka stronę. Mój podbródek został brutalnie pociągnięty do góry. Spojrzałam w oczy prawdopodobnie Alfie który jedynie co robił to warknął że idziemy, pociągnął mnie za łokieć do wyjścia. Przed tą czynnością usłyszałam chyba głos bety który mówi 'moja' po czym się poprawia i mówi 'mój'. Mój kolega niewoli znalazł sobie chłopaka? Wow tego to się nie spodziewałam. Facet pewnie też nie, widziałam jak patrzy na drzwi w lekkim szoku jednak był bardziej wściekły niż zszokowany. Wściekły pewnie dlatego że nie miał mate z grupy Stworów tylko jakiegoś człowieka. Gdybym tylko mogła to bym rzuciła w niego najbliższym głazem i przygniotła cztery razy dla pewności że zdechł, jednak jak już wiemy nie mam takiej możliwości ponieważ nadal mam skute ręce i raczej nie uwolnią mi ich tak szybko. 

-Czekamy jeszcze na moje rodzeństwo- powiedział wściekły i zirytowany moim towarzystwem jednak ja nic na to nie poradzę. Mogę co jedynie go przygnieść co z chęcią bym zrobiła oczywiście. Po chwili przyszedł mój kolega który uśmiechał się głupkowato. Spojrzałam na niego pytająco przez co podszedł do mnie i nachylił w stronę mojego ucha.

-Już mu stoi- szepnął a ja zaczęłam się głośno śmiać. 

-Zamknij się- warknął czarnowłosy chłopak, czyli mój mate. Na jego słowa zaczęłam się jeszcze mocniej chichrać jednak gdy na mnie spojrzał tym swoim zimnym surowym spojrzeniem to nie wytrzymałam i ledwo stałam na nogach przez wybuch śmiechu. 

Prawda PrzeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz