Rozdział II

23 1 3
                                    

Wyprawa

Obudziłem się w łóżku z mocnym bólem głowy, przy dźwiach stało dwóch strażników. Gdy odwróciłem swój wzrok w drugą stronę, ujrzałem przepiękną postać wyglądającą zza okna, była to elfka i nigdy jej nie widziałem w Caras Galadon. Miała ona piękne, długie brązowe włosy i zgrabną sylwetkę. Gdy zorientowała się że zwróciłem na nią wzrok nagle odwróciła się i podeszła do mnie mówiąc:-W końcu wstałeś... Jak się czujesz?-Dziękuję że się o mnie Martwisz. Czuje się dobrze. -to świetnie bo czekają na ciebie w sali.-ale kto czeka ?-król i członkowie rady.- jak się wogólę nazywasz ? bo jeszcze nie mieliśmy okazji się sobie przedstawić. (rzekłem uśmiechając się )-Nazywam się Lottia. -Enneth nîn Lomion.Po dłuższej rozmowie Lottia zaprowadziła mnie do sali gdzie czekał król Celeborn wraz z członkami rady. Gdy stałem już przed salą rady strażnicy wpuścili mnie, a po chwili ujrzałem Celeborna i Panią Galadrielę wraz z członkami rady. -Mae govannen aran.-Mae govannen mellon nin. -przyszedłem, ponieważ mam coś ważnego do powiedzenia coś bardzo niepokojącego.-Wiemy przyjacielu już wiemy co zaszło w lesie nieopodal Caras Galadon-to już wiecie że były to golumy, ale co one robią tak daleko od swoich jaskiń ?-też sie zastanawiamy - na co odpowiedział jeden z członków rady, mamy dla ciebie zadanie najwyższej wagi. Pewnie poznałeś już Lottie ona Ci pomoże w wyprawie.-Jakiej wyprawie ? odparłem-Najwyższej wagi która wymaga wielkiego Męstwa oraz wielkiego oddania sprawie, a ty jesteś osobą idealną na takie zadanie. Twoim zadaniem będzie wyruszyć jak najszybciej do stolicy Wolnych ludzi i znaleźć osobę zwaną Tradon. Odparła Pani Galadriele słysząc moje pytanie.-Rozumiem, kiedy mam wyruszyć ?-Rada zdecydowała abyś wyruszył już dziś wraz z twoją nową towarzyszką Lottią.Gdy wróciłem do swojej komnaty ujrzałem Lottię która leżała na łóżku wtedy rzekłem do niej.-Co ty tutaj robisz? I jak ominęłaś strażników?Zaśmiała się cicho mówiąc -Sporo o mnie nie jeszcze wiesz. Wstała i podeszła do mnie z uśmiechem. Jej ręce otuliły moją szyję, nie spodziewając się pocałowała mnie, lecz tą cudowną chwilę przerwał nam jeden z strażników wchodzący do mojej komnaty nie spodziewał się tam Lottie. Przeprosił że wtargnął, iż nie wiedział że jestem zajęty. Chciał przekazać że za chwilę musimy wyruszać. No cóż było fajnie ale się skończyło i zacząłem szybko się szykować do wyprawy. Gdy już wchodziliśmy w głąb lasu Calas Galdon Lottia przeprosiła mnie za to co stało się w komnacie i poszła przodem zawstydzona. Nie wiedziałem co w tej chwili zrobić więc podbiegłem do niej i powiedziałem -nie pójdziesz przodem sama, jeszcze coś Ci się stanie i tak wyruszyliśmy w daleką podróż. Mijały tygodnie naszej wyprawy gdy kolejny raz zdecydowaliśmy się na rozbicie kolejnego obózu by móc odpocząć. Lottia powiedziała że pójdzie poszukać jakiegoś opału, nie niszcząc lasu. Gdy skończyłem rozbijać obóz zorientowałem się, że Lottia jeszcze nie wróciła. Zaniepokojony wyruszyłem na poszukiwanie Lottie. Gdy zauważyłem leżący stos drewna wyciągnąłem swój miecz myśląc że Lottie grozi niebezpieczeństwo. Idąc wydeptaną ścieżką dostrzegłem Jezioro a w nim kąpiącą się Lottie zapatrzony nie dostrzegłem, że zaraz spadnę z miejsca którego dostrzegłem lottie i stało się spadłem prosto do wody zdezorientowana Lottia chwyciła za łuk i chciała już wystrzelić w moją stronę, lecz w porę zauważyła że to tylko ja. Zawstydzony przeprosiłem i wyjaśniłem to co się stało. Było widać na jej twarzy złość oraz zawstydzenie iż była cała nago... Jak najszybciej wyszedłem z wody i wróciłem cały czerwony do obozu. Bałem się co powie Lottia gdy wróci z kąpieli, w mojej głowie siedziała myśl o niej ale zdecydowałem że lepiej pójdę spać może ominę "poważnej rozmowy " tak jak powiedziałem tak też uczyniłem. Na kolejny dzień doszliśmy do Ungaru Stolicy Wolnych ludzi gdy wchodziliśmy w głąb miasta tamtejsi strażnicy nas zaczepili i spytali czego szukamy i co tu robimy. Powiedziałem im że szukamy Tradona który tutaj przebywa. Odparli że możemy go szukać w karczmach a ich było aż 6. Nie mieliśmy wyboru i przeszukaliśmy karczma po karczmie zwiedzając tym samym miasto. -została nam ostatnia karczma miejmy nadzieje że Tradon w niej będzie. Na co Lottia lekko kiwnęła głową potwierdzając moje słowa. Znaleźliśmy ostatnią karczmę, od razu wchodząc i pytając karczmarza czy jest tu Tradon. Karczmarz tylko Skierował swoim wzrokiem na stolik gdzie on siedział podziękowałem i poszedłem pod stolik który wskazał. Spytałem się czy jest on Tradonem kiwnął głową i szepnął że wie kim jesteśmy oraz po co przyszliśmy i nie możemy o tym tutaj rozmawiać. Zaprowadził nas w miejsce w którym możemy spokojnie wymienić zdania. Więc poszliśmy za nim. Zaprowadził on nas do swojego domu blisko zamku króla. -w końcu przybyliście trochę ta podróż wam trwała ale ważne że już jesteście. -możesz nam w końcu powiedzieć o co chodzi i po co tu jesteśmy? -dobrze że pytasz Lottio... Otóż jesteście tutaj po to, abyście przekonali Króla Wolnych Ludzi aby zebrał swoje armie i był gotów wyruszyć w każdej chwili na Wojnę. -Na jaką wojnę ? -Na wojnę ze złem mój drogi.. Złem które czai się na każdym rogu a wy Macie je powstrzymać. Nie bez powodu tutaj jesteście a nikt inny nie może przekonać Króla wy jesteście ostatnią nadzieją. -Nadzieją? Wojnę z złem? -Wszystkiego dowiecie się z czasem a teraz odpocznijcie jutro będziecie mieć pełno roboty.

Ostatni wśród elfówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz