25. Nie ma sprawy. Otóż...

249 16 1
                                    


Nie wierzę! Po raz drugi praktycznie z rzędu czuje się fatalnie. Tym razem totalnie nie wiem czemu, ale czuje się sparaliżowana. Otwieram z trudem oczy, a widok jaki witam, powoduje ciepło w moim sercu. Michele leży na moim brzuchu i oddycha miarowo, co oznacza, że śpi. Fakt, mam mu za złe, że nie posłuchał mojej wersji zdarzeń, ale to jest osoba którą kocham, więc złość na niego przejdzie mi nawet nie wiem kiedy. Wtopiłam rękę w jego włosy i zaczęłam mu wykonywać masaż głowy, podobało mu się, co oznajmiał mi mruczeniem.
Michele, obrócił się tak, że był twarzą do mojego brzucha, gdzie mnie pocałował.
- Takie pobudki mogę mieć dzień w dzień - oznajmił radośnie, co chcąc, lub też nie chcąc, odwzajemniałam.

- Tak, ja tak samo kiedy po raz drugi czuje się praktycznie sparaliżowana - westchnęłam. Właściwie, teraz po przemyśleniu, co jest powodem mojego praktycznie sparaliżowania, przypomniałam sobie. Bella, wyjawiam prawdę przed nią i samą sobą, że kocham Michele, dziewczyna po mojej odpowiedzi, wrzuca mnie do basenu gdzie się zaczynam dusić i mieć mroczki przed oczami i tracę przytomność. Zabije sukę! Wstałam nie przejmując się tym, że Michele miał na moim brzuchu swoją głowę. Jednak za szybko wstałam, czego już po chwili mogłam odczuć skutki w postaci kołowania się w głowię i mroczkami przed oczami. Nie, nie, nie tylko nie teraz, błagam! Podparłam się szybko ściany zanim bym jeszcze runęła na podłogę. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za biodra. Dopiero po jakimś czasie rozpoznałam, że to Michele i to co do mnie mówi.

- Oddychaj, spokojnie - powtarzał to, do momentu, aż mi się nie zrobiło lepiej. Miki odetchnął z ulgą. - Nie możesz tak gwałtownie wstawać i się denerwować, rozumiesz?

Miałam już coś zacząć odpowiadać, jednak najpierw usłyszeliśmy krzyki, a później z impetem weszła Marika i Hero, który próbował ją powstrzymać.

- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! - zaczęła krzyczeć na Michele.

- Marika, uspokój się. Powiedz, co się stało? - zapytałam zdezorientowana. Umówmy się Michele jak jest zły jest zdolny do wszystkiego, a to jak na niego zaczęła krzyczeć, mogło zacząć do tego prowadzić.

- Nie ma sprawy. Otóż... - zaczęła.

- Marika, nie! - zaczął Michele, ale o dziwo nie było w jego głosie żadnej złości, tylko strach i obawa, co mnie zdziwiło bo przy Michele to było praktycznie nie możliwe. Zatrzymałam go gestem ręki, aby się przymknął, bo chciałam posłuchać mojej przyjaciółki.

- Otóż Michele, mimo po tym wszystkim, że ta suka prawie cię utopiła i zabiła, mimo, że jest po ostrzejszym nadzorem dalej tu pracuje, a ty narażasz swoje życie. Ta dziwka zaczęła udawać płacz, że nie chciała, a ten debil dał jej szansę! - po praktycznie wykrzyczeniu tego, spojrzałam na nią. Jej twarz przedstawiała złość do niego, a gdy na mnie patrzyła widziałam jej w sumie siostrzaną troskę w stosunku do mnie. Przeniosłam wzrok na Hero, który również patrzył na mnie, ale jego twarz przedstawiała współczucie. Spojrzałam teraz na Michele, a on patrzył na mnie ze strachem i smutkiem. Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na podłogę. Nie mogę w to uwierzyć. Myślałam, że po moim przebudzeniu i chwili z Michele, będzie wszystko jak dawniej. Nikt się nie odzywał. Pokręciłam głową i nawet nie wiedząc kiedy po moim policzku, spłynęła łza. Nie otarłam jej. Wtedy, kiedy wszyscy byli zdezorientowani co zrobię i jak zareaguję, szybko wybiegłam po schodach, trącąc ramieniem po drodze Bella, która zmierzała po schodach i pędem wybiegłam, akurat wtedy kiedy brama się zamykała, przyśpieszyłam i na ostatni dzwonek wcisnęłam się przez bramę i zaczęłam biec w nieznanym mi kierunku i marząc, by to wszystko się okazało jakimś chorym snem, że się obudzę i Michele pozbędzie się jej i że będę żyła dalej szczęśliwie. Kiedy zbiegałam po schodach i spotykając Belle, słyszałam jak mnie wołali. Nie mogłam w to uwierzyć. Naprawdę tak ma już to wszystko wyglądać? Biegłam bez przerwy, aż do zmęczenia. Nagle zatrzymałam się z powodu, braku powietrza. Nie mogłam normalnie oddychać i czułam jak coraz ciężej mi się oddycha. Znowu wróciły te pierdolone mroczki i silne kręcenie w głowie. Mimo, że oparłam się plecami o konar i starałam się oddychać, nie dawałam rady. Osunęłam się po konarze drzewa i nagle nastała ciemność. Miałam nadzieję, że już na zawsze. Miałam nadzieję, że nigdy nie wrócę na ten świat. Miałam dość.

P. O. V. Marika

Kiedy Andżelika wybiegła, zaczęłam to robić również ja. Biegłam za nią ile miałam sił w nogach i nie zważałam na nic. Zdążyła przedostać się przez bramę, co przy moim przyśpieszeniu, dało taki sam efekt. Jedynie Hero i Michele nie zdążyli. Biegłam za moją przyjaciółką, która nie zauważała, że biegnę za nią. Zatrzymałam się na chwilę, złapał głęboki oddech i póki mi nie zniknęła z pola widzenia, dogoniłam ją, jednak na tyle, aby mnie nie zauważyła. Nagle zaczęła osuwać się po konarze drzewa i później totalnie straciła przytomność i był z nią brak jakiegokolwiek kontaktu.

- Kurwa! Nie! Walcz! Nie możesz mnie teraz opuścić, rozumiesz?! - zapytałam z nadzieję, że się ocknie. Była tak blada, ze aż praktycznie blada.

- Pomocy! Pomocy! - zaczęłam krzyczeć, nie zważając na to czy zedrę gardło. Teraz najważniejsze było uratowanie życia mojej jedynej, najlepszej przyjaciółki. Po chwili koło mnie stanął samochód, z którego zaczęli wychodzić Otar i Hero. Otar od razu wziął moją przyjaciółkę w stylu panny młodej i zanióśł do samochodu, a Hero w tym czasie wziął mnie podniósł, trzymając pod udami, a ja oplotłam nogi wokół jego bioder i zaczęłam bardziej płakać. Otar usiadł za kółkiem, a Hero usiadł dalej ze mną na tyłach obok mojej przyjaciółki. To nie może się tak skończyć, nie może!

P.O.V. Hero

Szczerze mówiąc, zastanawiamy się coraz bardziej z Otarem, czy nie dać Michele i Andzi trochę od siebie odpocząć, by ona się uspokoiła i odpoczęła do niego, bo w końcu naprawdę dojdzie do tragedii. Nie mam za złe mojej dziewczynie, że powiedziała swojej naszej przyjaciółce prawdę. Prędzej czy później, by się dowiedziała, jedynie uważam, że był to odrobine nie odpowiedni moment i to jak zaczęła na Michele krzyczeć, jedynie by stanąć po stronie swojej przyjaciółki i z troski o nią to bardzo mi to zaimponowało. Gdy tak rozmyślałem, doszło do mnie, że Marika zasnęła mi na rękach. Jest mi przykro, że dwie ważne dla mnie dziewczyny cierpią. Tak naprawdę jest to wina Michele. Wiedziałem, że jeżeli pozwoli tej dziwce dać ostatnią szanse i nie ważne czy by była pod obstrzałem, ale prawie zabiła jego dziewczynę. Gdy zauważyłem, że jesteśmy już na miejscu, poprosiłem Otara, by zabrał Andżelikę na razie z dala od wszystkich i żeby odpoczęła oraz najlepiej na wszelki wypadek, zadzwonił po lekarza, na co kiwnął głową i zajął się nieprzytomną dziewczyną, a ja zaniosłem Marikę, do naszego pokoju, położyłem na łóżku i przykryłem. Na szczęście je nie obudziłem. Pocałowałem dziewczynę w czoło i sam położyłem się obok niej, wtulając się w dziewczynę, a już po chwili sam odpłynąłem.

Co tu się porobiło? Jestem ciekawa czy podoba Wam się ten rozdział. Dajcie koniecznie znać w komentarzu i jeżeli Wam się podoba to standardowo dajcie proszę gwiazdkę.
Vertezika 🤍

Are you lost girl? Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz