Rudowłosa siedemnastolatka przemierzała ulice z wiklinowym koszem w dłoniach. Na sobie miała skromną, podziurawioną w niektórych miejscach, szarawą suknie, a jej głowę przykrywała ciemnozielona chusta, która utrudniała dostrzeżenie twarzy. Na stopach miała słabej jakości skórzane buty, które mimo swojego wyglądu, w podziemiach były rzadkością.
Zatrzymała się przy prowizorycznej budce z owocami i warzywami. Pod czujnym okiem sprzedawcy chwyciła jabłko w dłoń i skrzywiła się na widok pleśni na nim rosnącej. Szybko odłożyła je na miejsce.
Jej wzrok przykuły marchewki, które jako jedne z nielicznych nie wyglądały jakby miały się rozpaść. Wzięła kilka sztuk, mając nadzieję, że wystarczy to dla jej trzyosobowej rodziny na przynajmniej dwa dni. Nie sądziła, że w ciągu tej wyprawy kupi cokolwiek innego do zjedzenia.
Mimo że jej rodzina była jedną z bardziej wpływowych w podziemiach, i oni mieli problem ze zdobyciem dobrej jakości jedzenia.
Wręczyła sprzedawcy odpowiednią ilość pieniędzy i bez pożegnania odeszła ruszając w dalszą drogę.
Minęła dwójkę bezdomnych dzieci, które widząc ją wręcz rzuciły się do jej nóg. Dziewczyna głośno przełknęła ślinę i zacisnęła oczy, po czym odepchnęła maluchy od siebie. Młodsze z nich zaczęło płakać.
Zielonooka bardzo chciała im pomóc, lecz ojciec zawsze jej powtarzał: jeśli chcesz tu przeżyć, nie możesz czuć jakiejkolwiek empatii do drugiego człowieka. Jednak w głębi serca nastolatka chciałaby uratować wszystkie dzieci jakie tylko tułają się po ulicach. Jej największym marzeniem było stworzenie im bezpiecznego schronienia w tym doszczętnie zniszczonym świecie. Nie wiedziała jednak, czy było to możliwe.
- Przepraszam...- szepnęła i szybszym krokiem oddaliła się od dwójki maluchów. Starła spływającą po poliku łzę i powoli kierowała się w kierunku domu.
Idąc znajomą ścieżką poczuła piękny zapach mięsa oraz ryb. Skuszona piękną wonią skręciła w jedną z uliczek. Jej oczom ukazało się wbudowane w mur okienko, z którego wychylał się nieznajomy jej staruszek.
- Dzień dobry? - podeszła niepewnie do mężczyzny. Miał on przyjazny uśmiech na pomarszczonej twarzy a jedno oko zaatakowała zaćma.
- Witaj Panienko! Zostały mi dwie ostatnie ryby, skusiłabyś się na nie? - zapytał wysuwając dwie marne rybki.
Arisa na widok rybiego mięsa aż zaczęła szybciej oddychać. Ostatnio miała je w ustach prawie miesiąc temu. Pokręciła energicznie głową i nadstawiła koszyk, aby starzec umieścił w nim ryby.
Zapłaciła za nie naprawdę dużo, lecz wizja zjedzenia tego rarytasu była silniejsza niż jakakolwiek cena. Podziękowała mu i życzyła miłego dnia, po czym wręcz pobiegła w kierunku domu.
Nagle poczuła ból w kostce i runęła na kamienistą ziemię. Koszyk z jedzeniem wypadł jej z dłoni turlając się kilka metrów dalej. Jęknęła z powodu mocno bolącej kostki i nieudolnie spróbowała się podnieść. Usłyszała nad sobą obrzydliwy śmiech. Obróciła głowę w jego kierunku i zobaczyła wysokiego, postawnego mężczyznę z chytrym uśmieszkiem na ustach. Obok na przeciwko niego stał trochę niższy i szczuplejszy.
Pierwszy pochylił się nad nią i szarpnął brutalnie w górę. Mniejszy chwycił za chustę i zdarł ją z głowy dziewczyny uwalniając tym samym grube kosmyki rudych włosów.
- Niezła jesteś - zaśmiał się goryl. Jego ohydny oddech owiał jej twarz na co ta lekko się skrzywiła. Nie podobała jej się ta sytuacja. Była uwięziona między dwoma nieciekawymi typami i nie znała ich zamiarów.
CZYTASZ
Lemoniada z anime
FanficGeneralnie to będą tutaj się pojawiać lemony (opowiadania +18) z rożnego typu anime. Chciałabym zaznaczyć, że dopiero uczę się pisać tego typu rzeczy, ale mam nadzieje, że przypadną wam one do gustu Zachęcam do zostawienia gwiazdki 💃🕺 Oznajmię j...