wont let u go

553 88 30
                                    

Zostawałem w biurze trochę dłużej, niż zwykle, bo w przeciwieństwie do ostatnich miesięcy - teraz po powrocie do domu nic na mnie nie czekało. Do domu, to znaczy do hotelu, gdzie obecnie były moje rzeczy. Większą część pracy, którą zazwyczaj wykonywałem leżąc z laptopem w łóżku, przeniosłem do studia, by móc skupić się na swoich zadaniach. Kończyłem już obróbkę zdjęć do katalogu, choć deadline był dopiero za tydzień. No bo co mi zostało poza pracą?

Hoseok wydzwaniał do mnie codziennie, wypisywał elaboraty, ale nie czytałem ich. Nie chciałem. Miałem po dziurki w nosie kłamstw, zwłaszcza, że hyung miał teraz czas na wymyślenie jakiejś wygodnej wymówki. Gdybym tylko wczytał się w jego SMS-y, pewnie dowiedziałbym się, że to wszystko było tylko i wyłącznie moją winą. Jak zwykle zresztą. Wolałem więc tego uniknąć. Zablokowałem jego numer, ale tego dnia szala rozpaczy musiała się przelać, bo kiedy tylko wyszedłem z budynku, w którym mieściła się siedziba magazynu fotograficznego, ujrzałem Hoseoka opierającego się o maskę swojego samochodu.

Minęło pięć dni, odkąd się wyprowadziłem, a ja nadal na jego widok dostawałem drgawek.

Wiedziałem, że hyung nie przyjechał tu tylko pogapić się na mnie i znałem jego upartość aż za dobrze, by domyślić się, że nie zamierzał od tak pozwolić mi iść na autobus. Kiedy więc do mnie podszedł, nie uciekłem, choć taki był mój pierwszy odruch.

Wyglądał dość marnie. Może dobrze grał, ale wydawało mi się, że naprawdę widziałem w jego oczach smutek, tęsknotę i cholera, może nawet skruchę. Nie wiedziałem tylko, czy było mu przykro, bo zjebał, czy dlatego, że dowiedziałem się o jego niewierności. Co by było gdybym nie przejrzał jego socjali? Dalej mamiłby mnie gadkami o tym, ile mu zawdzięczam, a sam nie poczuwałby się nawet do tego, by być wobec mnie szczerym. Widział we mnie drzazgi, a kłody w lustrzanym odbiciu nie dostrzegał.

- Cześć - powiedział, kiedy przystanąłem na jego widok. - Przyszedłem, bo nie odbierasz, a chciałem z tobą porozmawiać.

- Nie mamy o czym.

- Nie tęsknisz za mną?

Tęsknię, pomyślałem, panując nad emocjami najlepiej, jak umiem, choć nogi miałem jak z waty.

- Nie tęsknię za kłamcami.

Hyung wyciągnął rękę i delikatnie złapał za moją dłoń. Jego skóra była ciepła i z każdą sekundą trudniej było mi panować nad samym sobą. Hoseok potrafił mnie złamać w pół sekundy. Musiałem zaciskać zęby i trzymać się ustalonych wcześniej zasad. Punkt pierwszy: nie dopuścić go do siebie. Cóż, właśnie stałem i pozwalałem mu głaskać swoją dłoń.

Punkt drugi: nie słuchać jego tłumaczeń.

- Może dasz się zaprosić na obiad? - zapytał, a kiedy zmrużyłem z niedowierzania oczy, zaraz dodał: - Jesteś pewnie głodny po pracy. No i moglibyśmy porozmawiać.

- Nie mam ochoty z tobą gadać - powtórzyłem jak mantrę, robiąc krok na przód, by dobitnie podkreślić, że chcę już stąd iść.

- Nie sądzisz, że jednak należą nam się jakieś wyjaśnienia? I tobie i mi?

- Tobie? Nie.

- Tae... - westchnął, podchodząc do mnie jeszcze bliżej, aż poczułem jak do moich nozdrzy dolatuje zapach jego perfum. Wiedziałem dokładnie który to flakonik. Mógłbym nawet wskazać szafkę, na której stał w naszej sypialni. Jung dostał go ode mnie na urodziny. - Wiem, że jesteś zły, ale musisz dać mi się jakoś wytłumaczyć.

- Nic nie muszę, hyung. Nie chcę słuchać ani twoich tłumaczeń, ani niczego. Po prostu daj mi iść do...

- Do domu? - przerwał mi, trochę mocniej zaciskając palce na mojej dłoni. - Pomieszkujesz w hotelu?

please me, please I kth&jhsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz