część VI

607 49 214
                                    

To ostatnia część tego dodatku... mam nadzieję, że się Wam spodoba. Że odkryjecie w niej to, co chciałam poprzez nią ukazać.

Jednego wieczoru zapytałem Louisa o coś najbardziej żałosnego i nieprawdopodobnie głupiego.

- Louis? - zacząłem niepewnie, pocierając swoimi ustami o jego ramię, które okrywała ciepła bluza. To wcale nie sprawiało, że to wszystko było prostsze. Wymamrotał ciche „hmm?", więc kontynuowałem na wstrzymanym oddechu. - Chciałbyś może pomóc mi z całowaniem? - To brzmiało tak żałośnie. Oh, boże. Przecież faza nauki całowania minęła już dobre kilka tygodni temu. - Pomóc poćwiczyć? Chciałbym robić to lepiej. - wyjaśniłem w swojej żenująco nędznej naiwności. Żar zawstydzenia palił moje policzki.

Louis zmarszczył brwi, a moje serce opadło w dół. Chciałem wtedy natychmiast wycofać swoje pytanie. Jednocześnie jednak zdawałem sobie sprawę, że musiałem je zadać. Inaczej nie pozwoliłoby mi dłużej funkcjonować w tym marazmie konfliktowych relacji mojej duszy.

- Hazz - westchnął cicho. Odłożył swoją szklankę z sokiem wiśniowym na szklany stolik i niespodziewanie chwycił mnie za dłoń. Patrzył prosto na mnie, ale ja nie potrafiłem spojrzeć na niego. - Wtedy pomogłem ci, bo to miał być twój pierwszy pocałunek i bardzo się stresowałeś. Zresztą, teraz nawet nie wiem czy to był dobry pomysł. Ale teraz... przecież już praktycznie uprawiałeś seks z Jake'iem, a od niedawna spotykasz się z Peterem. To z nimi i z innymi chłopcami powinieneś robić to wszystko. Nie ze mną. - Łzy napłynęły do moich oczu, nawet jeśli Louis nie powiedział nic odkrywczego. To wszystko było faktem. To było oczywiste, że się nie zgodzi. Przecież i tak to wiedziałem. Niemożliwym było, by Louis zauważył moje łzy, ale najwyraźniej musiał odczuć mój dyskomfort, kiedy kontynuował jeszcze delikatniejszym głosem. - Wiem, że może na razie ufasz mi bardziej, w jakiś sposób. Ale uwierz, to się zmieni, kiedy znajdziesz kogoś, kogo kochasz. Poza tym, nie wiem czy Peter byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że po godzinach w waszym związku spędzasz czas na całowaniu mnie. - Louis zaśmiał się cicho szczerze rozbawiony tą perspektywą. Pomimo zażenowania, na moich ustach również pojawił się mały łzawy uśmiech, nawet jeśli Louis nie mógł go zobaczyć. - Wierz mi, to nie ze mną chcesz to wszystko odkrywać.

Wierz mi, jesteś jedyną osobą, której kiedykolwiek pozwoliłbym to zrobić.

Ale w rzeczywistości, ta odpowiedź oznaczała koniec. To oficjalne oświadczenie Louisa, ostatni komunikat od losu - już nigdy nie pocałuję Louisa. Już nigdy nie będę miał takiej szansy. Już nigdy nie poczuję jego warg na moich. Za każdym razem, kiedy odtwarzałem w myślach nasze pocałunki w Splashdown Poole ciepło rozchodziło się w moim wnętrzu i wraz z każdą myślą wydawało się go jedynie przybywać. Tak jakby ten moment wzrastał w swej sile, nawet jeśli jednocześnie blaknął w moich wspomnieniach.

Nigdy nie zrezygnuję z szansy jaką dał mi los. Nigdy nie narażę już mojej przyjaźni z Louisem. Nigdy, nigdy, nigdy. Dopiero kiedy Louis znajdzie kogoś, kogo pokocha i będzie chciał założyć z tą osobą rodzinę - usunę się z jego drogi na zawsze. Ale to był najczarniejszy scenariusz, nawet jeśli stwierdzenie tego upewniało mnie jedynie w tym jak okrutnym, samolubnym człowiekiem byłem.

Inny scenariusz, który sprawi, że odejdę z życia Louisa to taki, że to ja znajdę kogoś innego. Znajdę kogoś, kto sprawi, że poczuję się choć w części tak dobrze i bezpiecznie, jak z nim. Może nawet ten ktoś mu dorówna. Wtedy Louis będzie wolny od moich podświadomych smutków. Będzie wolny od mojej zakazanej miłości; ja będę wolny od zagubienia, w tym tłoku motłochowych frazesów; wolny od uczucia spadania - przecinania wiatru złością mojego serca.

I Want to Die | BEFORE | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz